Dziękuję za oczy, którymi widzę Rina.
Dziękuję, szczerze, za lewy bok, u którego zwykle stoi. Nie mniej za lewą rękę, na której jest wyciągnięcie. Późno, lecz jest.
Za wszystkie progi, które mimochodem razem przekroczymy, wraz z tymi nie do przekraczania.
Za jego głos w szeptach i okrzykach, , za śmiech, zdenerwowanie, szyderstwo. Za rozmowę, niezrozumienie i dalszą rozmowę, wbrew, pomimo i z powodu dysonansu.
Ale tak naprawdę nie jestem zbyt wdzięczny.
Żałuję, że tyle lat zajęło mi dojście do dobrobytu, w którym widzę go co dzień, nie odżałuję nigdy tych licznych chwil, gdy nie widziałem go wcale. Ciągle przybywających.
W gruncie rzeczy jestem zapewne zachłanny, tak bezgranicznie zachłanny, że spocząłbym może dopiero wówczas, gdyby dane mi było go dotknąć. Spocząłbym u jego boku, ramię przy ramieniu. Gdyby było dane.
A nigdy nie będzie.
Dziękuję za przyjaźń, lecz nie przyjaźni chciałem. Cieszę się, że do mnie mówi, jednakże treść słów nie pasuje, nie współgra.
Dziękuję za obłudne nadzieje. Pozwolą mi przetrwać. Jeszcze chwilę.
CZYTASZ
Tutti frutti || oneshoty z anime || √
FanfictionWszystko zewsząd, a więc wszelkie pairingi i wszelkie fandomy, jakie zdarzyło mi się tknąć, choćby czubkiem palca. Wersja dla anime.