#47 Choroba

351 41 6
                                    

Zapukałam do uchylonych drzwi łazienki, w której siedziała Agnes.

-Wejdź!

Dziewczyna suszyła włosy, na szczęście kończyła już tę czynność.

-Chciałaś rozmawiać.

Dziewczyna lekko się zamyśliła i spuściła wzrok w podłogę.

-Tak, chciałam.

Przyglądałam się bacznie każdemu jej ruchowi.

-Słyszałam dziś rozmowę Olivera z tamtą laską.

-I co?

-Powiem wprost czy Oliver jest na coś chory?

Nie spodziewałam się takiego pytania. Ciekawe co ona takiego słyszała.

-Nic mi na ten temat nie wiadomo,a czemu pytasz?

Blondynka zamknęła drzwi od łazienki.

-On zrobił ci kiedyś krzywdę?

Moje myśli od razu powróciły do pierwszego dnia jak się poznaliśmy, kiedy to wybuchnął gniewem właściwie bez powodu i do dnia, gdy kłóciliśmy się o pilota. Stał się wtedy inny, tak bardzo obcy. Odpowiedz jednak była jednoznaczna.

-Nie.

-A nie zauważyłaś czegoś dziwnego w jego zachowaniu?

Denerwowały mnie już te pytania. Co to miało być, przesłuchanie?

-Do rzeczy! Powiedz o co ci chodzi.

Po dłuższej pauzie, dziewczyna powiedziała coś co wprawiło mnie w smutek, złość, żal, nie wiem jak to nazwać.

-Wydaje mi się, że on może mieć rozszczepienie osobowości.

-Dlaczego tak myślisz?

Miałam nadzieje, że mi to dobrze uargumentuje.

-Mówię ci słyszałam ich rozmowę.

-Dlaczego mieliby rozmawiać o takim czymś przy tobie?

-Nie mam pojęcia.

Zabłądziłam w tym momencie. Może ona chce mnie chronić, ale jaką mam pewność, że to nie jest jej kolejna intryga? Przecież już raz zawiodła moje zaufanie nie małym wybrykiem. Możliwe, że świetnie wykorzystała obecność Jess u nas w domu. Nie wykluczone jednak, że się zwyczajnie martwi. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Wyszłam z łazienki i udałam się pod pokój gościnny. Może to co zrobię będzie strasznie głupie, ale nie chcę pytać o to Olivera. Nie mam pewności, że chłopka powie mi prawdę, a tą zarozumiałą dziewuchę łatwo będzie zmusić do powiedzenia prawdy. Pociągnęłam za klamkę. Dziewczyna leżała na łóżku i wpatrywała się w swój telefon. Dostrzegłszy mnie w progu, podniosła swój wzrok na mnie.

-Co chcesz?

-Zapytać o coś.

Blondynka położyła urządzenie obok siebie na łóżku i głupio się uśmiechnęła.

-Będzie ciekawie, a więc pytaj.

Zastanawiałam się jak mogę to rozegrać w miarę dobrze tak, aby ona nie poczuła się na wygranej pozycji. Niestety przez nerwy nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Przyjmę taką pozycję, żeby myślała, że już wszystko wiem.

-Ta choroba Olivera, nie jest poważna.

-Powiedział ci o niej? Jak słodko, jeszcze cię dobrze nie przestraszył.

Chyba złapała haczyk. Ona jest głupsza niż myślałam, pomijając fakt, iż powiedziałam jej, że przyszłam do niej z 'pytaniem'.

-Ona nie jest wcale taka straszna.

-Zapewne nie widziałaś go jeszcze, gdy całkowicie się zmienił.

Mam nadzieję, że powie coś więcej. Dalej przecież nie wiem o jaką chorobę chodzi.

-Widziałam.

-Uwierz, że nie. Widzę jak patrzysz na niego. Myślisz, że jesteś przy nim bezpieczna, prawda?

Milczałam, zmuszając ją tym samym do kontynuowania tematu. Jej paskudny charakter prowokował ją do tego, aby jeszcze bardziej mi dopiekła, a ja dzięki temu dowiadywałam się coraz ciekawszych rzeczy.

-Mylisz się. Jedyną osobą, która może cię zranić jest on sam.

-Bo?

-Bo gdy się zmienia, nie ma litości.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, zamykając za sobą drzwi od pokoju. Mam sobie chyba do pogadania z brunetem. Fakty wysuwają się jednoznaczne, on ma rozszczepienie osobowości, tak jak mówiła Agnes. Jej słowa zasiały we mnie pewne ziarno niepokoju. Doszłam do drewnianych schodów prowadzących na strych. Ostrożnie pokonałam stopnie. Strych był dosyć spory i dobrze nasłoneczniony. Wszystko to przez duże okno w dachu.

-Oliver musimy porozmawiać!

Chłopak lekko przestraszony odwrócił się w moją stronę.

-Coś się stało?

-Owszem i to dużo.

Oliver próbował mnie przytulić, ale ja go szybko odepchnęłam, dając mu do zrozumienia, że sytuacja jest poważna.

-Co się stało kwiatuszku?

-Nie nazywaj mnie tak podły kłamco!

-Powiesz co się stało czy będziesz tak krzyczeć?!

-Jak mogłeś zataić przede mną fakt, że jesteś chory?

Brunet znacząco posmutniał. Odłożył stare, pożółkłe karki papieru.

-Jess ci powiedziała?

-Nie, Agnes.

Chłopak zbliżył się ku mnie. Objął mnie rękoma i pozwolił wtulić się w swój tors.

-Bałem się.

-Czego?

-Że cię stracę jak ci powiem o tym, bo która dziewczyna chcę psychola?

To trochę wyjaśnia, ale jak mógł tak długo ukrywać przede mną coś tak ważnego?

-Nie mów tak o sobie, a ja przecież nie jestem normalna i dlatego ja cię chce.

Podniosłam głowę i ustając na palcach, pocałowałam go, a on szybko odwzajemnił to serią buziaków w policzek.

-Będziesz jeszcze coś tu robił?

-Miałem już teoretycznie wrócić na dół.

-To może obejrzymy coś?

Zadając pytanie, uśmiechałam się szeroko.

-Czemu nie.

Schodząc po schodach poślizgnęła mi się noga. Na szczęście wylądowałam w objęciach chłopaka.

-Do salonu też cię zniosę, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy.

-Nie mam nic przeciwko.

Miłe chwilę przerwała Jess.

-Oliver, jest ważna sprawa. Moja kumpelka do której miałam się przenieść jutro, jeszcze nie wróciła.

O nie, wiem czym to pachnie. Każda minuta obecności jej w tym domu szkodzi związkowi mojemu i Olivera, ale nie wtrącałam się w ich rozmowę.

-I co?

-Mogę zatrzymać się jeszcze kilka dni?

-Kilka czyli ile?

-Trzy, cztery. Proszę.

Brunet głośno wypuścił powietrze z ust.

-Jak musisz.

Szczerze mówiąc wkurzała mnie ta jego 'dobrotliwość'. Owszem czułam się zagrożona. Po pierwsze to jest jego była dziewczyna, a po drugi przyznaję to bardzo niechętnie, ona jest ładna, nawet bardzo. Powracając jeszcze do tematu Agnes, możliwe że ludzie się zmieniają.

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz