- Wasza wysokość - przywitałam króla, kłaniając się nisko w pasie. Kiedy brązowe kosmyki włosów przysłoniły moją twarz, uniosłam kącik ust do góry w ironicznym uśmiechu. Tak, żeby nikt tego nie zobaczył, oprócz Anakina.
- Tak - mruknął tylko do Twi'leka Skywalker, który na nic innego nie potrafił się zdać, a następnie powtórzył mój gest.
Władca Ryloth, uniósł dłoń i, wskazując na stół, rzekł donośnie:
- Zapraszam do uroczystej wieczerzy, moi mili.
Po czym klasnął w dłonie, przyozdobione błyszczącymi obręczami i po chwili, na ten znak, zaczęli napływać służący z wazami, misami, talerzami... Kładli potrawy na długim stole, okrytym złocistym obrusem. Ten widok wydał mi się za bogaty i jeszcze usilniej odczułam do Hariona niechęć. Nie miał szacunku w moich oczach, ale nadal słowa Tygrysicy wydawały mi się nieco mało prawdopodobne. Poszperam, poobserwuję i wyciągnę wniosek. Tak. To był mój plan na najbliższą przyszłość. Jakże się myliłam.
*
Kiedy najedzona jak nigdy wróciłam do przydzielonego pokoju, padłam na łóżko i podparłam głowę na dłoniach. Westchnęłam z zamyślenia. Jak na razie nic nie wskazywało na nikczemność króla, nie licząc faktu, że jest niezmiernie próżny.
Oczy mi się zamykały i marzyłam tylko o drzemce. Pora snu zbliżała się dużymi krokami i miałam na uwadze fakt, że czeka mnie pracowity dzień. Tak więc zwlokłam się z łóżka i, biorąc ze sobą przybory do mycia, koszulę nocną oraz ręcznik, poczłapałam w stronę łazienek. Po drodze zajrzałam do pokoju, przydzielonemu Anakinowi i Kevina.
Tam zastałam tylko Anakina.
- A gdzie Kev? - zapytałam.
- Król go przetrzymał - Anakin wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi.
- Czy tylko mi tu coś nie pasuje? - zapytałam.
- Przesadzasz. Za bardzo przejmujesz się słowami Tygrysicy.
- No nie wiem... - mruknęłam.
*
Następnego dnia na śniadaniu Kevina nie było. Teraz i Skywalker zaczął mieć wątpliwości.
- Gdzie jest nasz przyjaciel, wasza wysokość? - zapytał króla.
Władca Ryloth uśmiechnął się.
- Słyszałem, że zna się na technice, więc dałem mu specjalne zadanie - wyjaśnił.
Anakin spojrzał na mnie gniewnie. Może faktycznie przesadzałam.
- A jakie to zadanie? - zapytałam twardo, krzyżując ręce na piersiach.
- Naprawia coś w głównym komputerze. A coś się stało? - zdziwił się władca.
- Nie, nie. Nic - uspokoiłam go, odwracając wzrok. Zamyśliła się.
Po śniadaniu ruszyliśmy do naszych obowiązków. Od 8:00- 10:00 pomagaliśmy w sierocińcu. Z trudem patrzyłam na osamotnione dzieci. Żal ściskał mi serce. Następnie w godzinach obiadowych pilnowaliśmy porządku w mieście. Nie licząc kilku bójek było spokojnie. Po obiedzie zaś mieliśmy dyżur w strażnicy. Wszystkie polecenia były rozpisane w kartach dnia.
Wieczorem mieliśmy wolne. Razem z Anakinem postanowiliśmy ten czas spożytkować na poszukiwania zaginionej Mistrzyni.
A Kevina nadal nie było nigdzie widać.
Przepraszam, że taki krótki rozdział. Jeszcze przez jakiś czas rozdziały takie będą, albo niestety nie będzie ich wcale.
Przepraszam 😭
Ale później opowiadanie powróci z pełną parą. 😆
CZYTASZ
By zostać Jedi|| Akademia Strażników
FanfictionPrzed Darthem Sidiousem było wielu. Teraz ciemność unosi się nad światem, a Zakon Mrocznych Jedi ma warunki, by stale rosnąć w siłę... Susana kroczy ścieżką Jedi. Zostaje wplątana w afery, które mogą spowodować zagładę planet i galaktyk. Czy zło rod...