#49 Telefon

357 44 10
                                    

Obudził mnie delikatny pocałunek złożony na moich ustach. Po trudnym otwarciu oczu, okazało się, że sprawcą był Oliver. Nikogo innego przecież i tak nie mogłabym posądzić o to, bo mieszkamy tu w dwójkę. Chłopak nachylał się nade mną i obserwował moje leniwe ruchy. 

-Dzieńdobry.

Do miłego przywitania, brunet dorzucił szeroki uśmiech.

-Cześć.

Objęłam go wokół szyi i odwzajemniłam pocałunek, ale zrobiłam to namiętniej, na co chłopak podniósł się i zapytał.

-Kwiatuszku czy to, aby napewno ty?

W odpowiedzi przygryzłam dolną wargę chłopaka, a on swoją rękę ulokował na moim udzie. Zaczęłam całować go zachłannie po szyi. Niestety miłą atmosferę zepsuł dzwoniący telefon. Po dzwonku zrozumiałam, że to moja komórka. Machnęłam tylko ręką, dając chłopakowi do zrozumienia, żeby to zignorował. Brunet odsunął się na bok.

-Odbierz.

Na wyświetlaczu widniał numer Diego. Ciekawe czego chce. 

-Tak?

-Cześć. Jak się czujesz?

-Okej, a ty?

-W miarę.

Na to wychodzi, że nie ma żadnego biznesu do mnie,a  w takiej chwili nie będę z nim sobie opowiadać anegdotek.

-Dzwonisz po coś konkretnego?

-Raczej nie, tak tylko, a przeszkadzam?

Nienawidzę takich momentów. Nie chcę wyjść na nieuprzejmą, gdy on martwi się w pewnym sensie o mnie. Nie potrzebuje przecież jego troski, świetnie radzę sobie sama, chyba. Po za tym dlaczego on się martwi? Nic nas nie łączy, a może on coś do mnie czuje? Nie to absurdalne.

-Wiesz..

-No okej, rozumiem. Pamiętaj, że jak coś to możesz zadzwonić.

-Pamiętam, narazie.

-Pa.

Odłożyłam urządzenie na stolik nocnym obok łóżka. Brunet leżał na plecach i bawił się swoimi długimi włosami. Od razu dostrzegł, że skończyłam rozmowę.

-Kto to był?

-A czy to ważne?

Ton głosu chłopaka zmienił się bardzo.

-Tak i to bardzo. Zapytam ostatni raz. Kto to był?

Wiedziałam, że gdy powiem prawdę będę miała straszną awanturę. Pomimo tego, że nic nie zrobiłam. Z drugiej strony, gdy skłamię, a on złapie za mój telefon i sprawdzi z kim rozmawiałam, będzie jeszcze gorzej.

-Rozmawiałam z Diego.

-To ten blondasek?!

-To ten.

Znowu się zdenerwował, nie mam pojęcia czemu.

-Po co on do ciebie dzwoni?! Może ja z nim porozmawiam i wytłumaczę mu parę kwestii?

Zawsze milczę w takich chwilach. Podniosłam się z łóżka i udałam w kierunku drzwi. 

-Gdzie idziesz?!

Dalej milczałam, gdy stałam już przy futrynie drzwi poczułam szarpnięcie za ramię.

-Możesz ze mną porozmawiać?

-Ty tylko się drzesz!

Niezbyt często podnoszę głos, a gdy do tego dojdzie do sytuacja serio musi być nieciekawa. Oliver złapał moje nadgarstki.

-Przeprasza, ale zrozum, że Cię strasznie kocham.

Odburknęłam tylko coś na odczepne, żeby wiedział, że słucham. Nawet jeśli mnie tak 'bardzo' kocha, to nie powinien być strasznie zazdrosny. Zaczyna mnie to denerwować, nawet bardzo. 

-Nie jestem twoją własnością.

O kurde, powiedziałam to na głos? Moje myśli znów dochodzą do głosu, powinny siedzieć spokojnie w głowie, ale gdy w mojej głowie znajduje się za dużo myśli, dzieją się ze mną złe rzeczy. Jestem strasznym nadwrażliwcem, ale wtedy się to jeszcze bardziej nasila. Najgorzej jak zostaję wtedy sama, ale teraz jest Oli, ale czy aby napwno?

-Wiem, ale boję się, że mnie zostawisz.

-Szczerze?

Brunet kiwnął głową.

-Zraniłeś mnie tyle razy, że gdybym chciała Cię zostawić zrobiłabym to już dawno temu.

Puściłam mu oczko i wyszarpnęłam kurczowo trzymane przez chłopaka moje nadgarstki. ominęłam go i ze stołu wzięłam laptopa. Usiadłam na łóżku w pozycji półleżącej. Kątem oka widziałam speszonego chłopaka.

-Lepiej będzie jak znajdziesz sobie kogoś innego.

-Dlaczego niby?

Nie dostałam odpowiedzi na zadane pytanie. Chłopak zniknął za drzwiami. Na mój telefon znowu zaczął się ktoś dobijać. Po zerknięciu na wyświetlacz doznała wielkiego szoku. Dzwoni mama. Odebrać czy ją zignorować, tak jak to ona robiła przez ostatni czas. Dziwi mnie strasznie, że przez ten w sumie długi czas nie zadzwoniła do mnie ani razu. To jest dowodem tego, że w ogóle się nie martwi, bo przecież nie jestem jej dzieckiem. Postanowiłam, iż jednak odbiorę. Może ma mi coś ciekawego do powiedzenia.

-Halo?

-Hej córciu. Jak się masz?

Zaiste śmieszne. Córciu? Jak się masz? Niech nie zgrywa, że ją to cokolwiek obchodzi.

-Serio cię to obchodzi? 

-Tak! Dlatego przecież pytam.

Przez głośnik telefonu dało się słyszeć śmiech mamy. Dlaczego ja ją tak ciągle nazywam?

-Nie musisz być miła na siłę. 

Rozłączyłam się. Nie chcę, nie mam siły. Odłożyłam laptopa na bok i skuliłam się zakrywając po czoło kołdrą. Poczułam coś ciepłego na policzkach. To znowu łzy. Po około piętnastu minutach dostrzegłam światło i usłyszałam nad sobą głos.

-Co się stało?

Zakryłam twarz długimi włosami. Oliver położył się obok mnie i mocno mnie przytulił. Ja tylko odwróciłam się w jego stronę i schowałam się w torsie bruneta. Czułam się coraz dziwniej. Z każdą chwilą stawałam się bardziej lekka. Z początku próbowałam z tym walczyć. Otwierałam oczy, ale te po chwili zamykały się same. Nie mogłam podnieść ręki, moje wszystkie kończyny były bezwładne. Jedyne co zdołałam zrobić to wyszeptałam:

-Oliver, pomóż mi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak wam się podoba rozdział? Chcecie, żeby następny był z perspektywy Olivera? :D

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz