Minęły dwa kolejne, ponure tygodnie egzystencji Franka. Zimny i szary listopad zacieśnił na nim swoje szpony. Jego dzień wyglądał teraz następująco: wstawał pół godziny później niż zwykle, klął pod nosem o tym, jak to zaraz spóźni się na zajęcia, wypalał papierosa i de facto spóźniał się na zajęcia. Jakimś cudem przekonywał Gerarda, aby ten zaszantażował Beardsley'a i zwalniał ich z pierwszej godziny. Dziwił się, dlaczego profesor nie został jeszcze zamordowany przez pozostałych nauczycieli w tej szkole, ponieważ teraz chodzili na jeszcze mniej zajęć niż dotychczas. Aczkolwiek nie mogli nic na to poradzić. Gorąca kawa o ósmej trzydzieści pięć w sali wypełnionej uczniami dziesiątej klasy wszystko im wynagradzała. I przekonali się, że przez swoje poczynania nie byli najbardziej lubianymi osobnikami w liceum, lecz nie zamierzali tego zmieniać. Woleli, aby obcy ludzie mieli do nich pretensje ze względu na ich przebiegłość zamiast użerania się z nauką.
Gerard Way i Frank Iero nie przychodzili do szkoły, aby się uczyć i chcieli, aby wszyscy to w końcu zrozumieli.
Kolejnym punktem na liście szesnastolatka było dotrwanie do lunchu. Następnie kupował ogromną kawę i dzielił się nią z Gerardem w zamian za ciasteczka. Czasami siedzieli przy stoliku z Petem, który wydawał się być okropnie cichy, a kiedy indziej szli do przyjaciół Franka. I było to o wiele bardziej niezręcznie, niż mogli sobie to wyobrażać, ponieważ Alex nie zamierzał zrezygnować ze swoich przyjaciół, tylko, dlatego, iż wplątał się w jakąś kolejną homo-dramę. Od trzech tygodni dumnie unosił głowę, ukazując światu swój opuchnięty, siny nos. Frank mógł być niski, lecz potrafił wyrządzić szkody. Sam nie sądził, że byłby w stanie złamać komuś nos, jednak cieszył się z tej nabytej umiejętności. Wspomnienie bólu, jaki przeszył jego rękę po uderzeniu, wywoływał uśmiech na jego twarzy; chciał zapamiętać, jak świetnie się czuł, gdy rozdzielił wargi Alexa od Gerarda. Nie mógł się tym nacieszyć.
Serce Alexa nadal było złamane i zdawał sobie sprawę, że minie jeszcze dużo czasu zanim odbuduje swoją psychikę. Jednak z każdym, kolejnym dniem było odrobinę lepiej. Odrobinę mniej bolało, a świat miał odrobinę piękniejsze kolory. Oczywiście, mogło mieć to coś wspólnego z Jackiem Barakatem, który nie dawał mu spokoju na portalach społecznościowych od czasu, kiedy Frank z nim zerwał. Na początku starał się nie zwracać uwagi na wiadomości, lecz po tygodniu — gdy jego poczta oraz wszelkiego rodzaju skrzynki odbiorcze zostały zapełnione — wkurzył się. Odpisał z zamiarem przedstawienia długiego monologu, który miał być zdumiewającą listą wszystkich „przeciw", dlaczego nie powinni się z sobą kontaktować. Ale niedługo potem okazało się, że Jack Barakat nie był taki zły, jak zawsze o nim myślał i z chęcią chciał dowiedzieć się reszty ciekawostek o nim.
Od tego czasu bez przerwy z sobą pisali.
W tym czasie Frank próbował nie okazywać swojej ciekawości. Być może rozbił jego serce na milion kawałeczków i połowę zgubił, lecz i tak chciał wiedzieć, z kim się zadaje. Prawdopodobieństwo, iż wtajemniczyłby jakiegoś dziwnego dzieciaka do ich kręgu było ogromne. Oczywiście Frank zdawał sobie sprawę, jakim hipokrytą był, ponieważ on sam wprowadził Gerarda, który — nie oszukujmy się — mógł za dziesięć lat skończyć, jako zwariowana kocia-mama, a jego praca składałaby się z tworzenia fan artów na swojego majestatycznego Tumblra. Jednak Gerard miał niewyobrażalnie piękną twarz, a to sprawiało, że jego dziwne nawyki traktowano jak przeuroczy, kolorowy dodatek. Niemniej, Jack Barakat mówił jedynie o masturbacji, a Gerard Way o kotach, a to był argument, dzięki któremu Frank mógłby dowieść swego. Ponieważ on nie lubił się mylić i nie zamierzał tego robić.
Reszta dnia bywała zupełnie zwyczajna; kończył lekcje, przesiadywał do późna u Gerarda i wracał do domu, gdzie czekali jego rodzice. Frank nie mógł poradzić, jak wywrócić oczami. Od kiedy zaprzyjaźnił się z Gerardem, nie było dnia, kiedy to nie usłyszałby wykładu o tym, że nigdy nie ma go w domu, zadaje się z nieodpowiednimi ludźmi i nie stara się w szkole. Chłopak mógł zrozumieć wszystko. Przyjął do wiadomości rzeczy takie, jak swoje problemy w nauce, bałaganiarstwo, czy wulgarny język, lecz na wzmiankę o Gerardzie wybuchnął śmiechem. Pierwszy raz usłyszał to w dzień zerwania z Alexem. Zakładał, że zdążył przetelefonować do jego matki i wyżalić się. Doskonale pamiętał, co odparł na te zarzuty. Po prostu stanął na pierwszym stopniu schodów i wycierając łzy z oczów, powiedział: „Matko, ojcze... Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale chłopak, o którym macie tak złe zdanie i którego nigdy nie spotkaliście, tak naprawdę spędza swoje życie leżąc pod kocami, oglądając koty w Internecie i jedząc czekoladowe ciastka na lunch. Jeżeli grożąca mu cukrzyca czyni go niebezpiecznym, w takim razie obydwoje musicie być strasznymi ludźmi; widziałem to ogromne ciasto w kuchni. Normalnie, prawdziwi z was przestępcy!"
CZYTASZ
Jacket Slut • Frerard
Fanfiction❝Czy nosisz coś innego oprócz tych cholernych kurtek, Way?❞ ❝Bielizna się liczy?❞ ➸ Historia opowiada o nastoletnim emo bałaganie - Gerardzie, który ma małą obsesję na punkcie Tumblra, kotów, kurtek i kawy. Jest w szkole znany z tego, że świetn...