~33~

236 20 2
                                    

- Wasza wysokość - przywitałam króla, kłaniając się nisko w pasie. Kiedy brązowe kosmyki włosów przysłoniły moją twarz, uniosłam kącik ust do góry w ironicznym uśmiechu. Tak, żeby nikt tego nie zobaczył, oprócz Anakina.

- Tak - mruknął tylko do Twi'leka Skywalker, który na nic innego nie potrafił się zdać, a następnie powtórzył mój gest.

Władca Ryloth, uniósł dłoń i, wskazując na stół, rzekł donośnie:

- Zapraszam do uroczystej wieczerzy, moi mili.

Po czym klasnął w dłonie, przyozdobione błyszczącymi obręczami i po chwili, na ten znak, zaczęli napływać służący z wazami, misami, talerzami... Kładli potrawy na długim stole, okrytym złocistym obrusem. Ten widok wydał mi się za bogaty i jeszcze usilniej odczułam do Hariona niechęć. Nie miał szacunku w moich oczach, ale nadal słowa Tygrysicy wydawały mi się nieco mało prawdopodobne. Poszperam, poobserwuję i wyciągnę wniosek. Tak. To był mój plan na najbliższą przyszłość. Jakże się myliłam.

*

Kiedy najedzona jak nigdy wróciłam do przydzielonego pokoju, padłam na łóżko i podparłam głowę na dłoniach. Westchnęłam z zamyślenia. Jak na razie nic nie wskazywało na nikczemność króla, nie licząc faktu, że jest niezmiernie próżny.

Oczy mi się zamykały i marzyłam tylko o drzemce. Pora snu zbliżała się dużymi krokami i miałam na uwadze fakt, że czeka mnie pracowity dzień. Tak więc zwlokłam się z łóżka i, biorąc ze sobą przybory do mycia, koszulę nocną oraz ręcznik, poczłapałam w stronę łazienek. Po drodze zajrzałam do pokoju, przydzielonemu Anakinowi i Kevina.

Tam zastałam tylko Anakina.

- A gdzie Kev? - zapytałam.

- Król go przetrzymał - Anakin wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi.

- Czy tylko mi tu coś nie pasuje? - zapytałam.

- Przesadzasz. Za bardzo przejmujesz się słowami Tygrysicy.

- No nie wiem... - mruknęłam.

*

Następnego dnia na śniadaniu Kevina nie było. Teraz i Skywalker zaczął mieć wątpliwości.

- Gdzie jest nasz przyjaciel, wasza wysokość? - zapytał króla.

Władca Ryloth uśmiechnął się.

- Słyszałem, że zna się na technice, więc dałem mu specjalne zadanie - wyjaśnił.

Anakin spojrzał na mnie gniewnie. Może faktycznie przesadzałam.

- A jakie to zadanie? - zapytałam twardo, krzyżując ręce na piersiach.

- Naprawia coś w głównym komputerze. A coś się stało? - zdziwił się władca.

- Nie, nie. Nic - uspokoiłam go, odwracając wzrok. Zamyśliła się.

Po śniadaniu ruszyliśmy do naszych obowiązków. Od 8:00- 10:00 pomagaliśmy w sierocińcu. Z trudem patrzyłam na osamotnione dzieci. Żal ściskał mi serce. Następnie w godzinach obiadowych pilnowaliśmy porządku w mieście. Nie licząc kilku bójek było spokojnie. Po obiedzie zaś mieliśmy dyżur w strażnicy. Wszystkie polecenia były rozpisane w kartach dnia.

Wieczorem mieliśmy wolne. Razem z Anakinem postanowiliśmy ten czas spożytkować na poszukiwania zaginionej Mistrzyni.

A Kevina nadal nie było nigdzie widać.

Przepraszam, że taki krótki rozdział. Jeszcze przez jakiś czas rozdziały takie będą, albo niestety nie będzie ich wcale.

Przepraszam 😭

Ale później opowiadanie powróci z pełną parą. 😆

By zostać Jedi|| Akademia StrażnikówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz