6.

8.3K 380 0
                                    

Od razu podeszłam do przyjaciela. Wyglądał źle. Mało powiedziane. On wyglądał tragicznie. Przejechałam ręką po jego policzku. Był chłodny... nie zimny, tylko taki strasznie chłodny. Jego delikatna skóra nabrała trochę kolorów, nie za dużo ponieważ dalej wyglądał jak... martwy. Odrzuciłam szybko te wizję z głowy. Usiadłam na krześle i nawet nie wiem kiedy usnęłam .
Wczesnym rankiem pielęgniarka wygoniła mnie z pokoju aby lekarze idący na obchód, nie zauważyli, że tam byłam. Akurat wyszłam z sali gdy Piter dalej śpiący na korytarzu, otworzył oczy.
- co ty tu robisz?- spojrzał na siebie i swoich towarzyszy- skąd te kołdry? Byłaś tu całą noc? Jak przekupiłaś blondi -nie przestawał zadawać pytań
- zlituj się człowieku jest 5 rano- poprosiłam - kawę?- Spytałam bo nie mogłam dopić swojej . Wziął ode mnie kubek i do dna wychlał ją jednym zamachem.
-siedziałaś przy nim? Zero reakcji? - spytał Hulk podnosząc głowę
- niestety. Lekarz go bada. Zobaczymy co powie- odpowiedziałam 

Nic nie powiedział. Trzeba czekać.  I tyle. Cały dzień siedziałam w kącie w jego pokoju. Chłopaki jeździli raz jeden do domu się umyć, raz drugi na śniadanie. Ja nie mogłam wstać. Ze słuchawkami w uszach wpatrywałam się cały czas w niego . To było dziwne widzieć go pierwszy raz tak długo tak spokojnego.
Luke był najbardziej postrzelony z nas wszystkich. Zawsze wszędzie go było pełno. Zawsze wszystko obmyślał, kombinował. To on zawsze wpadał na super plany.. zazwyczaj niezbyt bezpieczne i legalne. Bez niego nasza paczka... nie istniała.
- kochanie idź do domu. Odpocznij - namawiała mnie jego mama
- nie jestem zmęczona. Spałam całą noc- skłamałam- zaraz 19 nie zdąży pani na zmianę - przypomniałam kobiecie
- przeklęte nocki. Pilnuj go- poprosiła i wyszła dając mi buzi w policzek.

Cały weekend tak minął. Jeździłam do domu tylko pod prysznic, wziąć czyste ubranie i z powrotem szłam do szpitala. On musiał się obudzić. Musiał. Nie było nawet innej opcji

I nastało to co nastać musiało prędzej czy później. Poniedziałek. Siedzieliśmy właśnie na stołówce i co rusz ktoś do nas podchodził i wypytywał. Omal nie dałam w mordę Ashley bo chciała koniecznie odzyskać szal a zostawiła go u Luke'a w aucie
- czy ty jesteś pojebana laluniu?! - już chciałam się na nią rzucić, lecz Matt przytrzymał moje ręce a Ash zdążyła zniknąć.
- nie pomożesz mu w ten sposób- warknął stojąc niebezpiecznie blisko
- wy mu pomożecie pijąc? tak? Na kilometr czuć od was wódę ! - wstałam i wyszłam ze stołówki. Nie udałam się na lekcje. Poszłam tam gdzie od początku dnia chciałam być. Do szpitala. Uspokoiłam się dopiero siadając na dobrze już mi znanym fotelu w kącie pokoju. Przez chwilę milczałam. Po czym podeszłam bliżej niego i zaczęłam mu opowiadać o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
Nie patrzyłam na niego . Mój wzrok skierowany był na jego dłoń po której jeździłam palcem.
- zawsze musisz być w centrum uwagi Luke? -Spytałam i popatrzałam na niego. Zobaczyłam oczy wpatrujące się we mnie.
- Luke? Spytałam przerażona i ucieszona jednocześnie.
- nie krzycz tak mała - wychrypiał, a ja zapominając o jego stanie rzuciłam mu się na szyje. Syknął z bólu, ale również objął mnie ramieniem.
Chwilę po tym już badali go lekarze. Powiadomiłam jego mamę, która od razu przyjechała. Wszyscy nie odstępowali go na krok. Tłum wokół jego osoby spowodował u mnie chęć wyspania się we własnym łóżku.
Było już jakoś po 16 niezauważalnie  wymknęłam się z sali i udałam wprost do domu. Gdzie rzuciłam się na łóżko i usnęłam.

Wrrrrrrrrr
Wrrrrrrrr
Wrrrrrrrr
Coś pod poduszką nie dawało mi spać
Spojrzałam na budzik 01:27
Co za debil o tej porze pomyślałam i wyjęłam telefon z pod poduszki. Trzy smsy.
Luke: gdzie uciekłaś tak szybko.
Luke: coś się stało?
Luke: siostrzyczko

Popatrzałam na ostatniego smsa . I uśmiechnęłam od ucha do ucha.
Ja:obudziłeś mnie debilu
Luke : śniłaś o mnie
Ja: branoc
Luke: dziękuję
Ja: za co? Za dobranoc? ;)
Luke:wszyscy wokół mówili, że moja siostra nie odstępowała mnie na krok...przecież ja nie mam siostry? :D i od razu wpadłem na twój trop. Zostawiłaś słuchawki laleczko .
Ja: wpadnę po nie jutro. Branoc.
Luke: a może dziś?
Stary dobrej nocy Luke
Ja: dobranoc

PRAGNIJ MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz