Jestem wściekła... 😈 Miałam napisany cały ten rozdział, no i na moje nieszczęście się usunął! Napisałam go od nowa, ale to nie to samo!!! 😞 Przepraszam.
- Naprawdę już dolatujemy? - nie chciało mi się wierzyć. Jeszcze nie byłam gotowa psychicznie na spacerek do puszczy.
- No przecież mówię ci - warknął Anakin, zabierając swoje znikome rzeczy.
Poszłam w jego ślady. Płaszcz wylądował na moich ramionach, a miecz przy pasie. Przeszliśmy do „saloniku".
Wyjrzałam przez okno. W dolę rozciągała się zielona połać drzew. Nigdy w życiu nie widziałam tylu roślin na raz! Na Manaan były pustkowia, a na Coruscant metal i nowa technologia. A tutaj... Drzewa, czyste niebo... i w dole, jakieś sto metrów od linii drzew - osada.
*
- Grobowa atmosfera - mruknął Anakin, kiedy wylądowaliśmy.
Obi-Wan „zaparkował" statek jakieś dwadzieścia metrów od osady, więc powinno być słychać krzyki, rozmowy... Ogólnie powinno czuć bieg życia! Słońce przecież świeciło wysoko na błękitnym niebie...
A tu panowała absolutna cisza. Wszyscy pochowali się do domów. Tylko spojrzenia ciekawskich twarzy widać było przez szyby okien.
- Na cmentarzu jest i weselej - rzekłam ponuro.
- Boją się nas - stwierdził Obi-Wan.
- Też czujecie tą złą aurę? - zapytała Luminara, mróżąc oczy.
Tak. Gdzieś tu kryło się zło. Czułam lekkie mrowienie w końcówkach palców... To był znak.
Szliśmy teraz brukowaną uliczką osady i rozglądaliśmy się za jakimś żywym duchem...
- Proponuję się popytać o całą sprawę z tą puszczą, tam - Anakin wskazał na budynek, znajdujący się kilka kroków na prawo.
- Karczma pod wilczym łbem... - przeczytałam głośno nazwę. - Całkiem miła nazwa - rzuciłam sarkastycznie.
- Nie marudź, tylko tam włazimy - ponaglił Anakin, otwierając drzwi.
Od razu po wejściu uderzył mnie zapach piwa, mieszkający się z pieczonym mięsem. Wszyscy obecni goście siedzący przy stolikach natychmiastowo spojrzeli na nas, jak i barman stojący za ladą i wycierający szklanki. Ich skóra miała zielonkawy odcień, a uszy były bardzo spiczaste.
Zaburczało mi w brzuchu... Ten zapach... Ślinka napłynęła mi do ust.
- Ja stawiam - odparł Obi-Wan ratując mój żołądek.
Zasiedliśmy przy stołach. Od razu podeszła do nas kelnerka. Odezwała się do nas mową wspólną z ogromnie melodyjnym akcentem:
- Witam w naszej karczmie... Proszę... Oto menu.
Podała nam tekturowe karty z nazwami dań i ich cenami. Ja wybrałam spaghetti. Nie mam pojęcia co to jest, ale zaryzykuję. A może będzie dobre...
Kiedy wszyscy zamówiliśmy kelnerka zapytała:
- Coś jeszcze podać?
- Nie - rzuciła Luminara.
Zielona kobieta szybko się ukłoniła i popędziła do kuchni.
- Nie ufa nam... - mruknęła pod nosem Mistrzyni.
- A ty byś ufała obcym? - zapytał Obi-Wan.
- Nie, ale...
Nie chciało mi się ich dalej słuchać. Odeszłam na chwilę od stolika, bo wiedziałam, że za chwilę wybuchnie dyskusja pomiędzy Kenobim a Unduli.
Postanowiłam porozmawiać z podstarzałym barmanem. Chciałam mieć już sprawę z tą całą puszczą już za sobą. Ani trochę mi się tu nie podobało. Wcale...
- Yyy... Dzień dobry - przywitałam się, po czym ściszyłam głos, przechodząc do sedna - Co wie pan o tych tajemniczych zniknięciach?
Barman nawet nie podniósł na mnie wzroku. Nadal wycierał szklanki.
- Nie zna pan mowy wspólnej? - nie chciałam mu tak łatwo dać spokoju.
Znowu nie zareagował.
- Halooo? - podniosłam o oktawę wyżej ton głosu. Nie spławi mnie on tak łatwo...
Tym razem starzec spojrzał na mnie i rzekł ochryple:
- Słuchaj, dziewczę. Puszcza skrywa w sobie wiele tajemnic. Nic tu po tobie. Przybywacie tutaj, do naszej osady, wędrójecie po puszczy i jeszcze bardziej denerwujecie duchy. Przyniesiecie na nas zgubę i śmierć. Wszystko widziałem tymi oczyma - wskazał na swoje gałki oczne - Wszystko. Nie pomożecie nam.
Wszystkie te słowa wypowiedział z ogromnym wyrzutem i żalem w głosie. Zbił mnie na moment z tropu. Otrząsnęłam się i odpowiedziałam:
- Jesteśmy po to, żeby wam pomóc - wskazałam na stolik, przy którym siedzieli moi towarzysze.
- Nic nie pomożecie - westchnął barman.
Spojrzałam na niego uważnie i z siłą powiedziałam:
- Ale my jesteśmy Jedi...
Mężczyzna zamrugał kilka razy niedowierzając.
- Jedi? - zapytał. - Rycerze Jedi? - chciał się upewnić.
Położyłam na ladzie swój miecz, by po chwili go szybko schować.
- Tak. Jesteśmy Jedi i jesteśmy po to, by wam pomóc... Ale nawet my potrzebujemy informacji. A ty wiesz...
- Tak wiem - barman kiwał głową.
- A więc powiesz mi, co wiesz? - upewniłam się
- A no powiem... Powiem... Przyjdź tutaj wieczorem. O 19. Dam wam pokój. Tak. Dam wam pokój. Jest na pierwszym piętrze - wskazał na schody i położył przede mną stary kłucz. - Ale najpierw zjedz. Zjedz... Potrawy już są gotowe...
- Dziękuję ci - schowałam przedmiot do kieszeni - Nawet nie wiesz, jak bardzo pomożesz.
Zostawiłam go samego i wróciłam do obleganego przez nas stolika.
- O czym z nim gadałaś? - zapytał Anakin.
- Załatwiłam nocleg - pomachałam kluczem przed nosami wszystkich.
Dostrzegłam uśmieszek na twarzy Luminary, ale... nie przejmowałam się niczym więcej, bo poczułam ten nieziemski zapach... Zapach spaghetti...
To już 20 rozdział! :-) Dziękuję Wam za obecność. Nawet nie wiecie, jak mi pomagacie. Chciałabym w przyszłości wydawać książki. Kocham pisać!
Dziękuję Wam.Niech moc będzie z Wami!
CZYTASZ
By zostać Jedi|| Akademia Strażników
Fiksi PenggemarPrzed Darthem Sidiousem było wielu. Teraz ciemność unosi się nad światem, a Zakon Mrocznych Jedi ma warunki, by stale rosnąć w siłę... Susana kroczy ścieżką Jedi. Zostaje wplątana w afery, które mogą spowodować zagładę planet i galaktyk. Czy zło rod...