I'm not alone

117 9 2
                                    

- Zaliczyłam ! - Piszczę rozmawiając na Skype z Ashtonem i Calumem.

Cieszę się jak małe dziecko a chłopcy się tylko śmieją.

Po fali szczęścia zaczęliśmy opowiadać co u nas.

Calum ma dziewczynę, Rosie.
Cieszę się. To świetny koleś. Należy mu się szczęście.

Po chwili wpatrywania się w siebie nawzajem Calum rzucił luźno do mnie :

- Dobrze wyglądasz Lils.

Ashton pokiwał głową i dodał po chwili:

- Wręcz kwitnąco.

Zaśmiałam się na to określenie.
Czuję się też lepiej. I zaczęłam jeść.
Dużo, nawet bardzo dużo.
Nawet teraz siedząc przed laptopem wcinam ciasteczka czekoladowe, na których punkcie mam od kilku dni manię.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Jak się okazało chłopcy są w Londynie.
Pracują nad płytą. Podobno całkiem nieźle im idzie i niedługo uda im się wydać pierwszy krążek.

Cieszę się z nimi, jednak trochę mi smutno, że mnie z nimi nie ma.

- Co się dzieje myszko? - Zapytał Ash.

- Nic nic. Po prostu tęsknię za muzyką i za wami. - Wzdycham a chłopcy patrzą na siebie z lekkim zakłopotaniem.

- Lils, wiesz, że gdyby to od nas zależało to byłabyś teraz z nami. - Powiedział Calum a ja w tle zauważyłam Luke'a wpatrującego się w ekran jakby zobaczył ducha.

- Tak wiem. Znaczy wiem, że Wy, Ty i Ash byście tego chcieli. Co do reszty mam zastrzeżenia. - Powiedziałam patrząc na Luke'a.

Pod pretekstem nauki pożegnałam się z chłopakami i zakończyłam rozmowę.

Nie mam ochoty na niego patrzeć. Sprawia mi to jeszcze większy ból.

Mówiąc o bólu, tym razem fizycznym od kilku dni doskwiera mi ból brzucha i kręgosłupa.

Pewnie okres.
Nienawidzę okresu.

*********************************
Dziś w pracy miałam popołudniową zmianę. Jestem bardzo zmęczona. Uczyłam się do 4 nad ranem. Jutro znowu kolokwium. Zdrzemnęłam się do 7 i musiałam zająć się zapłaceniem opłat, na które pieniądze w tym miesiącu dali mi jeszcze rodzice.

Ledwo co trzymam się na nogach. Właśnie przyszedł szef więc muszę stwarzać pozory.

Zanosząc szarlotkę i kawę do stolika nr 2 nagle zakręciło mi się w głowie. Taca wysunęła mi się z dłoni i upadła z hukiem na podłogę a ja oparłam się o ścianę osuwając się na ziemię.

Oddycham ciężko. Podbiega do mnie jeden z klientów.

- Co się pani stało?

- Nic, wszystko w porządku. - Skulam się czując ucisk w brzuchu. Co się do cholery dzieje?

Widzę jak podchodzą do mnie szef , Jack i Scarlett.

- Przepraszam. Przepraszam za to. - Szepczę. 

Szef patrzy na mnie z niepokojem.

- Nic się nie stało. Najważniejsze, żeby z Tobą było wszystko okej.

Biorę głęboki oddech i podnoszę się powoli. Upadłabym znów, gdyby nie pomoc Jacka.

- Jedźcie do szpitala. - Stwierdził szef.

- Nie trzeba. - Odparłam szybko.

- Jedziemy. - Powiedział stanowczo Jack.

*********************************
- Zrobimy Pani badania krwi, po których wszystko powinno się wyjaśnić.

End Up Here & TORN| L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz