~28~

328 24 10
                                    

Hej! Przepraszam za dłuższą nieobecność. Pochłonęła mnie masa wielu innych rzeczy. (Wybaczcie, że to mówię) zbliża się rok szkolny. 1 LO i te sprawy, no i w związku z tym rozdziały mogą być rzadko dodawane. Będę starała się pisać w pociągu i weekendy, więc jakoś to będzie. Nie przedłużając... Zapraszam do rozdziału! A, i jeszcze jedno! Zapraszam do innych moich opowiadań (to nie reklama 😇).

Minął tydzień. 7 dni temu moja pierwsza przyjaciółka została zamordowana... Myśląc o tamtych wydarzeniach, zacisnęłam palce na rękojeści miecza świetlnego tak, że pobielały mi kostki. Wcisnęłam przycisk i wysunęło się żółte, laserowe ostrze. Przysunęłam je blisko do mojej twarzy. Żółtawe światło odbiło się w moich oczach. Przykucnęłam, po czym w błyskawicznym tempie przekulałam się, przecinając przy tym na pół droida ćwiczebnego. Dwie połówki poleciały pod ścianę z głośnym hukiem. Ciągnięta mocą, odskoczyłam na bok w chwili, kiedy promień lasera padł tam, gdzie chwilę wcześniej stałam. Rzuciłam miecz w droida, który ośmielił się strzelić. Ostrze wbiło się w jego imitację klatki piersiowej. Upadł ze zgrzytem. Teraz trzy inne roboty zmierzały w moją stronę. Wyciągnęłam ręce i mocą przygwoździłam je do ściany, aż się rozleciały na kawałki. Został jeden. Podciągnęłam rękawy krótkiej tuniki i zrzuciłam z ramion brązowy płaszcz. Włosy miałam związane w wysoki kucyk. Na mojej twarzy malowała się złość. Droid wystrzelił. Skoczyłam w jego stronę. Obróciłam się w locie i kopnęłam go wyciągniętą nogą. Upadł, pozbawiony przy tym broni z ręki. Stanęłam w rozkroku nad nim. Wzięłam zamach i silnym kopnięciem przerwałam przewody, które łączyły jego głowę z tułowiem.
Wyciągnęłam dłoń i przywołałam miecz. Poszybował w moją stronę. Zauważyłam, że brązowe kosmyki wypadły z kitki, więc zostało mi ściągnięcie gumki do włosów. Pora na kolejny etap. Przewiązałam więc oczy przepaską i w rezultacie nic nie widziałam. Jedynie czułam, że nadlatuje kula do ćwiczeń. Wybrałam najszybszą. Moja ręka przedłużona mieczem automatycznie się ustawiła. Usłyszałam charakterystyczny odgłos odbijanego pocisku. Wiązki lasera coraz szybciej wylatywały, a ja wywyjałam i kręciłam bronią. Mój oddech stał się szybszy. Kucałam, podskakiwałam i nacierałam.W końcu,w półobrocie, kula do ćwiczeń została przeze mnie unieruchomiona.

Odwiązałam oczy, a rękojeść miecza wetknęłam ponownie za pasek.

Lily za wszystko zapłaci!

Nagle, od strony wejścia dobiegło mnie klaskanie. To Luminara wolno uderzała dłonią o dłoń.

- I znowu zostawiłaś po sobie pobojowisko - skomentowała. - Gratulacje.

Rozejrzałam się od niechcenia. Dym i iskry wylatywały ze szczątków droidów, ozdabiających podłogę w hali.

- Jesteś z siebie dumna, że wyeliminowałaś nieistniejących przeciwników? - Mistrzyni skrzyżowała ręce na piersi i uniosła pytająco brew.

- Ćwiczę - rzuciłam przez zęby, posyłając kopnięciem najbliższy odłamek droida w kąt.

- O tym właśnie mówiłam. Po prostu wyładowujesz swoją złość, padawanie - mruknęła Unduli.

- A nawet jeśli tak, to co?! - wykrzyknęłam. - Chcę być jeszcze lepsza, aby pokonać tego całego Mrocznego Jedi!

Ostatnie dni spędzałam na ciągłym ćwiczeniu. Niszczyłam droidy, walczyłam na miecze z Anakinem i Kevinem, biegałam dookoła Świątyni i przesuwałam mocą przedmioty. Robiłam tylko przerwy na jedzenie i spanie. Nie chciałam przyjąć do wiadomości faktu, że Luminara mówi prawdę. Znajdywałam sobie jak najwięcej zadań, by jak najmniej myśleć. Nie chciałam, aby zalała moją głowę fala nieprzyjemnych wspomnień.

Mistrzyni westchnęła.

- Złość prowadzi na ciemną stronę - zacytowała nauczycielka.

Wzruszyłam ramionami.

- Uwierz, że akurat mi ona nie grozi - warknęłam. - Po co tu przyszłaś? - zapytałam złowrogo, zmieniając temat.

Utkwiłam wzrok w jej twarzy. Jak zwykle miała tą samą minę: dumną i poważną.

- Nie mogę ocenić postępów swojej uczennicy? - zapytała twardo mistrzyni

- Twoje pojawienie się tu albo oznacza ochrzanienie mnie - odparłam i odwróciłam się - albo bzdurną misję - dodałam, kręcąc przy użyciu mocy głową robota.

Dwa dni temu poleciałam z nią na Naboo, aby dopilnować transportu owoców. Nic nadzwyczajnego. Luminara podjęła się pierwszej lepszej misji, aby mnie czymś zająć.

- Owszem, mamy nową misję, a raczej ty masz - wycedziła przez zęby.

Aż upuściłam głowę robota. Zderzyła się z podłogą z głośnym rumorem. Utkwiłam w mistrzyni ciekawskie spojrzenie na wzmiankę o samotnej misji.

- Ale przecież, jak ty to powiedziałaś...? Bzdurna misja? - rzuciła kobieta przez ramię. - Trudno. Powiem mistrzowi Yodzie, że panna "nie bo bzdurna misja" odmawia.

- Ej no! Czekaj! - zawołałam za nią.

Luminara spojrzała na mnie z wygórowaniem.

- Coś mówiłaś? - zdziwiła się na pokaz.

- Oj już przestań - machnęłam ręką. - Co to za misja? Walka z ciemną stroną? Ruszymy na Dartha Morema? Kiedy? Gdzie? - pytania wystrzeliły z moich ust.

- A więc jednak jesteś ciekawa, co mam do powiedzenia - podsumowała Mistrzyni.

- No tak! Wszystko lepsze, niż bezczynność - oznajmiłam.

Chciałam już wiedzieć, o co chodzi. Dręczyło mnie to, zwłaszcza, że powiedziała, że to JA mam misję. Co to mogło znaczyć? Nie lecę z nią? Absolutnie sama?

- Najpierw tu posprzątaj, droga panno - Luminara wskazła na szczątki droidów i zaśmiała się pod nosem, odchodząc.

Fuknęłam.

- Czekam w Jadali! - zawołała Unduli, a ja spochmurniałam i zabrałam się za robotę niechętnie.

Miałam nikłą nadzieję, że misja ma jednak związek z Lily. Czułam do tej rudej morderczyni jedynie nienawiść.

*

Jak najszybciej pozbyłam się droidów ćwiczebnych, a raczej tego, co z nich pozostało. Już stałam w jadalni, patrząc się, w zdziwieniu, na Anakina oraz Kevina, którzy siedzieli przy jednym stole z moją mistrzynią.

Niech moc będzie z wami! 😃

By zostać Jedi|| Akademia StrażnikówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz