33: Burza przyjacielem niektórych.

3K 254 341
                                    

      Westchnął przeciągle, przecierając zaspane oczy po południowej drzemce. Oparł ramię o futrynę i przeciągnął się. Nie wiedział, która była godzina. Jego telefon padł, a brak prądu uniemożliwiał naładowanie baterii. Bezmyślnie chodził po domu, wciskając włączniki światła. Udając się do niedużego salonu na parterze, potknął się o leżącą na podłodze torebkę Donny. Przeklął pod nosem przez ból, jaki poczuł. Przeszywał jego mały palec. Jęknął i pochylił się, aby rozmasować obolały członek. Nie mógł znieść faktu, że było aż tak ciemno.

      Wypowiedział imiona swojej matki oraz brata, aby sprawdzić czy był sam. Odkąd Frank postanowił wrócić do swojego domu rodzinnego zaledwie parę dni temu, to miejsce
wydawało się o wiele cichszym niż w istocie było. Upewniwszy się kilka razy, wzruszył ramionami i wystawiając ręce przed siebie, próbował odnaleźć kuchnię. Był głodny. Wymacałam ścianę i przytrzymując się jej, trafił do pomieszczenia. Szybko znalazł prawie rozładowaną latarkę, która pomogła mu w zlokalizowaniu świeczek. Gdy mrok się rozgromił, Gerard zgasił
zapałkę i otworzył lodówkę.

      Wyciągnął masło orzechowe. Usiadł przy stole i wyjadał je za pomocą noża do smarowania. Spoglądał przed siebie, co chwila skupiając się na jednej z zapalonych świeczek. Nie było to dużo, ale był w stanie ujrzeć rzeczy znajdujące się blisko źródła światła. Chłopak oblizał nóż, a następnie wyciągnął nogi, układając je na krześle obok.

      Był znudzony. Niesamowicie. Wiosenna przerwa trwała w najlepsze i wszyscy jego znajomi właśnie w tym momencie robili coś nielegalnego, podczas gdy on spał i marudził na
swoje życie. Od dwóch dni nie brał prysznicu, a jego włosy były przetłuszczone. Ostatnie czterdzieści osiem godzin spędził w tych samych ubraniach; luźnej koszulce z obciętymi ramionami oraz w odrobinę za dużych spodniach dresowych, przez które musiał trzymać je, gdy się przemieszczał. Najgorszym w tym wszystkim był fakt, że nawet nie mógł wejść na Tumblra z powodu braku prądu.

― Na litość boską ― wymamrotał, rzucając nóż na stół. Leniwie podniósł się z siedzenia i podszedł do okna. Pochylił się nad petuniami swojej matki i powoli podniósł żaluzje. Skrzywił się, gdy zobaczył chaotyczną burzę na dworze.

      Kolejna rzecz, która krzyżowała jego plany. Podrapał się po brodzie. Gerard zapalił papierosa. Wyszedł na taras. Deszcz ozdobił drewnianą podłogę. Postawił parę kroków naprzód, mocząc stopy w wodzie. Było na tyle zimno, aby poczuł przyjemny, orzeźwiający chłód. Przyglądając się okolicy, w oddali dostrzegł trzepoczącą przez porywisty wiatr flagę Stanów Zjednoczonych Ameryki, połamane gałęzie na chodniku oraz samochód jadzący w oddali. Zmrużył oczy, obserwując, jak pojazd powoli zbliża się. Zaczął zastanawiać się, kto normalny wybierał się na przejażdżkę w taką pogodę?

      Gdy samochód zatrzymał się przed jego domem, rozważał szybką i mało dyskretną ucieczkę do środka, jednak gdy szyba poszła w dół i Dallon wystawił swoją głowę, zmienił swoją decyzję. Po chwili ze środka wysiadł Frank, cały przemoczony oraz irytujący jak zawsze.

― Co tutaj robisz? ― zapytał Gerard, gdy Frank podbiegł na werandę. Dallon odjechał po chwili, pozostawiając dwójkę nastolatków samych.

― Przyszedłem na mleko sojowe i ciasteczka. ― Wzruszył ramionami. Na jego ramieniu znajdował się dżinsowy plecak wypchany do pełna. ― Ewentualnie na kawę.

― Wchodź, ty mój romantyku.

      Gerard otworzył szerzej drzwi. Nie spuszczając wzroku z jego twarzy, czekał aż wejdzie do środka. Zapanowała cisza, którą wypełniali jedynie odgłosami swoich nierównomiernych oddechów. Frank otworzył wargi, próbując coś powiedzieć. Gdy Gerard nie przestał go obserwować, zamknął swoje usta i kręcąc głową, wszedł do środka, wymijając chłopaka bez żadnego, zbędnego słowa. Siedemnastolatek odchylił głowę do tyłu, opierając ją
na zimnej framudze.

Jacket Slut • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz