3

275 36 9
                                    

*na jpg Jason*

-A widziałaś jego tyłek?!- pisnęła Margo.

Razem z Seleną, były zachwycone nowym uczniem w naszej klasie.

-O czym wy gadacie?- zapytałam chichocząc- Przecież był ubrany, nie stał przed wami, ani nawet z wami nie gadał- wyliczałam udając zainteresowaną rozmową i pijąc Cole.

-Kiedyś zobaczę go bez ubrań- wypaliła Selena odkręcając sobie wokół palca długie, brązowe kosmyki.

Na jej słowa ,,nieoczekiwanie" całe picie wydobyło się z moich ust, a po chwili spływało po jej twarzy. W skrócie: oplułam ją. Widok był super, ale wiadomo, musiałam pokazać ,,jak strasznie mi przykro".

-Jeny! Przepraszam Sel!- krzyknęłam przesłodzonym głosem- Poczekaj zaraz to wytrę!

-Nie. Ty już lepiej mnie nie dotykaj- syknęła- w ogóle, co to miało znaczyć?!- zerwała się z miejsca- Myślisz, że nie mam u niego szans?!

Szczerze? Myślałam wręcz odwrotnie. Byłam pewna, że ją zaliczy i zostawi jak większość chłopaków. Selenie nigdy to nie przeszkadzało. Nie zależało jej na związkach tylko na seksie. TYLKO.

-Nie. Jestem pewna, że zaimponujesz mu swoją osobą i... no i stylem.

Margo zakrztusiła się swoim napojem, a ja spojrzałam na nią zirytowana. Bałam się, że powie coś niestosownego. Wiedziałam, że już miała to zrobić, ale powstrzymała się gdy zobaczyła jak Selena na nią patrzy.

-Hmm... wiecie wpadnijcie w piątek- stanęła na ławce i krzyknęła- robię imprezę! Czujcie się zaproszeni!

Cała stołówka zaczęła wiwatować i oklaskiwać ją, a ona udawała królową i delikatnie do nich machała. Spojrzała na mnie z uśmiechem i dodała:

-Ale pamiętajcie! Głosujcie na Vanesse Fleur!

Serce zabiło mi szybciej, a uczniowie krzyczeli jeszcze głośniej. Przytuliłam do siebie Margo i szepnęłam.

-Dziękuje.

-Nie masz za co Van- zawsze mogłam na nią liczyć w takich sytuacjach, mimo, że nie byłyśmy przyjaciółkami. To dziwne, ale w naszej paczce nikt się nie przyjaźnił. Nie chodziło o przyjaźń, tylko o popularność. Głupią popularność.

Uprzedzam część pytań. Imprezy były jednym z wyjątków, gdzie piramida hierarchii nie istniała i każdy był równy. No dobra, nie do końca, ale prawie równy. Mógł na nie wchodzić kto tylko chce, przynajmniej do Margo (jej zdaniem więcej ludzi=więcej alkoholu).




Powoli szliśmy po parku nie odzywając się do siebie. Miałam wrażenie, że Jason jest skrępowany sytuacją, która miała miejsce rano. Lubiłam spędzać z nim czas. Fajnie było tak w ciszy spacerować obok siebie i oddychać chłodnym powietrzem. Przysunęłam się do niego, w celu złączenia naszych dłoni, ale on się odsunął. Nigdy nie lubił okazywania sobie uczuć w tym stylu. To taki mały, ale ważny gest, którego niestety mi brakowało. Wiedziałam, że tak już będzie. Okazywał mi czułość kiedy miał na to ochotę. Taki już był i nic, ani nikt nie był w stanie tego zmienić.

-Nie myśl o tym co było rano- powiedziałam zbliżając się do jego samochodu.

-Wyglądam jakbym się martwił?- zapytał zirytowany siadając za kierownicą- Za kogo uważa się ten krasnal, że mi się stawia?

-Słucham?- wykrztusiłam zszokowana.

-A co ty sobie myślisz? Należał ci się ochrzan- przygryzł wargę przyglądając się jezdni.

Crown doesn't make a queen/A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz