28: Długa droga do Waszyngtonu.

2.2K 224 108
                                    

       Chociaż trudno w to uwierzyć, zima w New Jersey nie trwała wieczność. Zimno w końcu ustało. Śnieg zaczął topnieć, a rośliny rozkwitać. Zniknęły zaparowane szyby autobusów, rozjaśniło się. Porzucono wreszcie zimowe kurtki, a co nieliczni wsadzili czapki oraz szaliki do szaf, jednak większość nie miała takiego problemu. Luty dobiegał końca. Drugi semestr ciągnął się w najlepsze. Każdy uczeń z niecierpliwością odliczał dostatnich chwil roku, a dyrektor Duchovny zaczął pijać melisę litrami. Nadeszła pora, kiedy każdy nauczyciel czuł się wykończony przez te jakże wybitne jednostki, które skończyły w ów liceum.

      Niektórzy uczniowie Belleville High mieli wystarczająco dużo szczęścia oraz uroku osobistego, aby wybrać się wraz z Davidem na najbardziej wyczekiwaną wycieczkę tego semestru. I najdziwniejszym w tym wszystkim był fakt, iż dyrektor zgodził się puścić na nią Gerarda, Franka oraz paru innych rozrabiaków. Większość nauczycieli uważała ten pomysł za idiotyczny. Spoglądali sceptycznym wzrokiem na tego człowieka oraz zastanawiali się, dlaczego to właśnie on mógł jechać sobie do Waszyngtonu, gdy reszta z nich musiała użerać się z rodzicami uczniów podczas konsultacji. Jedno było pewne: brak Franka oraz Gerarda w szkole mógł poprawić tego tygodnia humor dyrektorowi.

      Wyjechali tuż o świcie. Mieli ponad trzysta kilometrów do pokonania oraz tonę frytek zakupionych w pobliskim McDonald's. Rozsiedli się wygodnie w autokarze. Los sprawił, iż na samym końcu usiedli Frank, Gerard, Brendon, Pete, Lindsey oraz Tom. Mieszanka wybuchowa. David nie zamierzał tego jakoś szczególnie odczuć na swojej osobie. W jego planach było przespanie paru godzinek i przeczytanie jego ulubionej książki. Sprawy organizacyjne oraz pilnowanie młodzieży zamierzał pozostawić profesorowi Beardsley'owi, który został wmieszany w tę wycieczkę. Nie chciał, dwukrotnie rozpłakał się w dniu, kiedy o tym usłyszał i nie był pewien, czy jakiekolwiek leki będą w stanie pomóc mu przetrwać tę wyprawę, jednak na razie był żywy, a jego puls umiarkowany. Chciał zobaczyć, czy podoła.

      Gdzieś po środku ulokowana została nowa nauczycielka języka francuskiego. W miarę młoda oraz niezwykle profesjonalna. Dopiero po poznaniu jej, Frank uświadomił sobie, jaki błąd popełnili. Pewnie, Pani Żabie Udka mogła od nich trochę wymagać, lecz nigdy nie czepiała się, że przez cztery lata nie byli w stanie nauczyć się podstaw. Wielokrotnie nakrzyczała na niego oraz sporządziła o nim długie notatki, które potem wylądowały u dyrektora, a nie minęły nawet trzy tygodnie od kiedy zagościła w Belleville. W dniu wyjazdu byli równie negatywnie nastawieni na jej osobę. Przez pierwszą godzinę jazdy Frank bacznie przyglądał się nowej nauczycielce, podczas gdy Gerard nie szczędził mu komentarzy na ten temat. Wygodnie rozsiadł się w swoim siedzeniu, wyciągnął nogi na udach swojego chłopaka i zaczął długą, irytującą farsę. Nic dziwnego, że wkrótce cały autobus miał go dość.

― Jakim cudem pozwolili Ci z nami jechać? ― zapytał Brendon, gdy po raz kolejny oberwał od Gerarda fistaszkiem w twarz.

― Lubią mnie, co ja Ci poradzę. ― Wzruszył ramionami. ― Zawsze lubili i zawsze będą...

― W jakim Ty świecie żyjesz? ― zakpił Frank, spoglądając na twarz swojego chłopka. Złośliwie się uśmiechnął i postanowił poczekać na odpowiedź, bacznie przyglądając się jego buzi.

― Nie kwestionuj tego, Frank. Fakty są takie, że David mnie uwielbia i gdyby tylko mógł, adoptowałby mnie.

― Wierz dalej w rzetelność Davida, wierz. ― Frank poklepał chłopaka po ramieniu.

― Beardsley nie wytrwa tej wycieczki, mogę się założyć ― rozpoczął temat Brendon. ― No chyba, że cały czas będzie na prochach, ale nie sądzę, aby tyle ich ze sobą zabrał.

Jacket Slut • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz