Vanessa POV
Trzymając się obok Ashton'a rozglądałam się za kimś kto biologicznie był moim ojcem. Zacisnęłam mocno rękę na rączce walizki denerwując się. W naszą stronę szedł mężczyzna w garniturze i okularach mimo, że na dworze było już ciemno i padał śnieg.
-Patrz jaki tajniak- zaśmiał się Ash kiedy mężczyzna stanął tuż przed nami.
-Panna Fleur?- kiwnęłam zdezorientowana głową- Twój ojciec niestety nie mógł odebrać was osobiście. Mam zgarnąć Ciebie i towarzyszącą Ci osobę.
Świetnie, dobrze zaczynasz tato!
-W porządku. To jest Ashton- wskazałam na stojącego obok nabijającego się z faceta w garniturze nastolatka. Wyciągnął do niego dłoń, ale sztywniak zignorował to i tylko zjechał go wzrokiem.
-Ubierzcie się cieplej. Na dworze jest minus pięć stopni.
Zaczęłam przeszukiwać moją torbę z bagażem podręcznym i cholera nie spakowałam do niej kurtki. Przypomniałam sobie, że niestety leży na samym dnie mojej walizki- czarna dziura. Otworzyłam ją i zaczęłam nerwowo grzebać.
-Trzymaj- powiedział Ash podając mi swoją czerwoną kurtkę- spoko, mam jeszcze bluzę.
-Dziękuję- założyłam ubranie i zdałam sobie sprawę, że muszę wyglądać komicznie. Ciepły materiał sięgał mi za kolana, a miejsce gdzie powinien być łokieć zastąpił mój nadgarstek- ale, ze mnie kurdupel- zaśmiałam się.
-Pewnie. Musimy spadać śliczny kurduplu bo nasz super agent ucieka- chwycił mnie za rękaw i pociągnął za facetem w garniaku który był już duży kawał przed nami.
Wsiedliśmy do dużej limuzyny z przyciemnianymi szybami.
-To jest chyba kurwa żart- żaliłam się kiedy mały stolik z gorącą czekoladą podjeżdżał w naszą stronę- kiedyś na PetShop'a musiałam pracować miesiąc.
-Wyluzuj- próbował uspokoić mnie mój chłopak. Patrzał na mnie tymi swoimi, pięknymi, bursztynowymi oczami, przeczesując swoje idealne włosy. Sięgnął po kubek z ciepłym napojem, ale go powstrzymałam.
-Nie pij tego. Pewnie wpuścili tam jakąś truciznę.
-Rany kochanie spokojnie- upił łyka- widzisz, żyje.
Zabrałam mu naczynie i również się napiłam. Posłał mi pytające spojrzenie oraz półuśmiech.
-No co? Lepiej abyśmy pili z jednego kubka skoro wiemy, że ten z pewnością nie ma w sobie jakiegoś jadu węża.
-Jasne- oddałam mu czekoladę, aby mógł jeszcze skosztować.
Byłam pewna, że jest mu zimno bo cieniutka, szara bluza nie jest zbyt ogrzewająca. Poprosiłam kierowce, aby trochę podkręcił ogrzewanie i przytuliłam siedzącego obok chłopaka.
-Boje się spotkania z tatą- przyznałam.
-Szczerze? Ja też. Ale mimo wszystko i tak się ciesze, że jestem tu razem z Tobą.
-Jesteś cudowny.
-Wiem, codziennie o tym myślę, widząc się w lustrze- zaśmiał się- nie no, Ty jesteś lepsza.
Delikatnie musnął ustami moje czoło i uśmiechnął się, co od razu odwzajemniłam.
Podjechaliśmy pod ogromny biały dom z czarnym dachem. Okna i balkon ozdobione były lampkami, a w ogrodzie cały czas stała oświetlona choinka.
CZYTASZ
Crown doesn't make a queen/A.I.
RandomZAKOŃCZONE Vanessa jest w ostatniej klasie liceum. Ma paczkę znajomych, chłopaka i pozycje w szkole o której inni mogliby tylko pomarzyć. Grono pedagogiczne daje jej możliwość kandydowania na królową balu. Dziewczynie nie zależy tylko na jakiejś ma...