~32~

271 20 6
                                    

- Wysłannicy z Coruscant, z Zakonu Jedi! - oświadczył donośnym głosem dworzanin, otwierając drzwi do wnętrza sali tronowej.

Sam pałac, w którym się znaleźliśmy, był w porównaniu z innymi budynkami zaiste majestatyczny. Budowla przypominała wyglądem zbudowaną z jasnych cegieł willę, otoczoną ze wszystkich stron ogrodem.

Niepewnie przeszliśmy przez próg.

- Wow - odparł oniemiały Kevin, patrząc na sufit, który wyglądał, jak kosmos. - To hologram - wyjaśnił.

Idąc po czerwonym dywanie, po drodze mijaliśmy posągi z kości słoniowej, które przedstawiały Twi'leków, a raczej ich poprzednich władców.

Dostrzegłam kryształowy żyrandol, który zwisał z magicznego sufitu, pośród gwiazd. Dokładnie pod nim stał bordowy, wysoki fotel, do którego prowadziły złote schodki. Na takim to siedzisku siedział sobie biały, mocnej budowy Twi'lek ze srebrzystą przepaską na czole, wysadzaną amarantami. Wokół niego stały, albo tańczyły ubrane skąpo niewolnice, powiązane łańcuchami, a niektóre roznosiły na metalowych tacach różne przekąski.

- Tamci głodują, a ten tu zna tylko słowo rozpusta - szepnął oburzony Anakin tuż przy moim uchu. Na szyi poczułam jego oddech.

Zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu zaciskam pięści. Idąc brudnymi ulicami i mijając kościstych biedaków, aż żal łapał mnie za serce. A tu... marnuje się pieniądze i jedzenie. Inni umierają, nie mają dachu nad głową, a władca jeszcze bardziej utrudnia im życie. Tłumiąc emocje, przybrałam kamienną minę i się pokłoniłam przed królem Ryloth, w myślach wyzywając go najgorzej, jak tylko umiałam. Sama przez tyle lat głodowałam. Mimo skromnych dla większości posiłków Jedi, dla mnie to było, jak uczta. Zapadnięte policzki wróciły do normy, wystające żebra nie raziły w oczy. Przybrałam parę kilogramów i miałam więcej siły. Na rodzimej planecie czasem miałam tylko pół bochenka chleba na tydzień i wodę. Zdarzało się, że w święta mama kupowała na drogim rynku trochę pustynnych grzybów, a tylko raz jadłam piaszczyste jagody, które kolorem przypominały zachodzące słońce. W rezultacie, każdego dnia coraz bardziej zaciskałam pasa. A w Świątyni Jedi wszystko się zmieniło. Nie chcę wracać do starego życia. Za żadne skarby.

- Witajcie - powiedział uradowany władca we wspólnej mowie. - Tak się cieszę, że was widzę - jego mina na to nie wskazywała, ale po chwili się zorientował, a na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmieszek. - Za chwilę ktoś zaprowadzi was do komnat, a za kwadrans zapraszam na ucztę w sali numer 5.

Pokiwaliśmy głowami, po czym ruszyliśmy za różową służką. Od razu na widok jej skóry przypomniała mi się Dalea i zdusiłam w sobie szloch. Wbiłam wzrok w podłogę.

*

Odświeżona po podróży, z mieczem przypiętym do pasa, schodziłam po schodach, wiążąc włosy w warkocz. Po chwili czyjaś dłoń spoczęła na moim ramieniu. Anakin zajrzał mi w oczy. W jego spojrzeniu dostrzegłam nutę niepokoju.

- Nie podoba mi się tu - mruknął.

- Mnie też - zgodziłam się cicho. - Ale zachowajmy pozory. Gdzie Kev, tak przy okazji?

- Przyjdzie za kilka minut. Chyba próbuje złapać sygnał, nie wiem no. Nie znam się na technologii, jak on.

- Bo jesteś tępy - zaśmiałam się, przez co dostałam od blondyna kuksańca w lewy bok. Zrównał krok z moim. Minęliśmy zakręt i stanęłam twarzą w twarz z zielonym Twi'lekiem uzbrojonym w blaster.

- Na uczcie nie możecie mieć broni - wskazał na nasze miecze świetlne.

- A to dlaczego? - zapytał podejrzliwie Anakin, marszcząc brwi.

- Takie zasady - krótka odpowiedź, wypowiedziana bez cienia jakiejkolwiek sympatii, czy szacunku, nie znająca sprzeciwu.

Wiedząc, że Anakin nie przystanie na propozycję strażnika, niechętnie odpięłam miecz i wrzuciłam do skrzynki, która stała przy ścianie, obok zielonego. Anakin poszedł w moje ślady, mrucząc pod nosem coś o niesprawiedliwości.

- I po jakie licho się zgodziłaś? - syknął, kiedy byliśmy parę dobrych metrów dalej. - Bez miecza świetlnego jesteśmy tylko bezbronni - burknął.

Sięgnęłam do przedniej kieszeni płaszcza i odrobinę wysunęłam ostrze sztyletu. Przed wyjazdem ze Świątyni, Luminara wcisnęła mi go do ręki, za co byłam jej wdzięczna w tym momencie. Anakin zaniósł się śmiechem, kiwając głową znacząco. Uciszyłam go, przykładając palec do ust i zrobiłam minę niewiniątka.

Weszliśmy do jadalni króla Hariona.

By zostać Jedi|| Akademia StrażnikówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz