#59 Wkurzający brat

335 38 15
                                    

Gdy wybiegłam z kawiarni Oliver od razu ruszył za mną. Na parkingu przed kawiarnią rozpoznałam samochód chłopaka i z całej siły pociągnęłam za klamkę od drzwi. Wiedziałam, że będą otwarte, ponieważ chłopak ma to w zwyczaju, że prawie nigdy nie zamyka samochodu. Twierdzi, że nie ma tam nic co mogłoby zostać skradzione. Zatrzasnęłam od razu drzwi za sobą i oparłam głowę o zagłówek fotela. Nie wiedziałam czy byłam bardziej zrozpaczona czy wściekła. Coraz bardziej podejrzewam, że mam w sobie swojego rodzaju magnez, który przyciąga psycholi. Nie musiałam długo czekać na Olivera. Wsiadł do samochodu i złapał mnie za rękę. Przez dłuższą chwilę wpatrywał mi się w oczy, a później zadał chyba najgłupsze z możliwych pytań. Przynajmniej mi się tak wydawało.

-Zwolnił Cię?

Miałam wtedy po prostu ochotę załamać ręce. 

-Jedzmy do domu.

-Pod warunkiem, że tam wszystko mi wytłumaczysz.

Przytaknęłam, to było najbardziej słuszne rozwiązanie, gdyby brunet dowiedział się jaką mi złożono propozycję napewno rzuciłby się na jego autora z pięściami. Chłopak odpalił silnik i opuściliśmy już znienawidzone przeze mnie miejsce. W połowie drogi ciszę przerwał Oliver.

-To jak? Powiesz co się stało?

Rozejrzałam się wokół.

-Nie jesteśmy jeszcze w domu z tego co zauważyłam.

Chłopak przewrócił oczami i ciągnął dalej rozmowę na temat o którym po prostu chciałabym już zapomnieć.

-Nie zachowuj się jak dziecko Morti.

Z wielką niechęcią opowiedziałam całe zdarzenie, oczywiście w dużym skrócie, jak zawsze zresztą. Reakcja Olivera była do przewidzenia. Po przejechaniu 3/4 drogi chciał zawrócić i 'porozmawiać' sobie z tym 'sukinsynem'. Cudem udało mi się go przebłagać, aby zawiózł nas do domu. Gdy weszłam do domu od razu rzuciłam buty w kąt i zaległam na kanapie. Gdy powoli odpływałam w objęcia Morfeusza usłyszałam głos nad sobą.

-Dlaczego ty zawsze musisz ściągać na siebie kłopoty?

Przetarłam wyschnięte od klimatyzacji w kawiarni oczy i umiejscowiłam je na chłopaka.

-Czy to moja wina?

-Może i nie, ale dlatego od początku mówiłem, że twoje podjęcie pracy będzie zbędne i nie przyniesie nic dobrego. No i zobacz nie pomyliłem się.

Momentami Oliver zachowuje się jak mój starszy, wkurzający brat.

-Daj mi spokój okej? 

-Nie wiem po co Ci to było.

Głośno wypuściłam powietrze z płuc.

-Przecież wiesz, że chciałam dobrze..

Zapadła cisza. Ponownie zamknęłam oczy i po chwili poczułam czyjeś ręce na udach. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej i zobaczyłam Olivera. Siedział przede mną z wielkim uśmiechem na twarzy. Objął mnie rękoma w tali i przyciągnął do siebie. Położyłam swoją głowę na jego ramieniu i wtuliłam się w tors chłopaka. Po dłuższej chwili wyszeptał mi do ucha:

-Wiem, że chciałaś dobrze, tylko nie rozumiem po co. Kocham Cie.

Nie podnosząc głowy odpowiedziała.

-Ja Ciebie też.

-Proszę Cie daj póki co sobie spokój z szukaniem nowej pracy, okej?

Przytaknęłam. Nie miałam sił na sprzeczanie się. Ostatni dni dały mi ostro w kość. Nagle moich uszu dobiegł znajomy dźwięk. Uwolniłam się z objęć chłopaka i zerknęłam na stolik, który stał obok kanapy. Tak, to był mój telefon. Po spojrzeniu na wyświetlacz zdałam sobie sprawę, że nie znam tego numeru, mimo to odebrałam. 

-Halo?

-Czy rozmawiam z Mortishią?

Głos po drugiej stronie słuchawki również nie wydawał mi się znajomy.

-Tak, a kto mówi?

-Z tej strony Noah, zostawiłaś u nas swój numer.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie zabijajcie za to, że tak długo nic nie wstawiałam >< Nie miałam po prostu czasu. Cierpię również na brak weny. Macie jakieś pomysły odnośnie fabuły lub bohaterów? Pomóżcie ;_;

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz