Majtki w kotki

168 8 0
                                    

Po grillu, który był totalną porażką, pomyłką i katastrofą (ciekawe czyja to wina, hę? tym razem nie moja) postanowiłam, że w końcu się rozpakuje. Wtargałam wszystkie kartony na górę i zaczęłam urządzanie. Laptop na biurko, książki na półkę, ubrania do szafki. Jednak zrobiło mi się strasznie gorąco, więc postanowiłam się przebrać. Szybko zrzuciłam niewygodne jeansy i zanurkowałam w szafie w poszukiwaniu moich ulubionych spodenek. Już myślałam, że ich nie odzyskam po aferze na lotnisku, jednak bagaż się odnalazł. Dzięki Bogu. Schyliłam się i zanurzyłam się w szafie, nie mogłam ich znaleźć ale szukałam zacięcie. Nagle usłyszałam gwizdy i śmiechy. Zignorowałam to, bo nie miałam pojęcia, że ktoś śmieje się ze mnie. 

- Księżniczko, nie za duża jesteś na majteczki we wzorki? Czekaj , co to jest? Kotki? -  Chłopak parsknął śmiechem a ja jak poparzona wyprostowałam się i spojrzałam w okno balkonowe, które jak się okazało było otwarte. Na sąsiednim balkonie stał Luke z jakimś czerwonowłosym chłopakiem. Śmiali się ze mnie, lecz mi nie było do śmiechu. Pokazałam im środkowy palec i czym prędzej zamknęłam okno i zasłoniłam je.

Ja pierdolę ! 

************************************

Budzę się na skutek dźwięku głośnego budzika. Co do cholery...? Poniedziałek. Kurwa. Pierwszy dzień szkoły. Dziś zginę. 

Wstaję z naburmuszoną miną, że budzik śmiał mnie obudzić w środku nocy... to znaczy o 6.45. Wzdycham i idę wziąć szybki prysznic. Następnie ubieram się. Nie zbyt wyzywająco i nie zbyt skromnie. W sam raz. Mam na sobie szorty i bluzkę na grubych ramiączkach. Prostuję włosy i robię delikatny makijaż. Przeglądam się w lustrze. 

- Ujdzie, co?- Pytam swojego odbicia w lustrze. Mam ochotę wrócić do łóżka, na zawsze. Schodzę na dół. Jest pusto. Super, nawet rodzice jeszcze śpią. Robię sobie śniadanie i zerkam na zegarek : 7:30. Pora wychodzić jeśli chcę zdążyć. Biorę torbę i wychodzę z domu. Włączam GPS w telefonie, bo przecież nie wiem gdzie to jest. Jak się okazało, do szkoły mam 2 km. Super! Przyśpieszam kroku. 

Przed budynkiem szkoły jestem 3 minuty przed dzwonkiem. Miałam jeszcze zajść do sekretariatu.

- Kurwa . - Mówię pod nosem i szukam sekretariatu. Dzwonek zabrzmiał jakieś 5 minut temu a ja nadal nie mogę znaleźć tego pieprzonego sekretariatu. 

W końcu staję przed drzwiami długo szukanego pomieszczenia. Pukam i wchodzę.

- Em. Dzień Dobry -  Za biurkiem siedzi młoda kobieta w okularach o przyjaznych rysach twarzy.

- Dzień dobry. Ty musisz być Lily prawda? - kiwam głową - Jesteś troszkę później ale to nic -zerkam na zegarek: 8:20, super ! - chodź dam Ci plan, klucz do szafki i książki.

- Przepraszam za spóźnienie, nie mogłam znaleźć najpierw szkoły a potem sekretariatu. - Mówię skruszona.

- Jak to? Wyznaczyłam chłopca, który miał Ci pomóc tu dotrzeć. Nie zgłosił się? - kręcę głową - Już ja mu powyrywam te jego czerwone włosy - zaśmiała się kobieta a ja już wiem o kogo chodzi i w sumie jestem wdzięczna, że nie przyszedł. - Proszę - Kobieta podała mi plan i stertę książek oraz klucz do szafki. - Myślę, że do końca lekcji się z tym uwiniesz a ja Ci to usprawiedliwię. - Brunetka puściła mi oczko a ja już ją lubię.

- Dziękuję bardzo.

- Nie ma za co ! Witamy w szkole. 

Skinęłam lekko głową i wyszłam z pomieszczenia. No dobra, to teraz szafka. Hmmm. 543? Matko, w poprzedniej szkole było tylko 200 szafek. Wzdycham i idę w poszukiwaniu szafki. Docieram tam dopiero po 15 minutach. Otwieram ją i wkładam do niej szafki. Uznaję, że w sumie całkiem przyzwoite miejsce. 

Zostało 5 minut do przerwy. Postanowiłam więc, że odwiedzę toaletę, zanim zleci się tam tłum lasek, które chcą "przypudrować nosek ". Toaleta jest blisko od mojej szafki, więc trafiam tam bez problemu. Hmm. Całkiem przyzwoicie. Robię swoje, myję ręce i słyszę dźwięk dzwonka. No dobra, trzeba wyjść i się pokazać. Poprawiam włosy i kieruję się w stronę szafki, by wziąć książkę do biologi, bo właśnie to według planu teraz będę mieć. Czuję na sobie wzrok innych i wcale nie jest mi z tym dobrze. Ręce mi się pocą. Biorę głęboki oddech, gdy widzę, że przy szafce obok stoi jakaś blondynka. No ale nic, idę. 

- Przepraszam, mogłabyś się odsunąć? Chciałabym wziąć książkę. 

Dziewczyna "obczaja" mnie wzrokiem a ja już wiem, że się nie polubimy.

- Eee, jasne. - odsuwa się a ja otwieram szafkę - Jesteś tą nową, prawda?

Spoglądam na nią nieco zmieszana. To już wszyscy wiedzą, że jestem nowa?

- Tak, jestem Lily. Miło mi.

- Em, mnie też. Jestem Claire.  

Claire ... Claire? gdzieś już słyszałam to imię.Eh, nieważne. Idę poszukać sali. Już miałam zamykać szafkę, gdy zobaczyłam, że w moją stronę zmierza znienawidzony przeze mnie blondyn. Błagam idź sobie, idź sobie, idź stąd. 

- Cześć kochanie - słyszę jego wkurzający głos a potem odgłos wymiany śliny. Fuu. Już wiem ! Luke pisał z jakąś Claire na grillu. Pewnie jego dziewczyna.

Chcę stąd jak najszybciej iść. Odwracam się na pięcie, lecz pech chciał, że książka wysunęła mi się z rąk i spadła na podłogę.

- Cholera ! - schyliłam się szybko, by ją podnieść i jak najszybciej uciec.

- Lily? - chłopak zapytał z rozbawieniem - jesteś jeszcze mniej rozgarnięta niż myślałem. - skarciłam go wzrokiem.

- Lukey, znacie się z Lily? - spytała przesłodzonym głosem Claire.

- To moja sąsiadka - powiedział z obojętnością

- oh! Do prawdy !

- Pójdę już - mruknęłam pod nosem

- Czekaj Lily - Zatrzymał mnie Luke - powiedz mi... masz więcej majtek w kotki, misie, albo coś? Theo takie lubi i pomyślałem, że mogłabyś mu oddać, w końcu Ty już za duża trochę jesteś. 

- A więc to jest ta Lily od majtek ?! - odezwała się Claire , po czym oboje z Lukiem roześmiali się w niebi głosy. 

Super, zaraz cała szkoła będzie wiedziała o moich majtkach. Grrr. Muszę kupić sobie nową bieliznę. Mama nie rozumie, że mam 18 lat i nie chcę nosić takich rzeczy. 

Odwracam się na pięcie i udaję się w poszukiwaniu sali biologicznej. 

Dzisiejszy dzień to gorsza porażka niż ten cały integracyjny grill. 

End Up Here & TORN| L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz