#46 Perspektywa Olivera

369 43 10
                                    

Wstałem chyba jako pierwszy w całym domu. Morti jeszcze spała. Wygląda tak słodko, jest taka niewinna i słodka. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby ten szajbus coś jej wtedy zrobił. Wystarczyłoby, żebym przyszedł dziesięć minut później i aż strach pomyśleć. Przechodzą mnie ciarki na myśl, że coś mogłoby się stać mojemu kwiatuszkowi. Mam trzy dziewczyny w domu o tak różnych charakterach, a panuje tu grobowa cisza, ale jak to mówią jest to pewnie cisza przed burzą. Chwila, mam trzy dziewczyny w domu. Kiedyś cieszyłbym się niezmiernie, ale teraz Morti jest najważniejsza. Nie mogę przecież znowu jej skrzywdzić. Pójdę sprawdzić czy ta dziewczyna na kanapie jeszcze żyje, bo wczoraj szczerze mówiąc wyglądała kiepsko. Co jest najśmieszniejsze? U mnie w domu śpi dziewczyna, a ja nie wiem nawet jak ona ma na imię. Schodząc po ciężkich metalowych schodach było mi strasznie zimno w stopy, ale starałem się być ciszej niż mysz. Stojąc za kanapą dyskretnie zerknąłem na blondynkę. Oddycha! Następnie udałem się do kuchni, otwierając lodówkę zdałem sobie sprawę czemu nie mam w domu myszy. Trzeba zrobić jakieś zakupy. Po śniadaniu zabiorę Morti na miasto. Zaplanowałem coś specjalnego na wieczór. Nie wiem czy wpadnie jej to w gust, ona jest zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, które poznałem. Przez chwilę pomyślałem, że ta jej koleżanka mi pomoże, ale jej stan zdecydowanie rozwiewa mój pomysł. Usłyszałem za sobą głos, niestety to nie był mój kwiatuszek.

-Zawsze byłeś rannym ptaszkiem.

To była Jess. Wcale nie mam ochoty z nią rozmawiać. Jutro już ma jej tu nie być, na całe szczęście. Gdyby nie ja, to one już dawno, by się pozabijały. Starałem się wpuszczać jednym uchem, a wypuszczać drugim to co do mnie mówiła, ale ona się nie poddawała, ciągnęła dalej temat.

-Lubiłam to w tobie wiesz?

-Przyszłaś tu po coś konkretnego?

-Usłyszałam, że już nie śpisz, więc przyszłam porozmawiać.

Znając ją to się źle skończy. Wrócę do Morti, tak będzie najlepiej. Gdy zrobiłem kilka kroków w stronę schodów, dziewczyna ustała przede mną i dalej mówiła. Gdybym miał przy sobie taśmę klejącą zakleiłbym jej usta!

-A wiesz za czym u ciebie tęsknię najbardziej?

Wiedziałem, że pożałuje pewnie tego, ale ciekawość była silniejsza.

-No za czym?

-Za tym jak zmieniałeś oblicze. Wiesz o co mi chodzi.

Jess uśmiechnęła się i miałem wrażenie, że próbuje czytać mi w myślach.

-Twoja nowa dziewczyna jest pewnie przerażona tym co widzi? Ile razy już ją przestraszyłeś?

-Tylko dwa, a może trzy..

Dziewczyna parsknęła śmiechem, a ja nie miałem powodu do radości. Zacząłem znów myśleć o tym co się stanie jak to właśnie ja ją skrzywdzę.

-I co? Nie byłą zadowolona pewnie z tego co widzi? Powiem ci więcej była pewnie przerażona.

Nie odpowiadałem na zadawane mi pytania.

-Oliver, jak tak dalej pójdzie to ona cię znienawidzi.

Myśl o tym, że mogę stracić kogoś tak cennego dla mnie spowodowała, że do oczu napłynęły mi łzy. Jess zauważyła to i przybliżyła się do mnie. Po dłuższej wymianie spojrzeń, wyszeptała mi na ucho:

-Ja to uwielbiałam w tobie.

Odepchnąłem dziewczynę ode mnie i szybkim krokiem udałem się do sypialni. Kwiatuszek jeszcze spał. Położyłem się obok, prawą ręką objąłem ją w tali. Może powinienem z nią zerwać? Zrobiłbym to dla jej dobra, nie darowałbym sobie gdybym zrobił jej krzywdę. Nawet nie spostrzegłem gdy zasnąłem. Obudził mnie ciężar na brzuchu. Powoli otwierałem oczy, zupełnie tak jak małe dziecko, które boi się tego co za chwilę zobaczy. Na szczęście widok był miły. To moja Morti. Siedziała na moim brzuchu i szeroko się uśmiechała.

-Nareszcie się obudziłeś!

-Dzieńdobry kwiatuszku.

Dziewczyna położyła się na moim brzuchu, a ja tuliłem ją. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, do momentu, aż miłej atmosfera nie przerwało burczenie w brzuchu.

-Jesteś głodna?

-Tylko trochę.

Objąłem ją mocno i w taki oto sposób znalazła tragarza, która zaniósł ją do kuchni.

-Co jemy?

-A co jest?

-Szef kuchni zaproponuje dziś kanapki albo śmierć głodową. Co wybierasz?

-A długa ta śmierć?

-Ani mi się wasz! Ty jesteś mi potrzebna tutaj na ziemi, bo bez ciebie zwariuje.

Na to wszystko odezwał się ktoś o kim zupełnie zapomnieliśmy.

-Jak nie będziecie ciszej to ja zwariuje.

-Agnes ty żyjesz!

-Zmartwychwstanie bywa ciężkie, ale jestem.

Czyli trzeba zrobić więcej kanapek.

-Zjesz z nami?

-Mogę, ale najpierw idę się ogarnąć, a właśnie Morti musimy później porozmawiać.

Przygotowałem jedzenie i podałem je Morti, blondynka jeszcze nie wyszła z łazienki. Powinienem się dopytać coś więcej, żeby wieczór nie okazał się tandetą.

-Mam pytanie.

-No słucham cię.

-Chciałabyś wyjść gdzieś dziś wieczorem?

-W sumie to czemu nie.

Uśmiech mojego kwiatuszka to najpiękniejszy widok jaki mogłem zobaczyć, a na dodatek mogę go oglądać codziennie. Pozbierałem brudne naczynia. Pocałowałem Morti w czoło.

-Leć do Agnes, bo ja muszę znowu wejść na strych.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

-Po co znowu?

-Szukam moich starych tekstów, może coś mnie olśni, bo nowa piosenka ma się kiepsko.

-Powodzenia.

Zahaczyłem jeszcze o sypialnie, żeby się ubrać. Z szafy wyciągnąłem spodnie dresowe,a z komody koszulkę. Złapałem pierwszą lepszą jaka się nawinęła. Po drewnianych schodach wszedłem na strych. Poszukiwania czas zacząć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Specjalnie dla czytelników rozdział z perspektywy Olivera :D Co wy na to? Podoba się? Chcecie, żeby takich rozdziałów było więcej? :P

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz