I admire her

121 10 0
                                        

Luke's POV

- Nie ma mowy Hemmings. Siedzisz tu na dupie i pomagasz reszcie. - Mówi Parker a we mnie niemal wrze.

- Muszę wyjechać. Tydzień. Daj mi pieprzony tydzień. - Cedzę przez zęby. Ten człowiek zaczyna mnie coraz bardziej wkurwiać.

- Nic nie musisz. Nie ma opcji, że wszyscy będą pracować na Ciebie ! Jesteście zespołem.

- W takim razie wszyscy chcemy wolne. - Odezwał się Mikey a Ash i Cal skinęli głowami.

Parker westchnął i machnął ręką.

- A idźcie wy wszyscy w cholerę.

**********************************
To dziś jest operacja. Nie udało nam się załatwić wcześniejszego lotu a ten ma opóźnienie. Super, po prostu super. Zostały równo dwie godziny.

Zdążymy? Modlę się o to. Gdy rozmawiałem z Lily przez telefon, mówiła, że wszystko w porządku jednak wiem, że jest zestresowana. Ja też jestem.

Już się przyzwyczaiem do tego, że będę ojcem. Nie cieszę się jakoś specjalnie, ale nie jestem również załamany.

Damy radę.

Przez ostatnie kilka tygodni trochę się z Lily zbliżyliśmy do siebie jednak czuję, że dziewczyna nadal nie do końca mi ufa.

*********************************
Lily's POV

Jestem tu sama jak palec. Denerwuję się niemiłosiernie. Boję się , że pójdzie coś nie tak. Cholernie się boję.

Chłopcy mięli być tu ze mną. Luke miał tu być... Wiem, że to nie jego wina, bo samolot ma opóźnienie jednak bardzo bym chciała by ze mną był.

*******************************
Cała się trzęsę. To z nerwów. Nie mogę się opanować, a wiem, że stres nie służy dziecku.

Do sali wchodzi pielęgniarka.

- Pani Smith? - Skinęłam głową. - Już pora.

O nie.

Wstaję z łóżka i przechodzę na drugie, na kółkach.

Moje nogi są jak z waty a wszystkie myśli krążą mi w głowie.

- Proszę się nie denerwować.

Wjeżdżamy do windy, by dostać się na blok operacyjny. W oddali słyszę głos Luke'a.

- Lily !

Jest tu. Będzie tu, gdy się obudzę. Luke tu jest.

***********************************
Luke's POV

Kurwa mać! Spoźniliśmy się.

Wchodząc a w sumie wbiegając na oddział zastałem Lily już w windzie.

Oby wszystko poszło dobrze. Błagam. Nie daruję sobie jeśli coś się jej... im stanie.

*********************************
Lily's POV

Na sali pielęgniarka pomaga mi przejść na stół operacyjny. Podłączają mnie pod aparaturę.

- Teraz może Panią zapiec ręka.

Fakt. Coś mi wstrzyknęli a po chwili nałożono mi maskę na twarz.

Po chwili odpłynęłam.

*********************************
Luke's POV

Operacja trwa już ponad 3 godziny a ja zaczynam odchodzić od zmysłów.

Coś nie tak? Czemu to tak długo trwa?
Cal, Mike i Ash też tu są.

Martwimy się o nich. Naprawdę.

**********************************
Myślałem, że oszaleję.
Podczas operacji z sali wychodzili różni ludzie, jednak nikt nie chciał mi udzielić informacji.

W końcu po 5 godzinach czekania wyszedł lekarz.

- Rodzina Lily Smith? - Pyta a ja podchodzę i kiwam głową. - Operacja była trudna i nie obyło się bez komplikacji. - O nie. Tylko nie to. - Jednak opanowaliśmy sytuację i wszystko jest dobrze. Teraz serce dziecka powinno funkcjonować tak jak powinno.

Kamień z serca. Odetchnąłem z ulgą. Chłopcy również.

- Możemy do niej wejść?

- Narazie jest to niemożliwe. Dopiero za jakiś czas będzie można odwiedzić pacjentkę. Ale nie wszyscy. Pojedynczo a najlepiej jakby poszedł tam tylko ojciec dziecka.

Skinąłem głową i pod wpływem emocji podszedłem do Caluma i przytuliłem go mocno.

Tak bardzo się bałem.

**********************************
Lily's POV

Budzę się dokładnie nie wiem gdzie. Nie mam siły na nic. Nawet nie mam siły podnieść powiek.

- Lily. - Słyszę głos jakiejś kobiety. - Jesteś po operacji. Wszystko jest w porządku. Nie przemęczaj się.

Mrugam oczami.
Po chwili znowu zasypiam.

***********************************
Luke's POV

Odesłałem chłopaków do mieszkania Lils.

Sam czekam, aż w końcu będę mógł ją zobaczyć.

- Pan z rodziny Panny Smith?

- Tak. - Podrywam się z krzesła.

- Może Pan do niej wejść ale nie na długo.

Zakładam ten śmieszny, zielony fartuch i wchodzę do sali gdzie leży Lils.

Dziewczyna leży na łóżku pośrodku białej sali.

Jest blada.

Podchodzę bliżej.

Śpi.

Całuję ją w czoło i siadam na krześle obok.

Patrzę jak miarowo oddycha. Zatrzymuję na chwile wzrok na jej pięknej twarzy a potem na pokaźnym brzuszku.

Kładę na nim delikatnie dłoń zdając sobie sprawę z tego, że to może sprawić jej ból.

- Cześć Młody. To ja, Twój tata. - Szepczę. - Wiem, że mnie z Tobą nie było od początku ale obiecuję, że teraz będę. Zaopiekuję się Tobą i mamą, bo jesteście wszystkim co mam.

W moich oczach stają łzy. Pierwszy raz od bardzo dawna płaczę.

- Luke... - Słysząc głos Lily podnoszę głowę i łapie ją za rękę. - Jesteś tu..

Dziewczyna ma zachrypnięty głos.

- Jestem i nigdzie się nie wybieram. Odpoczywaj.

Cmokam ją w dłoń i posyłam jej uśmiech.

Już po chwili Lily znowu zasypia. Nie dziwię się. To męczący dzień.

- Kocham Cię Lily.

*********************************

Nadal jestem w szpitalu i nie mam zamiaru stąd nigdzie iść. Piję już trzecią kawę z rzędu.

Niestety wyposzono mnie w sali, bo odwiedziny nie miały długie więc czekam na korytarzu.

Jestem szczęśliwy, że wszystko powiodło się dobrze. Jestem również dumny z Lily, że jest taka silna.

Wiem, że nawet kiedy mnie zabraknie siły ona nas udźwignie. Wiem, że powinno być na odwrót ale prawda jest taka, że to Lils jest silniejsza ode mnie.

Podziwiam ją.

Podziwiam i kocham.

___________________________________

Łapcie bonus w postaci rozdziału za to, że wczoraj był taki krótki 😘

Rozważam zakończenie opowiadania na drugiej części, aczkolwiek koncepcję na trzecią mam.
Potrzebuję tylko motywacji.

Głosujcie i komentujcie 😘
Dobranoc.

End Up Here & TORN| L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz