Rozdział 38

1.7K 154 56
                                    

Po raz kolejny widząc znajomą kryjówkę, Hyewon odetchnęła z ulgą czując, że teraz jest już zupełnie bezpieczna. Przynajmniej tutaj nikt nie będzie do niej celował z broni, wiązał czy zastraszał... Przy okazji mogła też odsapnąć po ciężkim i pełnym wrażeń wieczorze, który na dobrą sprawę zamienił się w noc, bo zgodnie z odpowiedzią Komety, dochodziła pierwsza.

- Co za przygoda – gwizdnęła, schodząc z motocykla nowopoznanego chłopaka i oddała mu kask, dziękując przy tym kiwnięciem głowy.

Zaraz za nimi przyjechał Cień, który za chiny nie chciał jej zabrać ze sobą... było to co najmniej dziwne z jego strony, bo przecież nieraz jeździła z nim na motorze. Chciał o czymś pomyśleć, czy co?

A no tak. Skoro już jest bezpieczna, Diabły zostali przechwyceni, a jej narzeczony zdemaskowany w bardzo spektakularny sposób, to przyszedł czas na najciekawszą część programu... wyjaśnienia. Ale zanim do tego dojdzie, przywita się z ludźmi, do których zdążyła się szybko przywiązać.

- Na razie masz spokój mój drogi. Ale nie myśl, że ci odpuszczę! – odparła do tego, który był jej winien wyjaśnienia, idąc jednocześnie w stronę drzwi, nie oglądając się na Cienia, gdyż chciała jak najszybciej zobaczyć pozostałą ferajnę, która została jej do zdemaskowania – Gdy tylko zajedziemy do domu...

Nie skończyła mówić, gdy jej wypowiedź przerwał nagły huk za jej plecami. Zdezorientowana obróciła się do tyłu i po raz kolejny tego wieczoru przeżyła mały zawał.

- Baek! – krzyknęła przestraszona, widząc jak chłopak próbował z trudem podnieść się do pionu.

Podbiegła do niego i szybko ściągnęła mu maskę, co spotęgowało jej strach, gdy ujrzała jak bardzo blady był na twarzy. Chwyciła go za policzki i próbowała ocenić co jest z nim nie tak, ale on, mimo otwartych oczu, w ogóle nie reagował na jej wołanie. Był praktycznie nieprzytomny...

Kometa natychmiast znalazł się przy nich i tak samo jak brunetka, starał się dotrzeć do Cienia, który z niewiadomych powodów zemdlał im przed wejściem do kryjówki.

- Boże, Baekhyun... co ci jest? – szeptała, chwytając go za ramiona, po czym potrząsnęła nim kilkukrotnie. I nadal byłaby nieświadoma jego stanu, gdyby nagle nie poczuła czegoś mokrego, spływającego jej po lewej dłoni.

Widok krwi na jej ręce, przyprawił ją o dreszcze, ale starała się zachować spokój. Był postrzelony... to na razie jedyny wniosek, który przyszedł jej do głowy.

- Zwołaj posiłki, trzeba go przenieść i zatamować krwotok – nakazała drugiemu jeźdźcowi, który tylko kiwnął głową i ruszył prosto do fabryki.

A Hyewon starała się przywołać moment, w którym mógł oberwać kulą. Nie mogła jednak przypomnieć sobie konkretnego momentu, kiedy mógł zostać postrzelony, no bo przecież ładnie udawało im się uniknąć walki!

Poza jednym momentem. Momentem, w którym Jihun przez przypadek wystrzelił z karabinu. I z przerażeniem musiała przyznać, że faktycznie nie słyszała odgłosu rykoszetu... kula nie odbiła się od ściany, nie słyszała jak uderza o podłogę, nie widziała jej po tym incydencie. Tak jakby wyparowała!

Nie wyparowała. I znajdowała się w tej chwili gdzieś między lewą łopatką a obojczykiem Baekhyuna, który wykrwawiał się od jakiejś dobrej godziny!

- Idioto... czemu nic nie powiedziałeś? – nie była nic w stanie więcej powiedzieć, gdyż głos niebezpiecznie jej zadrżał, zwiastując nadchodzący płacz. Jednak nie mogła sobie teraz pozwolić na takie emocje. Trzeba było wyciągnąć kulę i zaszyć ranę, zanim straci zbyt dużo krwi.

I'm right behind you || EXO [W trakcie poprawek 6/52]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz