Otłumaniona przekręciłam się na drugi bok. Z jękiem podparłam się ręką, próbując wstać i cokolwiek dojrzeć za mgłą między oczami. Piszczenie w uszach rozsadzało mi czaszkę. Miałam wrażenie, jakby ktoś uderzał w tysiące małych dzwoneczków.
Kiedy szłam chwiejnie, podpierając się o co popadnie, zrozumiałam, że zdrowo grzmotnęłam się w głowę.
- Cholera... - mruknęłam, próbując na oślep trafić do sterów. - Jasna cholera... Meetra? - jęknęłam, gdy statek ponownie zadrżał. - Miraluka!
Krzyk uwiązł mi w gardle, kiedy straciłam grunt pod stopami. Podłoga obróciła się o dobre kilkadziesiąt stopni i zjechałam na plecach po zimnym metalu. Uderzyłam we właz. Napór powietrza zgniatał mi płuca.
- Statek został postrzelony... Powtarzam... Statek został postrzelony... Spadamy... Rozbijemy się... Włączam autonamierzanie i wysyłam sygnał...
Głos Meetry się urwał, gdy ponownie szarpnęło i tym razem całym ciężarem uderzyłam w sufit. Coś przeskoczyło w mojej ręce. Wrzasnęłam.
Turbulencje nie ustawały. Czułam się jak uwięziony w kołowrotku chomik. Znowu się z czymś zderzyłam...
Krew zalała mi oczy. A potem była tylko ciemność.
*
Wdzierający się do nozdrzy czarny dym utrudniał oddychanie. Ból sprawił, że odzyskałam przytomność. Czułam pulsowanie w ręce, prawej skroni i nad łukiem brwiowym. Spróbowałam się podnieść i pożałowałam. W przedramieniu poczułam tak ostre ukłócie, że łzy napłynęły do oczu.
Ze strachem zrozumiałam, że może być złamana.
Zakręciło mi się w nosie i zakasłałam. Wstałam, tym razem nie używając rąk. Jakoś dostałam się do centrum sterowania i aż się cofnęłam, gdy poczułam żar na twarzy. W środku szalały płomienie. Tam gdzie siedziała Meetra, zostały spopielone szczątki. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Zaczęłam się szarpać z przyciskami. Ostrzem rozcięłam parę przewodów i naparłam plecami na właz. Luk ze zgrzytem opadł. Wybiegłam ze statku, spłynęła na mnie fala światła.
Błąd. Nie zastanowiłam się, czy na planecie jest tlen.
Raz, dwa, trzy...
Wdech, wydech...Jednak był. Miałam więcej szczęścia niż rozumu.
Nagle nastała niespodziewana cisza. Powietrze zrobiło się gęstsze. Miałam wrażenie, że wybuchł świat. Siła rażenia odepchnęła mnie w tył. Żar spopielił włoski na rękach. Huk pozbawił słuchu.
Złapałam za uszy i zaczęłam krzyczeć, błagając, by ten koszmar się wreszcie skończył. Na dłoniach miałam krew. Ramię ponownie się odezwło i zrozumiałam, dlaczego tak jest. Krótki, żelazny pręt przechodził na wylot kilka centymetrów od lewego łokcia. Zadrżałam.
Klęczałam pośrodku polany. Dookoła stały powykręcane drzewa. Z niektórych zwieszały się liany. Byłam w dżungli. Sama, na dodatek ranna.
Meetra nie żyła. Przejechałam prawą dłonią po twarzy, próbując opanować mdłości na wspomnienie tego, co z niej pozostało, zapominając, że jestem brudna od krwi. Zakrwawione ślady pozostały na policzkach.
Nie wiedziałam, ile minie czasu, zanim zacznę ponownie słyszeć. Miałam wrażenie, że eksplodowały mi bębenki.
Czas płynął, resztki statku płonęły, a ja nie miałam siły, by się ruszyć. Życie jak zwykle spłatało mi figla. Miałam tylko dolecieć do akademii, a tu pech... Pech? Czy rozbity statek można nazwać pechem?! Los pokazał mi środkowy palec!!!
Moje spojrzenie padło na pręt. Źle to wyglądało. Skóra wokół niego była zaogniona i zaczynała cieknąć ropa. Jak zaraz czegoś nie zrobię, pożegnam się z ręką. Na myśl o kikucie pobladłam. Zebrałam całą pozostałą energię i skupiłam się na wyjęciu "metalowej drzazgi".
Wrzasnęłam, gdy pręt drgnął. Polała się krew, jednak on nadal tkwił w mojej ręce. Moc na nic się tutaj zda. Musiałam to zrobić własnoręcznie. Nabrałam tchu.
- Nie ma emocji, jest spokój.
Nie ma ignorancji, jest wiedza. - szeptałam, by dodać sobie odwagi-
Nie ma pasji, jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu, jest harmonia.
Nie ma śmierci, jest Moc.Po ostatnim słowie szarpnęłam. Z cierpienia wygięłam się w łuk, nawet nie mogłam wydobyć krzyku. Padłam na ziemię omdlała. Z prętem leżącym obok ręki.
*
Czułam obowiązek bronienia tego miejsca. Nie ważne, że oddam za to swoje życie. To było moje przeznaczenie. Bronić. Dlatego biegiem skierowałam się w stronę wystrzałów z blasterów.
Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że dżungla gdzieś zniknęła. Leżałam pod derką, na sienniku.
Jęknęłam przeciągle, nie rozumiejąc, gdzie jestem. Pamiętałam tylko przebłyski ostatnich wydarzeń... Moja dłoń dotknęła ramienia. Natrafiłam na bandaże.
Ktoś mnie opatrzył... Z niepokojem zaczęłam rozglądać się za mieczem.
- Tego szukasz? - zapytała postać siedząca przy ścianie.
Chłopak o ciemnych włosach i jasnych tęczówkach pomachał moją bronią. Zmróżyłam nieufnie oczy. Otaksowałam go wzrokiem, oceniając, czy nie stanowi dużego zagrożenia. Był wysoki, ubrany w kolorach lasu. Kurtka moro, brązowe spodnie i... kusza na plecach. Przeklnęłam siarczyście.
- Spokojnie... - Nieznajomy dostrzegł moją minę. - Ktoś, kto nie pozwolił ci się wykrwawić, reczej nie jest twoim wrogiem, Jedi.
Miał rację. Mógł mnie przecież zostawić.
- Twarde lądowanie? - zagadnął. - Ja też tego doświadczyłem- Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Gdzie jestem? - warknęłam, a moja głowa opadła. Nie potrafiłam jej utrzymać.
- Leż, leż - machnął dłonią. - Przyzwyczajaj się do mego towarzystwa. - Uniósł kącik ust.
- Gdzie... jestem? - powtórzyłam dobitnie.
- Witaj na Dxunie - rozłożył gościnnie ramiona. - To największy z pięciu księżyców Onderonu. Wewnętrzne Rubieże, sektor Japreal. W skrócie: totalne zadupie.
- Nie tak miało być - jęknęłam przeciągle.
- Jak ci na imię?
- Powinnam rozpocząć naukę... Oni się muszą zorientować, ktoś ruszy na poszukiwania - mruczałam, nie zwarzając na słowa chłopaka. - Po co ci broń, skoro to zadupie? - parsknęłam.
- Piękna, prawda? - pogładził klin kuszy - Ma kilka fajnych trików... Oprócz mnie nie ma już tu ludzi, ale są Taungowie. Bardzo nie lubią naszej rasy, kruszynko.
- Nie, nie, nie...
- Ależ tak.
Dlaczego tak zostałam pokarana?
====
Hej!
Macie jakieś uwagi?Przez chwilę było cukierkowo, ale tak dalej nie mogło być ;)
Wiem, że jest dużo błędów. Przepraszam, mam nadzieję, że mimo to się podoba i dziękuję, że tak długo ze mną jesteście 😘
Niech moc będzie z Wami!
CZYTASZ
By zostać Jedi|| Akademia Strażników
FanfictionPrzed Darthem Sidiousem było wielu. Teraz ciemność unosi się nad światem, a Zakon Mrocznych Jedi ma warunki, by stale rosnąć w siłę... Susana kroczy ścieżką Jedi. Zostaje wplątana w afery, które mogą spowodować zagładę planet i galaktyk. Czy zło rod...