Friendship

157 7 0
                                        

W głowie ciągle krążyły mi słowa Luke'a. Nie mogłam uwierzyć, że tak na mnie naskoczył. Ja chciałam dla niego dobrze. Chciałam mu uświadomić, jaka jest jego dziewczyna. Niestety mi nie uwierzył. 

Z tymczasowych rozmyślań wyrwał mnie głos Caluma a chwilę potem Ashtona. 

- Jezu, Lily. Nawet nie wiesz, jakiego stracha nam napędziłaś.

- Nic mi nie jest - uśmiechnęłam się smutno. - Ale dziękuję, że się mną zajęliście. 

- Nie ma sprawy - Ash popatrzył na mnie słodko a ja przyjrzałam mu się bardziej. Dopiero teraz zauważyłam jaki przystojny jest. Dziwne, że nie ma dziewczyny. - Dlaczego się smucisz, skoro wszystko jest w porządku?

- Nie smucę się. - Skłamałam. 

- Co powiedział lekarz, Lily? - spytał mnie Calum. 

- Mam anemię, nic poważnego.

- Cóż, można było się tego domyśleć. W szkole nic nie jesz, w domu nie wiem, bo Cię nie widzę. Trzeba powiedzieć Luke'owi, żeby Cię przypilnował - oznajmił Ashton.

- Nie ! - krzyknęłam, a chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni. - Poradzę sobie, jestem dorosła - mruknęłam pod nosem. 

Chłopcy westchnęli głośno i spojrzeli na mnie. 

- Musimy zaraz iść, bo kończy się pora odwiedzin. Potrzebujesz czegoś?

Kręcę głową, a chłopcy podchodzą do mnie by się pożegnać i kierują się do drzwi. 

- Chłopaki? - Zerkam na nich a oni odwracają się do mnie jednocześnie. - Dziękuję - posyłam im, tym razem szczery, uśmiech. 

- Nie ma sprawy, przyjaciołom się pomaga - stwierdził Ash a mi się zrobiło ciepło w środku. Nazwał mnie przyjaciółką.

Wyszli zamykając drzwi, a ja postanowiłam zadzwonić, by się nie martwiła.

Oczywiście zaczęła histeryzować, co jest niewskazane w jej stanie, więc zadzwoniłam również do taty, by trzymał ją w ryzach.

Całą nic nie mogłam spać przez rozmowę z Lukiem. Zabolały mnie jego słowa. 

Teraz rozumiem powiedzenie, że słowa ranią mocniej, niż miecz.

******************************************

Piątek. Dziś wracam do domu. W końcu, bo nienawidzę szpitali. Czekam na Ashtona, bo on ma po mnie przyjechać. Rodzice musieli polecieć na weekend do Londynu, bo coś się nie zgadza związanego z przeprowadzką. 

Słyszę, ze ktoś wchodzi do pokoju. Rozradowana zarzucam na swoje ramiona sweter i już chcę się witać z Ashem, gdy odkrywam, że to nie Ash. To Luke. 

- Co Ty tu robisz? - mruczę pod nosem i siadam spowrotem na łóżku. 

- Przyjechałem po Ciebie. 

- Niepotrzebnie, zaraz tu będzie Ashton. 

Blondyn zacisnął pięści i spojrzał na mnie. 

- Zadzwonię do niego i powiem, że ja Cię odwiozę. 

- Nie trzeba, wolę wracać z przyjacielem niż z Tobą.

- Ja również jestem Twoim przyjacielem. - Oznajmia a ja myślę sobie: Chyba wrogiem, od początku. 

- Przyjaciele się tak nie zachowują. 

W tej chwili do sali wchodzi Ashton z wielkim pluszakiem a ja uśmiecham się szeroko i wtulam w jego ramiona. 

End Up Here & TORN| L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz