37: Triumf nieuków.

473 73 25
                                    

Rok szkolny dla Gerarda oraz jego znajomych dobiegał końca. Doczekali się słonecznych dni oraz ciepłych nocy, kiedy to można było wykradać się przez okno i godzinami leżeć na trawie z dobrym towarzystwem. O tej porze roku nikt nie mógł skupić się już na nauce. Książki odkładano w kąt, gdzie leżały dniami, jedynie pokrywając się kurzem. Korytarze z dnia na dzień pustoszały, podobnie jak klasy. Podczas przerwy na lunch większość osób kumulowała się przed szkołą oraz na boisko, korzystając z uroków pogody. Kwiaty pięknie pachniały, drzewa powiewały, wygwizdując rozmaite historie, pszczoły napędzały świat do życia, a słońce przyjemnie ogrzewało odkrytą skórę ramion. Wakacji oczekiwano w napięciu.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni wszyscy przeżywali przygotowania do tej uroczystej chwili. Choć Frank nie chciał się przyznać, nawet on był rozczulany. Jednakże miał on trochę inne pobudki; czekał go jeszcze rok nauki. Wakacji oczekiwał, ale robił równie mało obecnie, co podczas przerwy letniej. Natomiast jego chłopak kończył swoją przygodę z ich słynnym liceum. Oznaczało to, że już nigdy nie pójdą razem na wagary, nie zapalą papierosów, mówiąc, że idą do łazienki czy też razem nie będą denerwować nauczycieli. Czuł, że kończy się pewien etap i nie może temu zapobiec. Czy było to złe, czy może dobre dla niego — sam jeszcze nie wiedział. Próbował analizować całą sytuację, zapisywał nawet na kartce jej plusy i minusy, jednak wszystko to było bezcelowe. Wiedział, iż równie dobrze może siedzieć na tyłku i czekać na dalszy rozwój wydarzeń — toteż tak uczynił.

Ostatni rok miał wcześniej zakończenie. Była to ceremonia, podczas której uczestniczyła cała szkoła. Wypadało wtedy ubrać schludne ubrania, nie śmierdzieć papierosami, a nawet wzorcowo zachowywać się. Wszyscy to wiedzieli i z jakiegoś powodu szanowali. Tego dnia nawet najgorsi uczniowie ubrali białe koszule i ułożyli swoje włosy. Frank spędził w łazience wyjątkowo dużo czasu rano, aby ogolić swój lichy zarost oraz wyperfumować się. Włosy uczesał, kolczyki wyjął. Jego oczu nie zdobił eyeliner. Wyglądał niesamowicie czysto, można by rzecz, że wręcz nudnie, aczkolwiek odpowiednio. Uśmiechnął się do odbicia w swym lustrze i poszedł po marynarkę, którą planował założyć tego dnia. Wszystko musiało być wzorowo.

Frank robił to wszystko dla Gerarda. Gdyby nie on, ten nie zmieniłby tego dnia nawet skarpetek. Jednak postanowił przełamać się i nie przynieść wstydu swojemu chłopakowi. Iero bardzo się starał, aby wszystko było między nimi dobrze. Od przegranego konkursu minęło trochę czasu — Gerard się uspokoił, przestał wyładowywać swoją złość na innych, a nawet wychodził do ludzi, choć nadal miał problem z patrzeniem wszystkim w oczy. Wydawało się, że relacja Franka i Gerarda również wracała do normy. Spotykali się prawie codziennie, całowali, aczkolwiek czuć było między nimi dziwne napięcie, którego nikt nie potrafił wytłumaczyć. Stali się sobie bardziej oziębli, czasami nawet wybierali towarzystwo innych nad swoje. Jednak żaden z nich nie chciał poruszać tego tematu. Liczyli, że wszystko samo z biegiem czasu się wyprostuje.

Przez swą poranną pielęgnację Frank był spóźniony na uroczystość. Popędził na dół, gdzie wybłagał matkę, aby ta zawiozła go do szkoły. Chwilę zajęło zanim zgodziła się to uczynić — nie wahała się, po prostu zaskoczył ją wygląd jej syna. Dopiła kawę do dnia, a następnie wyszła wraz z Frankiem. Sama nie mogła uczestniczyć w tym wydarzeniu, z trudem znalazła czas, aby dostarczyć swego jedynaka na miejsce. Gasząc samochód ucałowała Franka w policzek i życzyła mu dobrej zabawy. Chłopak wzdrygnął się, nie rozumiejąc, jak mógłby bawić się dobrze w momencie, gdy jego chłopak właśnie kończy szkołę. Potrząsnął głową i udał się na szkolne boisko, gdzie co roku odbywało się zakończeniu roku ostatnich klas. Zobaczył przed sobą tłum ludzi. Wszyscy zajęli należyte miejsca. Na zmontowanym podeście przemawiał dyrektor Duchovny, wspominając wszystkie gorszące rzeczy, które zadziały się tutaj przez rocznik Gerarda (z nim na czele, rzecz jasna). Frank stanął za ostatnim rzędem, uważnie przyglądając się całemu wydarzeniu. Najstarszy rocznik siedział tuż przed mównicą, uważnie wsłuchując się w ostatnią mowę Davida jaką mieli kiedykolwiek usłyszeć.

Jacket Slut • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz