Poniedziałek. Najgorszy dzień, jaki może istnieć. Źródło wszystkich smutków, rozpaczy oraz całego zła. Diabeł z Supernatural to przy poniedziałku dobry aniołek, który połamał sobie swoje malutkie skrzydełka, gdy spadał na Ziemię. Poniedziałek. Dźwięki ody do greckich bogów, którzy mieliby uchronić ludzkość przed nieuniknionym. Poniedziałek. Nikt tak naprawdę go nie lubi, jednak nadal próbuje. I wszyscy mieli go już dosyć. Wszyscy uczniowie Belleville High woleli zaprzedać dusze, niż spędzić kolejny, przygnębiający poniedziałek w szkole, gdzie każdy każdego nienawidził, a Frank i Gerard od godziny ósmej rano byli niezwykle irytujący. Jednak ten poniedziałek miał być wyjątkowy. Ostatni oraz upragniony, ponieważ był to ostatni poniedziałek przed przerwą świąteczną.
Dokładnie. Uczniowie Belleville High mieli opuścić szkołę w piątkowe popołudnie niczym banda dzikich zwierząt oraz rozpocząć dwutygodniowe leżenie w łóżku i ewoluowanie w bezkręgowce. Potrzebowali tego. I być może wszyscy cieszyliby się, gdyby nie fakt, iż ostatni tydzień był również okresem egzaminów końcowych, na które nikt nie był przygotowany. Nieważne, ile razy wspominał o nich dyrektor Duchovny i ile razy David z sekcji języka angielskiego powiedział, iż "ma to w dupie, więc inni też powinni mieć". Chociaż większość uczniów nie przykładała się do nauki — wszyscy byli zestresowani. No może prawie wszyscy. Podczas gdy ludzie z jego roku jedli lunch z głowami w książkach i zastanawiali się, czy nie popełnić samobójstwa na środku stołówki, Gerard jadł swoje czekoladowe ciastka i uważnie przyglądał się czołu Brendona, w tym samym czasie obmyślając różne teorie spiskowe, dotyczące genezy powstania takiego monstrum. Gerard po prostu musiał się dowiedzieć.
— Masz świetne czoło — rzekł Gerard, nie spuszczając wzroku z głowy swojego przyjaciela. Zastanawiał się, czy Brendon zgodziłby się odtworzyć na nim miniaturową (chociaż nie aż tak miniaturową) replikę obrazu "Ostatnia Wieczerza", wykonanego przez Leonardo Da Vinci.
— Dziękuję — odparł, posyłając mu ciepły uśmiech. Tak naprawdę nie miał absolutnego pojęcia, w co się pakował.
Z jakiegoś magicznego powodu siły się podzieliły. Brendon tego dnia usiadł z Frankiem, Gerardem i Petem, podczas gdy Kellin, Vic, Alex i Jack zajmowali stolik w centrum razem z Mikey'im. Nie było to wojna żadnego z ich przyjaciół, jednak oczywistym było, iż wraz z rozpadem ich przyjaźni owa paczka nie będzie miała podstaw, aby dalej istnieć. Gdy Frank i Alex zakończyli swój związek, jeszcze mogli to przeboleć, lecz definitywny kres przyjaźni Mikey'ego i Franka stawiał ich w niewygodnych pozycjach. Nie cierpieli się. Reszta nie mogła pozwolić, aby tak funkcjonować. Postanowili poczekać i zobaczyć, jak wszystko się ułoży. Vic i Kellin przyszli na stołówkę jako pierwsi i długo nie myśląc, zajęli miejsce, które okupowali od swojego drugiego roku w liceum. Wkrótce potem przybył Mikey w towarzystwie Alexa i Jacka, którzy nie widzieli przeszkód, aby dołączyć do swoich znajomych. Natomiast Frank z Gerardem wpadli później — w połowie lunchu. Zajęli miejsce obok Brendona, który postanowił się pouczyć "w ciszy" oraz Pete'a, który szukał swojego szczęścia na Tinderze. I tak, Pete nie miał wyrzutów sumienia, iż kłamał o swoim wieku.
— Po co się tyle tego uczysz? I tak idziesz na tutejszy uniwerek. — Gerard poprawił swoją kurtkę, nie zdejmując wzroku z Brendona.
— Żartujesz sobie? Moi rodzice mnie zabiją. Zapomniałeś, że mój ojciec jest pastorem?
— Cóż, Brendon, jakoś nigdy nie przejąłem się na tyle, aby sprawdzić wiarygodność tej informacji. — Wywrócił oczami. — No i nie chodzę do kościoła.
Ostatnimi czasami relacja Brendona i Gerarda nabrała tempa. Doszło nawet do tego, iż wymienili się swoimi numerami, a Gerard nie zapisał go w swojej liście kontaktów jako "ogromne czoło". No dobrze — zrobił to, ale po chwili usunął, a to jedyne, co się liczy. W dodatku Gerard wspierał Brendona. Po jego nieudanej randce jako pierwszy zaoferował mu ramię do wypłakania, gdyby tego potrzebował. W ostateczności skończyli u Gerarda na seansie kinowym, a Mikey co godzinę wychodził od siebie z pokoju i próbował podsłuchać, o czym rozmawiają. Młodszy z braci Way czuł się odrobinę urażony faktem, iż Brendon wybrał Gerarda a nie jego na powiernika jego sekretów. Skończyło się na tym, że Mikey z nudów założył konto na Tumblrze i całą noc spędził na tworzeniu własnego bloga. Rano czuł się żałośnie.
CZYTASZ
Jacket Slut • Frerard
Fanfiction❝Czy nosisz coś innego oprócz tych cholernych kurtek, Way?❞ ❝Bielizna się liczy?❞ ➸ Historia opowiada o nastoletnim emo bałaganie - Gerardzie, który ma małą obsesję na punkcie Tumblra, kotów, kurtek i kawy. Jest w szkole znany z tego, że świetn...