Przekręciłam klucz w zamku. Pokój był przytulny. Cztery łóżka stojące obok siebie idealnie komponowały się ze stojącą w kącie starą lampą. Nad nimi wisiały lekko zakurzone półki. Na jednej z nich leżała podniszczona skrzynia ze złotą kłódką. Podeszłam do niej i zapatrzyłam się w nią. Zapamiętałam kształt zamka. Tak na wszelki wypadek... Po chwili sprawdziłam klucz, ten od pokoju, ale nie pasował. Wzruszyłam ramionami.
- Tak. Nareszcieee - jęknął Anakin rzucając się na łóżko. - Pozwólcie mi spać...
- Hmm... - zamyślił się Obi-Wan - zgoda... Ale jedno mnie zastanawia... Susano, ile kosztuje jedna noc w tym pokoju?
Podskoczyłam na dźwięk mojego imienia.
- Nie wiem. Tamten barman nic nie mówił... - odparłam niepewnie.
- I tak płaci za to Republika - wzruszył ramionami Anakin. - Po co się martwić?
Kenobi machnął na niego ręką, po czym sam się położył.
- Nocą pójdziemy do puszczy - oznajmiła Luminara patrząc na mnie uważnie. - O 22 wyruszymy...
- Dlaczego nie możemy pójść, jak słonko będzie świeciło na niebie?! - wystraszyłam się.
- Może dlatego, że potwory nie lubią światła... - mruknął Skywalker spod przymkniętych powiek.
- Bardzo śmieszne... - straciłam humor do reszty.
- Prześpijmy się teraz... Czeka nas męcząca noc - rzekł Obi-Wan. - Dobranoc...
Noc nie będzie dobra... I nie będzie męcząca, tylko STRASZNA. Nie dość, że mamy tam wchodzić, to jeszcze o takiej godzinie!
Zamknęłam oczy. Do 19 mam jeszcze jakieś 4 godziny... Ustawiłam alarm na 18:50 (nadajnik na mojej ręce, który w odpowiednim czasie zaczyna wibrować i lekko kłóć, budząc tym śpiącego).
Zapadłam w niespokojny sen...
*
Otworzyłam szeroko oczy i poderwałam się z łóżka, kiedy koszmar stał się najbardziej koszmarny... Znowu byłam w puszczy i znowu słyszałam krzyki... Krzyki dzieci.
Przetarłam powieki i szybko zerwałam się z łóżka. W tym samym momencie odezwał się alarm, kłójąc mnie. Prawie go nie rozwaliłam, mocno przyciskając wyłącznik.
Podeszłam na palcach do drzwi. Każdy mój krok wprawiał podłogę w skrzypienie. Każde skrzypnięcie sprawiało, że marszczyłam brwi i sprawdzałam, czy pozostali się nie obudzili...
Pięć minut później wypadłam na korytarz i zamknęłam cicho za sobą drzwi. Pognałam po schodach do części jadalnej karczmy.
Pięć zielonych siedziało przy stolikach i czekało na zamówienie.
- Gotowa i nie spóźniona - odparłam, meldując się przed starym barmanem.
Usiadłam na stołku naprzeciw lady. Barman mruknął:
- Jednak jesteś...
- Tak! - rzuciłam radośnie -... i czekam na opowieść... Szczegółową opowieść!
Mężczyzna westchnął zmęczony i wytarł ręce o ręcznik. Podszedł do lady i oparł się o nią naprzeciw mnie.
- Nie opuścisz, co? - zapytał świdrując mnie wzrokiem.
- Nie - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze... W takim razie słuchaj... Od niepamiętnych czasów żyliśmy tutaj. Sami. Szczęśliwi. Mieliśmy swoje wierzenia i nie łamaliśmy wcześniej wyznaczonych reguł... Żyliśmy w harmonii z duchami drzew. My im przynosiliśmy dary i obiecaliśmy, że nie przekroczymy ustalonej granicy, a oni zapewniali nam bezpieczeństwo i dobrobyt...
- A jak wyglądają te wasze duchy drzew? - przerwałam mu pytaniem i w duchu dodałam:"o ile w ogóle jakieś duchy istnieją"...
Barman wzruszył ramionami.
- Rzadko kto je widział, ale... Poczekaj tu chwilę... Zaraz coś przyniosę... - mężczyzna podrapał się po brodzie i wyszedł przez boczne drzwi.
Coś mi tu nie pasuje. Cała ta sytuacja mi tu nie pasuje. Duchy... Prychnęłam w myślach. Podejrzane są te duchy... Ci osadnicy przynoszą im dary... Zamyśliłam się.
Barman wrócił dzwigając wielką księgę.
- Tu będziesz mogła sobie przeczytać o nich - rzekł wręczając mi opasłe tomiszcze. - Wszystkiego powinnaś się dowiedzieć. Tą księgę mój dziadek dostał od swojego dziadka i tak dalej...
- Dziękuję bardzo. Czy nadal przynosicie dary duchom? No i... Jakie to są dary? - ten temat nie dawał mi spokoju.
- Tak. Przynosimy im dary. Każdego pierwszego dnia tygodnia... Są to zazwyczaj owoce, złote monety, tkaniny... Ale to im nie wystarcza...
- Ile dzieci zaginęło?
- Piętnaścioro.
- Aż tyle ich przepadło i nie próbowaliście nawet szukać?! - oburzyłam się.
- Nie chcemy ich bardziej denerwować. Z każdym porwaniem dziecka zostawiają jakąś wiadomość.
- Jaka była ostatnio?
Barman pobladł i zaczął kiwać głową. Odpowiedział jąkających się:
- Nie... Nie powiem. Nie...
- To jest ważne. Za kilka godzin idę do puszczy.
Barman wytrzeszczył szeroko oczy.
- Duchy powiedziały, że kolejnego pierwszego dnia tygodnia znikną wszystkie dzieci do 15 roku życia - wreszcie wydusił z siebie barman.
Boże...
- A...a kiedy jest pierwszy dzień tygodnia według waszego kalendarza? - z trudem wydusiłam to pytanie z siebie.
- Jutro.
Ogłoszenia parafialne 😂. Rozdziałów nie będzie przez najbliższe 2 tygodnie, bo jadę do mojej babci, która nie posiada internetu...
Ale po upływie tego czasu powinnam dodać pod rząd dwa, albo więcej rozdziałów. 😆
Jak Wam minął rok szkolny? Też tak się cieszycie, że już są wakacje?! Ja baaaardzooo. No i z tego powodu rozdziały będą częściej dodawane.
Niech moc będzie z Wami!
CZYTASZ
By zostać Jedi|| Akademia Strażników
FanficPrzed Darthem Sidiousem było wielu. Teraz ciemność unosi się nad światem, a Zakon Mrocznych Jedi ma warunki, by stale rosnąć w siłę... Susana kroczy ścieżką Jedi. Zostaje wplątana w afery, które mogą spowodować zagładę planet i galaktyk. Czy zło rod...