#21"...masz papierosa?"

2K 149 60
                                    

Perspektywa Julki:

Gdy zobaczyłam w jakim Leo jest stanie coś we mnie pękło...

Mimo,że go nienawidzę za to, że żyje to zrobiło mi się go naprawdę żal.

Nikola jest w kiepskim stanie.
Cały czas płakała z myślą, że jej idol cierpi.

-Na pewno chcesz zostać w hotelu?-dopytywałam zapłakaną dziewczynę.

-Tak-wytarła rękawem od bluzy, łzy.-poradzę sobie.

-Okej, jak coś to dzwoń-wyszłam z pokoju i pokierowałam się pod drzwi Jasia. Weszłam bez pukania i zobaczyłam brata, ubierającego bluzę.

-Idziemy?-spytałam.

-Tak, już idziemy-zamkną za nami drzwi i wyszliśmy z hotelu.

Pod budynkiem czekała na nas taksówka, którą Janek wcześniej zamówił.

-Gdzie jedziemy?-spytał kierowca, odwracając się w naszą stronę. YouTuber wyjął z kieszeni pogiętą kartkę.

-Komisariat Policji-Zaczął czytać z kawałka papieru-Szczecin Pogodno*.

-Yhm-wymruczał gruby facet za kierownicą a po chwili ruszyliśmy z parkingu.

Jedziemy odebrać Roberta, a przy okazji wyjaśnić sprawę pobicia.

Jego mama będzie dopiero za parę godzin, więc my musimy się nim "opiekować" przez ten czas.

Wiem,że mój brat go nienawidzi, więc boję się jaka będzie jego reakcja kiedy go zobaczy. Przez całą drogę nikt się do siebie nie odzywał. Z głośników samochodu leciały jakieś piosenki kościelne, za którymi zbytnio nie przepadam.

-Jesteś zły?-przerwałam między nami niezręczną cisze.

-Ja? Nie, nie jestem zły ,że twój "przyjaciel"-zrobił cudzysłów palcami a w jego głosie słyszałam złość-pobił śmiertelnie Leondre i teraz leży w szpitalu oraz popsuł resztę koncertu i ostatnią noc na Young Stars!-wydarł się.

-Uuu Stary...Wyluzuj trochę-odezwał się kierowca.

-Niech Pan patrzy na drogę i nie wtrąca się w nie swoje sprawy!-rozburzył swoją grzywkę.

-Przecież jeszcze nic nie wiadomo. Może Leo zaczął a Robert się tylko bronił?-broniłam przyjaciela.

-Wiadomo, że Leo teraz męczy się w szpitalu. Niech tylko rodzice się dowiedzą..

-Ale ja nic nie zrobiłam!-wymachiwałam rękoma.

-Ale twój chłoptaś zrobił!

-To nie jest mój chłopak...-wywróciłam oczami i oparłam się o siedzenie.
Resztę drogi przesiedzieliśmy w ciszy.

Dojechaliśmy na miejsce.

Jasiek zapłacił za dowóz i weszliśmy na komisariat.

-Dzień dobry, my w sprawie Roberta Marczyńskiego-podeszliśmy do recepcji (idk czy to się tak nazywa)

-Państwo usiądą i poczekają na policjanta Wilka (tak to jego nazwisko XD ).
Usiedliśmy na plastikowych krzesłach.
Jasiek nerwowo bawił się swoimi palcami, pusto patrząc w podłogę.

Po paru minutach podszedł do nas facet w mundurze.

-Dzień dobry-przywitał się zachrypniętym głosem.

-Dzień dobry-powiedzieliśmy chórem i wstaliśmy z niewygodnego siedzenia.

-Państwo w sprawie Roberta Marczyńskiego?

-Tak-odpowiedział Janek bo ja byłam zbyt przestraszona, żeby coś z siebie wydusić.

-Zapraszam do mnie do gabinetu.

Poprowadził nas do swojego biura i tam usiedliśmy.
Ale uwaga!
Nie na plastikach, tylko na prawdziwych fotelach!

-Mój kolega teraz pojechał na przesłuchanie do...-spojrzał w notatki-Leondre Devries'a i wtedy dowiemy się czegoś więcej. Na razie, jak sądzimy po przesłuchaniu Roberta, sprawa trafi do sądu.

-Można z nim porozmawiać?-wyrwałam się.

-Można, ale tylko pięć minut. Zaprowadzić Panią?

-Tak, dziękuję-wstałam a wysoki mężczyzna zaprowadził mnie do tymczasowej celi w której znajdował się chłopak.

-Ja porozmawiam jeszcze z twoim bratem-powiedział zamykając nas na klucz.

-Cześć-podeszłam do Roberta, który siedział na fotelu w koncie. Nie wyglądał na zmartwionego.

-Siema, masz papierosa?

-Robert! Przecież wiesz, że nie pale,a poza tym teraz o tym myślisz?!

-Daj mi spokój-skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-Powiesz mi co się stało wtedy w łazience?-usiadłam obok niego.

-Poszedłem do łazienki...-spojrzał w moją stronę-myłem ręce i nagle przyszedł ten pedał-uniósł lekko głos, ale wcale się mu nie dziwie-zaczął do mnie gadać, że mam się od ciebie odczepić. Uderzył mnie parę razy w twarz, ale ja mu się nie dałem. Zacząłem go bić i to nie moja wina, że jest słabym weganem-zeszkliły mu się oczy.

Myślałam, że to Robert wszystko zaczął bo on taki był od zawsze, czyli chętny do bicia. Jednak się myliłam...-W ogóle co u niego?-spytał po chwili.

-Leży w szpitalu, ma coś tam z płucem i musi zostać na kilka dni.

-Kurwa-szepnął pod nosem wstając i patrząc w okno.

-Co?-zapytałam zdezorientowana.

-Skoro z nim jest tak jak mówisz to grozi mi od roku do dwóch lat poprawczaka.

-Czemu? Przecież mówiłeś, że on to zaczął.

-Noo-przedłużył, spuszczając swój wzrok na podłogę-... tak ale to on leży w szpitalu, więc mu nic nie zrobią.

-Już! Koniec tych rozmów!-wszedł do pomieszczenia wysoki mężczyzna w mundurze. Złapał mnie za ramię i wyprowadził.

Brak szacunku...

To, że jestem nastolatką to nie oznacza, że może mną pomiatać!

Perspektywa Leondre:

-Więc...-siedzący koło mnie policjant, zaczął czytać to co zapisał przed chwilą-...byłeś w łazience i wtedy wszedł Robert Marczyński. Zaczął się kłócić i przepychać. Pan nie chciał się bić więc pokierował się pan do wyjścia. Robert je zagrodził i zaczął cię bić?-cytował moje słowa.

-Tak, ale to ja pierwszy go uderzyłem.-Dopisał w notesie-nie licząc jego wcześniejszych przepychanek i prowokacji-dodałem

-Yhm-dokończył pisanie.

-Ile mu, albo mi grozi?

-Panu? Patrząc na zeznania to nic, ale Robertowi od roku do dwóch lat pozbawienia wolności-Wstał i wychodząc się pożegnał cichym "do widzenia".

/////////////////////////
*jest taki komisariat xD😂😂
Parę pytań do was!

1.Ile Robert POWINIEN odsiedzieć?

2.Nie ma drugiego pytania XDD

Za dużo czekoladek z alko..XDDDD

PS:Trochę nudny rozdział ale możesz zostawić gwiazdkę :/

PS 2:Dziękuję za 90 Gwiazdek!!!

Jak będzie tysiąc wyświetleń (marzenie XDD) zrobię maraton..Przynajmniej się postaram :P

Kto to BaM? 1&2&3|BaM|ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz