— Zadzwoń do drzwi.
— Nie zamierzam do nikogo dzwonić.
— Nie każę ci do „nikogo" dzwonić, bo drzwi są rzeczą.
— Co?
— Są przedmiotem.
— O czym ty pierdolisz?
— Nieważne — wymamrotał Dallon, naciskając na dzwonek przy drzwiach.
W krępującej ciszy stał z Frankiem u progu domostwa Way'ów, czekając aż ktoś im otworzy. Przeskakiwał z nogi na nogę, nie przepadając za obecnością Franka. Zważywszy na okoliczności w jakich się znaleźli, było to szczególnie niekomfortowe. On — nie wiedzący, co mógłby powiedzieć, aby cała ta sytuacja była chociaż odrobinę mniej bolesna oraz Frank — zdenerwowany, poirytowany i piekielnie uciążliwy. Cały czas rozmyślał tylko o jednym.
Od zdarzenia na zielonych połaciach liceum minęło kilka dni. W tym czasie Frank starał się głównie nie zwariować, jednak nie sądził, że szło mu to jakoś wyjątkowo dobrze. Chodził w kółko po swoim zaśmieconym pokoju, palił nadmierne ilości papierosów, mało spał, rzadko cokolwiek jadł. Myśli w jego głowie skupiły się jedynie — na Gerardzie oraz na tym, co teraz będzie. Bardzo bał się przyszłości. Analizując swój związek wiedział, że do tej pory mieli swoje wzloty oraz upadki, aczkolwiek wszelkie te zaburzenia były nieszkodliwe. Ośmieliłby się powiedzieć, że nawet dodawały pikanterii tej relacji. Frank nie sądził jednak, że mógłby znaleźć się w takiej sytuacji, kompletnie bezradny. Jak mógłby pomóc Gerardowi? Sam tego nie wiedział. Jego chłopak zawsze był dosyć enigmatyczny (żeby nie powiedzieć, że skomplikowany), jednakowoż wykazywał zawsze oponowanie oraz spokój ducha. Ostatnia sytuacja wstrząsnęła nim dogłębnie, nie był na nią przygotowany.
Przez te parę dni odbył wiele telefonicznych rozmów, które doprowadziły go donikąd. Każdy miał swoje złote rady, za które dziękował, lecz żadnej nie wykorzystywał. Po prostu nie pasowały do osoby jaką był Gerard. Szukał rozwiązania prostego, jednakże wystarczająco silnego, aby wstrząsnąć swym partnerem. Szukał czegoś, co zapewniłoby uczucia podobnego do emocjonalnych elektrowstrząsów — potargało nerwy Gerarda, aby doprowadzić je do porządku. Słodkie słówka oraz czułe gesty nie dawały tutaj rady. Nie miały prawa zadziałać tym bardziej, że obiekt zainteresowania próbował się odgrodzić od wszystkich. Nie wychylał się ze swojego pokoju. Donna zanosiła mu posiłki, pukała w drzwi i odchodziła, aby ten mógł się w ciszy pożywić. Po godzinie wracała, aby zabrać brudne talerze z korytarza. Nie zachęciła go kawa, słodycze ani papierosy. Gerard od pięciu dni nie zagościł w kuchni, a jego mama wiedziałaby o tym, ponieważ specjalnie wzięła urlop, aby być z nim w tych trudnych dla niego chwilach.
Frank rozmyślał o wszystkich rzeczach, które miały miejsce w ciągu tych paru dni, gdy drzwi do domu zostały szeroko otwarte. Jego spojrzenie skrzyżowało się z zimnymi oczami młodszego Way'a. Wyrażały one pogardę, aczkolwiek ten nic nie powiedział. Stanął z boku i czekał aż Frank oraz Dallon wejdą do środka, aby zamknąć drzwi. Frank ściągnął brudne buty i zostawił je w korytarzu, nie martwiąc się o to, aby je poprawić. Zapewne w ogóle ich by nie zdejmował, gdyby przez całą drogę Dallon nie wypominał mu zupełnego braku kultury oraz dobrego wychowania przez to, jak pokłócił się z jednym klientem w kawiarni dosłownie o nic. Tymczasem Dallon ułożył swoje obuwie w prostej linii z innymi, po czym poprosił Way'a o zawieszenie swojej katany. Ten jedynie przytaknął, zadziwiony zachowaniem jednego ze znajomych swojego głupiego brata.
Tego dnia wszystkie znakomitości szkoły postanowiły zjawić się w salonie Donny, niezwykle dokładnie wymytym na tę okazję. Kobieta cały zeszły dzień wycierała kurze, czyściła dywany, kanapy, a nawet fotografie, które wisiały na ścianach. Została uprzedzona o niezwykłym spotkaniu, które właśnie tego dnia miało odbyć się w jej domku. Wydarzenie to było szczególne między innymi dlatego, że ona — Donna Way — również miała w nim uczestniczyć. Na tę okazję specjalnie założyła swoje ulubione czarne spodnie, które zawsze nosiła, gdy miała ważne spotkanie w pracy oraz nieco wytarty żakiecik z wyeksponowanym wcięciem w talii oraz kwiatami róży na rękawach. Ułożyła perfekcyjnie włosy i czekała na całą zgraję rozbrykanych nastolatków, którzy mieli u niej zagościć. Jednakże, gdy po raz pierwszy tego dnia usłyszała dzwonek do drzwi, nie sądziła, że stanie przed nim dwójka mężczyzn w średnim wieku, z bukietem tulipanów oraz butelką wina.
CZYTASZ
Jacket Slut • Frerard
Fanfiction❝Czy nosisz coś innego oprócz tych cholernych kurtek, Way?❞ ❝Bielizna się liczy?❞ ➸ Historia opowiada o nastoletnim emo bałaganie - Gerardzie, który ma małą obsesję na punkcie Tumblra, kotów, kurtek i kawy. Jest w szkole znany z tego, że świetn...