~17~

402 29 3
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Bolały mnie wszystkie kości i na dodatek byłam niewyspana. Cudownie...

- Susana! - usłyszałam głos Dalei. - Wstawaj śpiochu! Wiesz, która godzina?!

Zerknęłam na zegarek, przy łóżku. Było grubo po 13. Westchnęłam rozbawiona. Otworzyłam drzwi, wpuszczając do środka Daleę. Różowa uśmiechnęła się do mnie smutno.

- Nie pogratulowałam ci jeszcze tego, że zostałaś padawanem - odparła.

- Dzięki.

Między nami nastała chwila niezręcznej ciszy. Co miałam jej powiedzieć? "Tak mi przykro, że nie zostałaś wybrana? "

- Spotkamy się jeszcze, prawda? - szepnęła Dalea, przerywając milczenie.

- Mam nadzieję - posłałam jej uśmiech. - Będę tęsknić.

- Ja też!

Rzuciłyśmy się sobie w objęcia.

- Pisz do mnie - poprosiła moja przyjaciółka.

- Będę na pewno. Przecież nie będę ciągle wyjeżdżała - pocieszyłam ją.

Dalea przysiadła na brzegu mojego łóżka i odparła:

- Ty to masz fajnie. Będziesz zwiedzała galaktyki, a ja tu posiedzę jeszcze z rok, albo dwa.

Mruknęła niepocieszona.

- No taak - zaczęłam - Ale jest jeden minus... Od teraz będę musiała się przenieść z tego pokoju i spać na jakiejś macie.

Dalea zaniosła się śmiechem. Uśmiechnęłam się w duchu, że udało mi się ją rozweselić.

Poczułam burczenie w brzuchu.

- Nie wiem, jak ty, ale ja jestem głodna jak wilk. Idę coś zwędzić do żarcia - rzekłam szczerze. - Tylko się przebiorę i... Uhh... Wezmę prysznic.

Różowa pomachała mi na pożegnanie i opuściła mój pokój.
Szybko się umyłam, a nstępnie ubrałam czarne leginsy i płócienną tunikę, związaną pasem. Na ramiona zarzuciłam płaszcz. Wypadł z niego list od ojca... Zamarłam. Zapomniałam o nim całkowicie. Jeszcze raz przejechałam po nim wzrokiem i straciłam humor. Mój ojciec żyje... Pogniotłam szybko kartkę i wcisnęłam ją do kieszeni spodni. Gdzieś to muszę wyrzucić. Tak. Gdzieś to wyrzucę...

Szłam zamaszystym krokiem. Na korytarzu jak na razie nie było nikogo. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Weszłam do jadalni. Wokół krzątały się droidy sprzątające. Zatrzymałam jednego z nich i zapytałam:

- Zrobiłbyś mi, mały, kanapkę?

Droid piknął i odjechał. Po krótkim czasie wrócił z jedzeniem. Prawie się na nie rzuciłam. Kiedy skończyłam jeść, nie wiedząc co ze sobą zrobić, spacerowałam sobie po korytarzu. Nagle natknęłam się na Luminarę. Moją Mistrzynię... Ukłoniłam się i już miałam szybko odejść, ale ona zatrzymała mnie ruchem dłoni.

- Susano. Do 18 proszę, żebyś się przeniosła do pokoju nr. 233. Twój dawny pokój zajmie nowy młodzik. A... I jeszcze jedno... Jutro punkt 6 wyruszamy. Dostałyśmy pierwsze zadanie...

- Dobrze Mistrzyni Luminaro... - ponownie się ukłoniłam.

Byłam podekscytowana. Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo.

Mistrzyni spojrzała na mnie znacząco i wróciła do swoich spraw.

Ja tym czasem wzięłam swoje rzeczy- tylko ubrania, no i je przeniosłam do wyznaczonego mi miejsca. Super. Mata z kocem, obok niej niski stoliczek, a w samym rogu mała szafka. Nic dodać nic ująć. Wyczuwacie sarkazm? Tak wiem. Jedi nie może się przywiązywać i nic nie posiada. Ale jedno jest pewne - będę tęskniła za wygodnym łóżkiem. Skrzywiłam się i zaczęłam układać ubrania.

Kiedy skończyłam była godzina 14:30 - obiad. Przy okazji pożegnam się z moją paczką.

Już z odległości kilku metrów od stołówki usłyszałam brzdęk naczyń i zapach zupy warzywnej. Nie wiem czemu Dalea i Lily narzekają na tutejszą kuchnię. Dla mnie to prawdziwe cudo. Jak się mieszka tam, gdzie ja i to jeszcze w najodleglejszym zadupiu, to można oszaleć... Dawno nie myślałam o rodzinie. Sprostujmy: o mamie. Jestem ciekawa jak się jej żyje... Może kiedyś uda mi się ją odwiedzić... Poproszę o to Luminarę.

Wmaszerowałam do jadalni i usiadłam na swoim miejscu. Moja grupka powitał mnie wiwatami. Kevin klepnął mnie w plecy i zawołał:

- Awansowałaś! Nieźle, Sus!

Uśmiechnęłam się cierpko w odpowiedzi.

- Jejku, będziesz miała tak odjazdowo - westchnęła Lily, maczając łyżkę w zupie.

Wzruszyłam ramionami.

- Yerr!

Chawo objął mnie futrzastymi łapami. Zaśmiałam się pod nosem.

- Będę tęskniła za wami, kochani - jęknęłam, patrząc na moich przyjaciół.

- Wiesz... Ze mną pewnie będziesz się często widywać. - Anakin zaniósł się śmiechem. - Zgadnij, z kim masz pierwszą misję - mrugnął do mnie.

- No nie! - udałam oburzenie. - Już myślałam, że odpocznę od twojej gęby!

Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Cały czas przeznaczony na posiłek spędziłam na rozmowie moimi przyjaciółmi. O 15:00 Kevin,Lily, Dalea i Chawo pobiegli na trening, a ja z Anakinem spokojnie dokończyliśmy nasze porcje.

- Przejdziemy się gdzieś? I tak nie mam co robić - zaproponował chłopak.

- Skoro nie mam wyboru... - mruknęłam.

Polecieliśmy ścigaczami do jakiegoś klubu. Grała radosna muzyka i aż chciało się tańczyć. Dałam się namówić Skywalkerowi na krótki taniec. Niech mu będzie. Potem wypiliśmy soki (tak, mam 12 lat i nie mogę pić alkoholu) i zjedliśmy jakieś desery lodowe z migoczącą polewą. Były znakomite.

Kiedy już nam się znudził pobyt w klubie, spacerowaliśmy uliczkami Coruscant. Mijały nas stworzenia przeróżnej rasy. Anakin zaczął bawić się w grę polegającą na tym, że podchodził do kogoś, kto wyglądał na nie znającego naszego języka i kpił sobie z niego. Za pierwszym razem, kiedy spytał się jakiegoś faceta, pokrytego łuskami, czy ten może pożyczyć mu trochę sadła, obyło się od konsekwencji. Ale kiedy podszedł do kobiety z mackami, pytając się: "gdzie pani była u fryzjera, bo chciałbym sobie zrobić taki parasol z włosów, jak ten pani? " Dostał macką po głowie.

- Widocznie znała nasz język - skomentowałam, próbując zachować powagę w głosie.

- To nie było ani trochę śmieszne - wycedził przez zęby Anakin, ocierając z włosów zielonkawy śluz, który wyglądał straaaasznie obrzydliwie.

Nie wytrzymałam i całą drogę do Świątyni zanosiłam się śmiechem.

Zaczęło się ściemniać, kiedy zaparkowaliśmy ścigacze.

- Ja jeszcze muszę coś zrobić - odparłam, żegnając się ze Skywalkerem. - Do jutra.

- Pa.

Kiedy chłopak oddalił się, ja okrążyłam Świątynię i wdrapałam się na pobliski pagórek. Z tego miejsca, kiedy popatrzyłam w niebo, gwiazdy wydawały się różnokolorowe. Pewnie to było zasługą Słońca, które jeszcze się całkowicie nie skryło. Nie obchodziło mnie to, po prostu napawałam się zapierającym dech w piersiach widokiem. Bardzo lubiłam tu przychodzić. Mogłam tu swobodnie myśleć. Przymknęłam oczy i się skupiłam. Czułam, jak moc przeze mnie przepływa. Westchnęłam.

Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam liścik od ojca. Ostatni raz na niego zerknęłam, po czym podarłam go na miliony kawałeczków. Rozłożyłam dłonie. Kiedy nocny wiatr zawiał, porwał szczątki listu daleko w świat. Oby jak najdalej ode mnie...

Patrzyłam się, jak biała mgiełka, stworzona z papieru, niknie ponad horyzontem.

Chciałabym szczególnie podziękować Alleuu.
Ty wiesz, za co!  ;-)

Niech moc będzie z Wami!! Do następnego.

By zostać Jedi|| Akademia StrażnikówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz