Cztery dni po jakże udanym sylwestrze młodzież z okolic Belleville została zmuszona, aby ponownie rano wstać, jakimś cudem nie powiesić się oraz udać do miejsca, którego szczerze nienawidzili — do szkoły. Nikt nie ukrywał tego, nie chcieli tutaj być. Pomimo wszystkich niedogodności tego poranka, nieogrzewany gmach szkoły był najgorszy. Dyrektor Duchovny od siódmej rano chodził w kurtce i krzyczał na swoich pracowników, a David podążał za nim krok w krok, pijąc gorące kakao. Nie było warunków, aby prowadzić zajęcia. Większość nauczycieli odpuściła sobie tego dnia i postanowiła włączyć swoim uczniom jakieś nudne filmy, które wygrzebali z biura dyrektora, gdy go nie było. Jednak inni postawili na dalszą edukację. Profesor Beardsley należał do tych osób. Opatulił się w koc, zrobił sobie gorącą kawę i mówił o sztuce Jacquesa Louisa Davida, podczas gdy jego uczniowie umierali z zimna. Nikt nie przewidział, że w piekle może być tak lodowato.
Jednym ze szczęśliwych wybrańców był Gerard. Od pół godziny posyłał nienawistne spojrzenia swojemu nauczycielowi, które ten postanowił lekceważyć. Według Henry'ego cudownym uczuciem było rozpoczęcie nowego roku od zdenerwowania Gerarda Way'a. Przyjemność powiększał fakt, iż jego kochany uczeń nie mógł nic na to poradzić. Musiał pogodzić się z tym, że wystarczająco ciepło się nie ubrał i że Henry Beardsley dorównywał mu ze swoimi umiejętnościami kieszonkowca. Niepostrzeżony wyniósł najcieplejszy koc ze szkolnego sekretariatu i nikt nie mógł go o to podejrzewać, ponieważ nawet tam nie gościł.
— Zabij się, Ty kutasie — wymamrotał Gerard, uważnie przyglądając się profesorowi.
Równie zadowolony wydawał się być Frank, którego tego dnia czekały dwie godziny z dyrektorem, który nadal uważnie go obserwował. Od jego wielkiej kłótni z Mikey'im, nie odpuszczał mu. No i miał co tygodniowe wizyty u szkolnego konsultanta, czego nie cierpiał. Jednak z powodu awarii ogrzewania Frank Iero cieszył się spokojem, którego mogliby mu pozazdrościć święci. Już po paru minutach, gdy Duchovny wyszedł, wcześniej ogłaszając im, iż ma rzeczy ważniejsze niż siedzenie tam i pilnowanie ich tyłków, szesnastolatek przerzucił swój prawie pusty plecak przez ramię i udał się na szkolny korytarz. Niepostrzeżenie przemknął obok grona pedagogicznego, które było zbyt zaabsorbowane zimnem,aby zwrócić uwagę na uciekającego Franka. Nie śpieszył się. Szedł równym, spokojnym krokiem, pogwizdując.
Minął parę sal, wystawił środkowy palec swoim znajomym, uśmiechnął się złośliwie w stronę Mikey'ego i udał się na niższe piętro. Tam, gdzie lekcje prowadził profesor Beardsley. Frankowi nigdzie się nie śpieszyło, ponieważ i tak nikt nie zwróciłby na niego uwagi, czy jakoś go ukarał. Zakładał, że nawet dyrektor, gdyby minął go na korytarzu, po prostu nie zwróciłby na niego uwagi. Wszystkim odbijało. Jeżeli uczniowie wynieśliby poza mury szkoły, że w lodowatym styczniu owa placówka skąpi na ogrzewaniu, byliby skończeni, a do tego nie mogło dojść. Dyrektor i David mieli w domu dwa psy, które musieli wyżywić. Nie mogli pozwolić sobie na stratę pracy.
Gdy dotarł pod klasę, w której lekcję miał jego chłopak, profesor Beardsley zdążył zakończyć na dziś prowadzenie zajęć i zadał swoim uczniom pracę na ocenę. Z błogim uśmieszkiem na twarzy ogłosił obecnym, iż muszą ukazać na płótnach, jak spędzili święta, co było dla Gerarda czymś okropnym, ponieważ ten chciał namalować otchłanie piekielne oraz siebie pośród tego wszystkiego. Naburmuszony zaczął leniwie szkicować swojego durnego kota w towarzystwie swojego durnego chłopaka, a obok nich wielką pizzę z podwójnym serem oraz salami, gdyż Gerard uwielbiał denerwować wegańskie podejście do świata Emily Orange, która siedziała dokładnie dwie ławki przed nim. Omiótł swym wzrokiem pomieszczenie, dopiero po minucie zatrzymując się na sylwetce Franka. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, obydwoje delikatnie uśmiechnęli się, widząc w tym jedyne rozwiązanie. Kąciki ich ust uniosły się do góry, a oczy nabrały delikatności.Gerard szybko schował swoje przybory do torby i uniósł rękę do góry z ostentacyjną teatralnością.
CZYTASZ
Jacket Slut • Frerard
Fanfiction❝Czy nosisz coś innego oprócz tych cholernych kurtek, Way?❞ ❝Bielizna się liczy?❞ ➸ Historia opowiada o nastoletnim emo bałaganie - Gerardzie, który ma małą obsesję na punkcie Tumblra, kotów, kurtek i kawy. Jest w szkole znany z tego, że świetn...