12

246 24 10
                                    

Vanessa POV

Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Ostatnio dosłowne, zachwycałam się strumieniami zimnej wody otulającymi moje ciało. Otworzyłam nową odżywkę i wmasowałam ją w skórę głowy. Dzięki niej włosy były ,,lśniące i sprężyste", a tak serio, to po prostu pachniały jak z salonu.

Póki były mokre rozczesałam je grzebieniem z szerokimi ząbkami. Wstałam chwilę po piątej- nie wiem dlaczego nie mogłam spać. W własnym wolnym tempie krzątałam się po pokoju. Miałam ogromną ochotę na założenie sukienki. Niestety moja samoocena tego dnia była dziwnie mała i najchętniej wyszłabym z kominiarką. Znalazłam w szafie czarne getry i zwykły szary T-Shirt z jakimś pokazującym fuck'a dzieciakiem. Tak właśnie tamtego dnia wyrażałam swoje samopoczucie. Najlepiej jakby na tej koszulce wogóle, była narysowana kupa. Jestem jedynie wielkim gównem, a moje życie jest zdrowo popaprane i nie, to wcale nie wina okresu.

Mając jeszcze dwie godziny, założyłam na stopy puchate skarpetki i włączyłam jakiś kiczowaty program przyrodniczy.

-Do pewnego momentu żyją w stadach, a potem muszą opuścić swoją rodzinę i założyć własną- powiedział lektor.

-No co Ty nie powiesz- warknęłam.

Skakałam po kanałach w poszukiwaniu czegoś fajnego, ale kto by pomyślał, że o tej godzinie leci jeszcze tylko galileo?

Wrzuciłam potrzebne rzeczy do plecaka, a potem zeszłam na dół zjeść (w końcu) normalne śniadanie. Mamy już nie było. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej mleko. Wymacywałam w szafie karton gapiąc się w telefon. Kiedy znalazłam ukochane płatki z miodem wsypałam je do miski, a razem z nimi wyleciał mały liścik.

Rozmawiałam z Ashton'em i wiem już o Jason'ie. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Pogadamy później. Proszę unikaj kontaktów z tym chłopakiem- Mama

Nie spodziewałam się czegoś takiego. Myślałam, że będzie to raczej coś w stylu ,,od tej pory nie patrz nawet na chłopaków. Masz do wyboru być sama albo być sama".

Zgniotłam papierek i zajęłam się śniadaniem. Patrzałam w okna domu na przeciwko. U Ashton'a paliło się światło, a po pokoju poruszały się dwie osoby.

Ja: Hej co robisz?

W oczekiwaniu na odpowiedź zmieniłam mu pseudonim.

Ash: Nie powinnaś jeszcze spać?

Ja: To samo tyczy się Ciebie.

W oknie na przeciwko pojawiła się osoba, ale nie był ją nikt z rodziny Irwin'ów. Męska sylwetka wskazywała moje okno.

Ash: Przyjaciel przyjechał, nie będzie mnie dziś. Poradzisz sobie?

Praktycznie widziałam ten jego delikatny uśmiech który usiłuje ukryć. Usiadłam na parapecie i pomachałam przyglądającej mi się postaci. W spokojnym tempie ręka podniosła się i odpowiedziała mi tym samym.

Ja: Pff ja mam nie dać rady?

Ash: Jason'a też dziś nie będzie :'). Potem ci wszystko wyjaśnię

Ja: Dlaczego powiedziałeś mamie?

Czekałam, aż odpisze stukając paznokciami w kolano. Chyba powinnam je pomalować. Paznokcie oczywiście.

Ash: Bo się o Ciebie martwi. Btw powiedziała, że mam Ci dzieci nie robić i że i tak wie, że nie będziesz czekać z TYM do ślubu.

Poczułam, że się rumienie.

Crown doesn't make a queen/A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz