23

171 15 10
                                    

Vanessa POV

Obudziłam się na Ashtonie we wczorajszych ubraniach. Nie spał już, tylko uśmiechał się w moją stronę. Odwzajemniam to i ponownie wtuliłam w jego koszulę.

-Musimy wstawać- szepnął jeżdżąc dłonią po moim ciele- jest po dwunastej.

-O cholera!- pisnęłam i spadłam z łóżka- zaraz musimy jechać.




Wywaliłam rzeczy z szafki do walizki. Zaczęłam panikować bo nawet nie byłam umyta i czułam się obleśnie. Wyciągnęłam byle jakie leginsy oraz wygodną koszulkę.

-Pakuj się proszę- powiedziałam do Ash'a który zrezygnowany pokręcił tylko głową i zrobił to o co prosiłam. Wbiegłam szybko do łazienki już przy wejściu ściągając koszulkę. Ogarnęłam wszystko, a potem szybciutko ją zwolniłam. Poczekałam na Irwin'a niespokojnie krążąc po pokoju.




Weszliśmy do kuchni, aby się pożegnać.

-A jedzenie?- zapytał tata spoglądając na gofry.

Przewróciłam oczami i szybko wcisnęłam gofra do ust. Ashton patrzał na mnie rozbawiony wolno konsumujący swoje śniadanie.


Ashton POV

Podziękowałem Panu Fleur za nocleg i wyszliśmy. Vanessa trzy raz sprawdziła czy jestem ciepło ubrany (co mnie strasznie bawiło) bo stwierdziła, że dom jej dziadków jest niedaleko więc możemy przejść się piechotą.

Uparła się, że sama będzie ciągnąć swoją walizkę, dlatego na ramieniu trzymałem tylko własną torbę. Co jakiś czas machałem głową strzepując śnieg z włosów. Za każdym razem dziewczyna śmiała się pod nosem.

Zatrzymaliśmy się przed średnich rozmiarów domkiem z kominem. Biło od niego ciepłem i przytulnością. Rudowłosa odruchowo zacisnęła palce na mojej dłoni i uśmiechając się ruszyła w stronę drzwi. Wziąłem głęboki oddech stając za jej plecami.

-Będzie fajnie- rzuciła w moją stronę. Niepewny przytaknąłem, a ona zapukała do drzwi. Jakiś brunet przyglądał nam się przez okno mówiąc coś do kogoś w głębi pokoju.

W drzwiach pojawiła się niska kobieta z rudymi włosami oraz pierwszymi pasmami siwiejących kosmyków.

-Vanessa!- pisnęła rzucając się jej na szyje- Moje maleństwo, moja dziewczynka! Nareszcie jesteś!- wycałowała jej policzki, a ta chichotała.

-Jestem, jestem babciu.

Weszliśmy do mieszkania w którym pachniało budyniem. Uśmiechnięta kobieta przyjrzała mi się a potem krzyknęła:

-Co za przystojniak! Chodź, chodź nie krępuj się. To Twój chłopak?- zagadnęła Van, a ta kiwnęła głową ściągając kurtkę.

-Ashton- przedstawiłem się pokazując jeden z moich najlepszych uśmiechów chcąc zrobić dobre wrażenie. Chwyciła mnie za policzki i zaczęła je tarmosić, a moja dziewczyna prawie pękła ze śmiechu.

-Mów mi babcia, tak będzie łatwiej. Bob!- wrzasnęła w stronę kuchni- Patrz kogo przywiało!

Powoli odłożyłem torbę na bok gotowy na spotkanie z dziadkiem Van. Na razie nie było tak źle.

Crown doesn't make a queen/A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz