5.

8.8K 379 0
                                    

- pani jest siostrą Luke'a Stars'a ?
Spytał lekarz podchodząc do mnie
- tak mama już tu jedzie- powiedziałam dalej brnąc w kłamstwa. Uprzedziłam Sarę ( mamę Luka) o wszystkim. Była wdzięczna, że troszczę się o jej syna.
-dołączy do nas, a teraz proszę ze mną. Popatrzyłam po chłopakach błagającym wzrokiem żeby zaraz któryś czegoś nie palnął. Lekarz zamknął za mną drzwi do swojego gabinetu. Usiadłam na białym krześle a on naprzeciwko mnie tuż za biurkiem. 
- udało nam się uratować brata- powiedział- ale sytuacja nadal nie jest dobra, doszło do zatrzymania serca, mózg był niedotleniony . Nie wiemy do jakich zmian mogło to prowadzić.- powiedział lekarz spuszczając lekko głowę
-muszę go zobaczyć- powiedziałam
- ale tylko chwile- nie potrafił mi odmówić widząc oczy pełne łez . Wyszłam w drzwiach mijając się z mamą Luke'a. Poszłam wprost na oddział gdzie leżał, szorując dokładnie ręce przed wejściem. Leżał otulony białym prześcieradłem. Wszystko w okół było białe. Ściany, krzesła, łóżko... wszystko białe. Nawet jego twarz. Ta wesoła zrzędząca twarz... teraz była biała, wyssana z jakichkolwiek emocji... bałam się do niego podejść. Oprzytomniałam po minucie i już stałam przy nim. Dotknęłam jego ręki. Była ciepła.
- Luke, to ja Jula, wiem że mnie słyszysz. Wszyscy czekają aż wstaniesz wiesz? Musisz otworzyć oczy. Otwórz je dobrze? Niech wszystko będzie dobrze- błagałam. Siedziałam obok na krześle wpatrując się w aparaturę która wskazywała jego puls.
- kto mi będzie robił ściągi?- ciągnęłam dalej- wstawaj idioto! mam dość twoich żartów palancie! - i chcąc nie chcąc zalałam się łzami. Płakałam jak małe dziecko. A co jeśli coś z nim nie tak? Jak naprawdę zaszły jakieś zmiany? Po co ja go wtedy od siebie odrywałam. Odrzuciłam od siebie złe myśli i starałam się uspokoić
- pamiętasz, że w tym tygodniu mam urodziny? Obiecałeś mi prezent? Jak zamierzasz mi go dać ? Znowu kłamałeś . Kurwa otwórz te oczy Luke- płakałam w najlepsze. Do pokoju weszła jego mama . Podniosłam się i wybiegłam wpadając prosto na przyjaciół. Nic nie mówiąc po prostu mnie przytulili. Może i byli dupkami, babiarzami i wszystko inne, ale byli też najlepszymi przyjaciółmi EVER .
Nie umiem powiedzieć kiedy zaczęła się nasza przyjaźń. Na początku podstawówki kumplowałam się z Piter'em. A on z Lukiem i Mattem. Hulk dołączył do nas trzy lata temu. Pomagając nam w bójce. Gdyby nie on marnie by się to skończyło. I tak trwa to do dziś. Nieustraszeni...a stoją przytuleni na środku szpitalnego korytarza. Każdy ma jakąś słabość, nawet tacy jak my. Nie jesteśmy niepokonani.
-wyjdzie z tego- spytał Hulk
-musi. To przecież Luke- powiedziałam- idę po kawę.
-wszyscy chodźmy. Bez sensu tu tkwić i robić tłok. Przyjdziemy z samego rana. - powiedział Piter.

W domu nie mogłam usiedzieć na miejscu. Nie pomagało sprzątanie ani żadna inna czynność na zabicie czasu i oderwanie myśli.
- muszę tam być mamo. Wiem że mam kare. Daj mi ją od jutra. Ja muszę być teraz przy nim. Błagam- wparowałam do matki sypialni nie pukając. Kobieta leżała już w szlafroku na łóżku czytając gazetę.
- jedź. Ale weź taksówkę. I pamiętaj o szkole- powiedziała matka
- jutro sobota- odparłam wybiegając z pokoju. Nie miałam czasu dzwonić po taksówkę. Pobiegłam prosto do szpitala. I omal nie padłam. Zastanawiałam się przez moment czy ja dobrze widzę. Cała trójka spała na podłodze na siedząco opierając się o siebie wzajemnie. Poszłam do najbliższego pokoju i wzięłam z wolnych łóżek dwie kołdry po czym nakryłam łobuzów. Oszukali mnie. Oszukali że idą do domu. Nie chcieli żeby tu siedziała. Widzieli w jakim byłam stanie. Okryłam ich kołdrami a sama poszłam po kawę. Dochodziła północ. To już trzecia kawa tego dnia. Ale nie mogę spać. Muszę być przy nim. Poszłam do pielęgniarki mającej dyżur i spytałam czy mogę tam wejść. - pani się godziny odwiedzin pomyliły- zakpiła młoda kobieta. Wyglądała raczej na dziwkę niż na pielęgniarkę, lecz nie mnie to oceniać.
-błagam panią-nadal starałam się być miła- jestem jego siostrą ma pani to w papierach. Mama wszystko wypełniła ja muszę być przy nim.- zaprotestowałam
- siostrą? Zdziwiła się- musi pani zapłacić za milczenie bo mogę stracić pracę, sama pani rozumie. Takie przepisy- powiedziała mrugając oczkiem . Ona właśnie kazała mi zapłacić łapówkę? Szmata!!!!!
- pół tysiaka? Tyle mam - powiedziałam wyjmując wszystko z portfela i dając blondynce.
Ta po chwili wahania dała mi kartę/ klucz dla lekarzy do drzwi. Uśmiechnęłam się i poszłam . Przyjaciele dalej spali w bezruchu . Nie budząc ich weszłam do środka.

PRAGNIJ MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz