Może to miał być sport inny niż inne. Może i był. Lecz, urzekający czy nie, jak każdy inny nie raz odcinał się od ideologii, szedł wbrew woli, sprowadzał się do potu i przymusowych powtórzeń. Słowem, miało się dosyć wszystkiego, a ćwiczeń już zwłaszcza.
Tych na balecie, od których w końcu mogły popękać paliczki.
Tych na rozciąganiu, w trakcie których nie najłatwiej znaleźć motywację, aby zadać sobie wymyślną torturę.
- Jak ci idzie? – usłyszał nad głową.
Wprawdzie krew szumiała mu w uszach, ale głos Nikiforova poznałby bodaj zawsze.
Mruknął tylko pod nosem coś pozbawionego głębszego znaczenia.
- Ach, rozumiem! – skwitował Victor, którego entuzjazm nie wykazywał tendencji spadkowych. – Śmiało, ćwicz dalej, nie przejmuj się.
- Jasne. Gap się na mnie, jak mnie boli – warknął Plisetsky.
- Dasz radę – zapewnił Nikiforov, kucając obok blondyna. Następnie jego dłonie spoczęły na barkach młodszego łyżwiarza. Najpierw by rozmasować je lekko, potem i po to, by pomóc chłopakowi sięgnąć głębiej i wytrzymać dłużej przy następnym skłonie.
Victor nie wiedział nawet, jak obrzydza Yuriemu rutynowe rozciąganie.
Chciałby nie czuć tłamszącego bólu, zamiast tego tym wyraźniej owe dłonie. Nie lepić się obrzydliwie od potu, nie drżeć z wysilenia. Ten dotyk więc w pewien sposób niezmiernie mu przeszkadzał.
Zarazem jednak musiał skupić myśli na czymś przyjemnym, dobrym, jakkolwiek pozytywnym.
I to też były te dłonie.
A/N
Nie lubię różnic wieku, ale ta parka jest dość urocza, mimo to. Wprawka pod nowy fandom, bo a nuż się wciągnę i będę mieć o czym pisać.
CZYTASZ
Tutti frutti || oneshoty z anime || √
Fiksi PenggemarWszystko zewsząd, a więc wszelkie pairingi i wszelkie fandomy, jakie zdarzyło mi się tknąć, choćby czubkiem palca. Wersja dla anime.