~21~ «Puszcza Śmierci cz. 3»

275 27 4
                                    

Przekręciłam klucz w zamku. Pokój był przytulny. Cztery łóżka stojące obok siebie idealnie komponowały się ze stojącą w kącie starą lampą. Nad nimi wisiały lekko zakurzone półki. Na jednej z nich leżała podniszczona skrzynia ze złotą kłódką. Podeszłam do niej i zapatrzyłam się w nią. Zapamiętałam kształt zamka. Tak na wszelki wypadek... Po chwili sprawdziłam klucz, ten od pokoju, ale nie pasował. Wzruszyłam ramionami.

- Tak. Nareszcieee - jęknął Anakin rzucając się na łóżko. - Pozwólcie mi spać...

- Hmm... - zamyślił się Obi-Wan - zgoda... Ale jedno mnie zastanawia... Susano, ile kosztuje jedna noc w tym pokoju?

Podskoczyłam na dźwięk mojego imienia.

- Nie wiem. Tamten barman nic nie mówił... - odparłam niepewnie.

- I tak płaci za to Republika - wzruszył ramionami Anakin. - Po co się martwić?

Kenobi machnął na niego ręką, po czym sam się położył.

- Nocą pójdziemy do puszczy - oznajmiła Luminara patrząc na mnie uważnie. - O 22 wyruszymy...

- Dlaczego nie możemy pójść, jak słonko będzie świeciło na niebie?! - wystraszyłam się.

- Może dlatego, że potwory nie lubią światła... - mruknął Skywalker spod przymkniętych powiek.

- Bardzo śmieszne... - straciłam humor do reszty.

- Prześpijmy się teraz... Czeka nas męcząca noc - rzekł Obi-Wan. - Dobranoc...

Noc nie będzie dobra... I nie będzie męcząca, tylko STRASZNA. Nie dość, że mamy tam wchodzić, to jeszcze o takiej godzinie!

Zamknęłam oczy. Do 19 mam jeszcze jakieś 4 godziny... Ustawiłam alarm na 18:50 (nadajnik na mojej ręce, który w odpowiednim czasie zaczyna wibrować i lekko kłóć, budząc tym śpiącego).

Zapadłam w niespokojny sen...

*

Otworzyłam szeroko oczy i poderwałam się z łóżka, kiedy koszmar stał się najbardziej koszmarny... Znowu byłam w puszczy i znowu słyszałam krzyki... Krzyki dzieci.

Przetarłam powieki i szybko zerwałam się z łóżka. W tym samym momencie odezwał się alarm, kłójąc mnie. Prawie go nie rozwaliłam, mocno przyciskając wyłącznik.

Podeszłam na palcach do drzwi. Każdy mój krok wprawiał podłogę w skrzypienie. Każde skrzypnięcie sprawiało, że marszczyłam brwi i sprawdzałam, czy pozostali się nie obudzili...

Pięć minut później wypadłam na korytarz i zamknęłam cicho za sobą drzwi. Pognałam po schodach do części jadalnej karczmy.

Pięć zielonych siedziało przy stolikach i czekało na zamówienie.

- Gotowa i nie spóźniona - odparłam, meldując się przed starym barmanem.

Usiadłam na stołku naprzeciw lady. Barman mruknął:

- Jednak jesteś...

- Tak! - rzuciłam radośnie -... i czekam na opowieść... Szczegółową opowieść!

Mężczyzna westchnął zmęczony i wytarł ręce o ręcznik. Podszedł do lady i oparł się o nią naprzeciw mnie.

- Nie opuścisz, co? - zapytał świdrując mnie wzrokiem.

- Nie - uśmiechnęłam się do niego.

- Dobrze... W takim razie słuchaj... Od niepamiętnych czasów żyliśmy tutaj. Sami. Szczęśliwi. Mieliśmy swoje wierzenia i nie łamaliśmy wcześniej wyznaczonych reguł... Żyliśmy w harmonii z duchami drzew. My im przynosiliśmy dary i obiecaliśmy, że nie przekroczymy ustalonej granicy, a oni zapewniali nam bezpieczeństwo i dobrobyt...

- A jak wyglądają te wasze duchy drzew? - przerwałam mu pytaniem i w duchu dodałam:"o ile w ogóle jakieś duchy istnieją"...

Barman wzruszył ramionami.

- Rzadko kto je widział, ale... Poczekaj tu chwilę... Zaraz coś przyniosę... - mężczyzna podrapał się po brodzie i wyszedł przez boczne drzwi.

Coś mi tu nie pasuje. Cała ta sytuacja mi tu nie pasuje. Duchy... Prychnęłam w myślach. Podejrzane są te duchy... Ci osadnicy przynoszą im dary... Zamyśliłam się.

Barman wrócił dzwigając wielką księgę.

- Tu będziesz mogła sobie przeczytać o nich - rzekł wręczając mi opasłe tomiszcze. - Wszystkiego powinnaś się dowiedzieć. Tą księgę mój dziadek dostał od swojego dziadka i tak dalej...

- Dziękuję bardzo. Czy nadal przynosicie dary duchom? No i... Jakie to są dary? - ten temat nie dawał mi spokoju.

- Tak. Przynosimy im dary. Każdego pierwszego dnia tygodnia... Są to zazwyczaj owoce, złote monety, tkaniny... Ale to im nie wystarcza...

- Ile dzieci zaginęło?

- Piętnaścioro.

- Aż tyle ich przepadło i nie próbowaliście nawet szukać?! - oburzyłam się.

- Nie chcemy ich bardziej denerwować. Z każdym porwaniem dziecka zostawiają jakąś wiadomość.

- Jaka była ostatnio?

Barman pobladł i zaczął kiwać głową. Odpowiedział jąkających się:

- Nie... Nie powiem. Nie...

- To jest ważne. Za kilka godzin idę do puszczy.

Barman wytrzeszczył szeroko oczy.

- Duchy powiedziały, że kolejnego pierwszego dnia tygodnia znikną wszystkie dzieci do 15 roku życia - wreszcie wydusił z siebie barman.

Boże...

- A...a kiedy jest pierwszy dzień tygodnia według waszego kalendarza? - z trudem wydusiłam to pytanie z siebie.

- Jutro.

Ogłoszenia parafialne 😂. Rozdziałów nie będzie przez najbliższe 2 tygodnie, bo jadę do mojej babci, która nie posiada internetu...

Ale po upływie tego czasu powinnam dodać pod rząd dwa, albo więcej rozdziałów. 😆

Jak Wam minął rok szkolny? Też tak się cieszycie, że już są wakacje?! Ja baaaardzooo. No i z tego powodu rozdziały będą częściej dodawane.

Niech moc będzie z Wami!

By zostać Jedi|| Akademia StrażnikówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz