Dyrektor Duchovny jak przez mgłę pamiętał swój pierwszy dzień w miejscowym liceum. Jako człowiek wykształcony oraz światowy jeszcze przez wiele miesięcy nie potrafił wpasować się do panujących tutaj warunków. W toaletach zawsze brakowało papieru, na szafkach szkolnych widniały obraźliwe hasła oraz ksenofobiczne treści, a uczniowie dwunastych klas zachowywali się, jakby to oni tutaj rządzili. Panoszyli się wszędzie oraz rozprzestrzeniali tę zarazę. David chciał to zakończyć.
Dwadzieścia jeden lat temu, gdy pierwszy raz zawitał do pokoju nauczycielskiego, a jego entuzjazm do pracy z młodzieżą został wyśmiany, mężczyzna wydawał się zupełnie innym człowiekiem niż teraz. Nosił szelki, pozwalał swoim włosom rosnąć, a broda na jego twarzy rosła i rosła w nieskończoność. Młody, świeżo po studiach oraz przystojny. David miał wszystko, czego pragnął człowiek. Znalazł dobrą, stałą pracę, o którą nie musiał się martwić, jego dziewczyna przypominała modelkę z okładki, a owłosienie na jego nogach nie dawało mu się jakoś szczególnie we znaki.
Wraz z upływającymi latami David zrozumiał, że praca nauczyciela biologii w problematycznym liceum z bandą dzieciaków, które miały zawsze przy sobie noże, mogła być ciężka oraz uciążliwa. Dochodziło do sytuacji, gdy nie miał wolnych weekendów, a przerwy świąteczne spędzał na rozwiązywaniu konfliktów swoich wychowanków oraz sprawdzaniu klasówek. I mimo tego wszystkiego, David Duchovny był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy po piętnastu latach pracy w tej nędznej szkole, mianowano go na dyrektora. Sam już nie wiedział, czy to dlatego, że był najodpowiedniejszą osobą, czy może idealnie pasował do ich poziomu.
Sześć wiosen później znajdował się tu — w swoim gabinecie, w którym widniało multum przedmiotów nie nadających się do nauczania. David zaczął powoli rezygnować z kariery wielkiego profesora biologii i przekazał pałeczkę Benowi Barlowowi, w którym widział swojego następcę. On również wydawał się być odporny na ten byle jaki urok Belleville, w imię czego człowiek stawał się powolniejszy oraz mniej wydatny. Oni wszyscy przez to przechodzili.
— Pieprzone papiery — wymamrotał dyrektor, nie spuszczając z oczu pliku z dokumentami, który dekorował jego biurku.
— Co tym razem się stało? — zapytał nauczyciel języka angielskiego, siedzący naprzeciwko dyrektora. Mężczyzna uważnie przyglądał się mu, wyciągając nogi na biurko oraz zakładając ręce na piersi. — Mam nadzieję, że nie jestem w to wmieszany.
— Nie martw się. Chodzi jedynie o Gerarda i godziny, które opuścił w ostatnim miesiącu. — Ciężko westchnął, następnie rozluźniając swoją sylwetkę. — Cholera, przez tego dzieciaka mam na głowie tonę zażaleń oraz rozgniewanych nauczycieli, którzy mają pretensję o to, że „zaniedbuję jego edukację". Przecież to absurdalne!
— Uwielbiam Gerarda — przyznał Tennant, posyłając dyrektorowi uśmiech. — Zawsze przychodzi na moje zajęcia, choć nie jest na nie zapisany, chodzi robić mi kawę i drażni Henry'ego. Gdybym mógł, adoptowałbym go.
— Cieszę się, że przynajmniej jeden nauczyciel ma o nim dobre zdanie. — Westchnął. — Muszę coś zrobić z jego sytuacją jeszcze do końca tego semestru. Inaczej zostanę zamordowany przez radę pedagogiczną.
— Nie musisz się niczego bać. — Lekceważąco machnął dłonią. — Nie mają takiej władzy.
— Ale będą ją mieć, jeżeli moja głowa poleci. Pobawimy się w Wielką Rewolucję Francuską, a ja zostanę pierwszą osobą, która skorzysta z gilotyny.
— Ktoś tutaj jest pesymistą...
— Raczej realistą, David. Muszę zapanować nad sytuacją, dopóki jeszcze mam czas. W innym wypadku — będzie źle.
CZYTASZ
Jacket Slut • Frerard
Fanfiction❝Czy nosisz coś innego oprócz tych cholernych kurtek, Way?❞ ❝Bielizna się liczy?❞ ➸ Historia opowiada o nastoletnim emo bałaganie - Gerardzie, który ma małą obsesję na punkcie Tumblra, kotów, kurtek i kawy. Jest w szkole znany z tego, że świetn...