Nadszedł kolejny piątek. Po całym tygodniu spędzonym z bandą uciążliwych, złośliwych nastolatków, profesor Beardsley mógł wreszcie odetchnąć. Oczywiście, czekało go najpierw przetrwanie paru godzin lekcyjnych w piekle zwanym „szkołą", ale nie liczyło się to, gdyż jego kawa nie była tylko gorąca, lecz również słodka, co można uznać za wielkie osiągnięcie w tej placówce. Mężczyzna zakupił na własną rękę kilogram cukru, który schował w metalowej puszce — zabezpieczonej kłódką szyfrem. Uważał, że jest to szczyt geniuszu. W końcu nikt, a w szczególności uczniowie liceum, nie byłby w stanie odgadnąć hasła. Tak się złożyło, że już wkrótce mężczyzna sam miał wymazać je ze swojej pamięci, jednak do tego czasu zamierzał rozkoszować się każdym kubkiem dobrej kawy, jaki sobie zrobił.
Profesor wpuścił swoją pierwszą klasę do środka. Ponieważ był dziś piątek, zaczynał pracę, użerając się z Frankiem Iero, Kellinem Quinn, Alexem Gaskarth i Michaelem Way. Może właśnie dlatego poczuł się taki szczęśliwy (a może była to zasługa piętnastolatka o imieniu Mike Fuentes, który sprzedawał mu środki odurzające i czekał właśnie na niego w łazience na pierwszym piętrze), gdy dostrzegł jedynie jednego chłopaka z tej przeklętej czwórki. Frank przywędrował do klasy jako ostatni. Marudząc pod nosem, jak to mógł zostać dziś po prostu w domu, zamknął za sobą drzwi od klasy i udał się na swoje stare miejsce. Choć nie chciał spędzać czasu z Alexem, w tamtej chwili doceniłby nawet jego kompanię. Kolejnym punktem, który dokładnie analizował, była sprawa Gerarda. Nie było normalnym, aby się nie zjawił w piątkowy poranek na zajęcia artystyczne. Przecież to niemożliwe, aby naprawdę udał się na lekcje.
Henry Beardsley postanowił nie zduszać swego śmiechu i okazał swoją radość. Wokół jego oczu pojawiły się zmarszczki, kawa nabrała wyraźniejszego smaku, a szkolne WI-FI zaczęło szybciej działać. W tamtej sekundzie świat wydawał się być lepszy, a wzrok, który posyłałał mu Frank Iero nie znaczył nic. Dla mężczyzny oznaczało to ciszę, spokój oraz łatwą pracę. Kolejnym, pozytywnym aspektem był brak Gerarda. Profesor mógł znieść wiele, ale w momencie, gdy w grze chodziło o pretensjonalnego siedemnastolatka, który próbował wmówić wielokrotnie dyrektorowi Duchovny, że był molestowany przez nauczyciela plastyki — zamierzał wykorzystać każdą, nadarzającą się okazję, by spędzić miło czas bez niego. Nauczycielowi zaczęło się wydawać, że dobra karma nareszcie do niego powróciła i nawet nie będą mu potrzebne liczne tabletki od Mike'a z dziesiątej klasy.
W tym samym czasie, kiedy to Frank przestał posyłać mordercze spojrzenia swojemu nauczycielowi i zdążył uderzyć chłopaka, który siedział przed nim, ponieważ nie rozumiał, że musi się zamknąć, szesnastolatek umierał. Ułożył głowę na swojej ławce - zupełnie ignorując zadaną pracę. Nie zamierzał niczego rysować. Na pewno nie pieprzonych kwiatów w pieprzonej wazie. W dodatku wyjątkowo brzydkiej. Frank po tylu latach spędzonych w swojej kompletnie homo-paczce (nie oszukujmy się — Mikey idealnie tam pasował), przestał tolerować brzydkie rzeczy. Wielokrotnie, gdy jego matka zakupiła coś, spotykało się to z krytyką nastolatka. Następnie miała miejsce kłótnia i Frank wybiegał do swojego pokoju, krzycząc o tym, jak to nikt go nie rozumie.
Zamiast tego, chłopak wyjął telefon z kieszeni swoich spodni. W przeciwieństwie do Gerarda, Frank nie ubierał się jedynie w niesamowicie ciasne rzeczy, które zabierały mu możliwość nagłych ruchów oraz komfortu. Lubił swoje luźne, za duże rzeczy. Tego dnia nie mógł być bardziej za nie wdzięczny, gdy bez problemu urządzenie znalazło się w jego rękach. Nie upewniając się, czy ktoś patrzy, czy kogoś to w ogóle obchodzi, odblokował swój telefon, wpisując hasło „18241", po czym spojrzał się na swoją tapetę. Cicho westchnął, a uśmiech automatycznie wparował na jego twarz. Jego humor uległ automatycznej poprawie, kiedy zobaczył zdjęcie jego i Gerarda. Selfie zostało wykonane tuż po ostatnim obiedzie w domu Iero, kiedy to wrócili do siedemnastolatka i stwierdzili, że obydwoje świetnie wyglądają. Ku zaskoczeniu Franka — jego przyjaciel szybko pobiegł do swojej tajemniczej komody, następnie wyciągając różową tiarę, którą założył na głowę szesnastolatka. Była to jedna z jego lubionych fotografii. Obydwoje uśmiechali się i wyglądali po prostu na szczęśliwych z powodu swojej obecności. Chłopak wywołał parę kopii, aby nigdy go nie opuszczało.
CZYTASZ
Jacket Slut • Frerard
Fanfiction❝Czy nosisz coś innego oprócz tych cholernych kurtek, Way?❞ ❝Bielizna się liczy?❞ ➸ Historia opowiada o nastoletnim emo bałaganie - Gerardzie, który ma małą obsesję na punkcie Tumblra, kotów, kurtek i kawy. Jest w szkole znany z tego, że świetn...