No i kolejny rozdział! Oficjalnie zaczęły mi się wczoraj wakacje, więc będę miała więcej czasu na pisanie i jestem bardzo z tego powodu zadowolona :D A tymczasem zapraszam do czytania z ostrzeżeniem, że ten rozdział jest nieco... dłuższy niż pozostałe :D
***
Od pamiętnej wizyty Sowy na jej balkonie, Hyewon nieco spokojniej chodziła po ulicach. To nie tak, że się nie bała... bo bała się okropnie. Każdy jej ruch mógł być obserwowany przez kogoś, kto chce zagrozić jej życiu, a to nie było pocieszające. Jednak świadomość, że ktoś stara się ją chronić przed niebezpieczeństwem dodawała jej otuchy.
Zaraz po zajęciach popędziła do szpitala, by zaszyć się w bezpiecznym gabinecie i oddać się papierkowej robocie, która teraz nie wydawała jej się taka straszna. Lepsze to, niż bycie zadźganą bądź postrzeloną...
W momencie kiedy przekroczyła próg białego budynku, poczuła jak ktoś łapie ją za talię. Natychmiast zrobiło jej się gorąco na myśl, że tym razem bezpośrednio ktoś chce ją zaatakować. Głośno krzyknęła i szybkim tempem zaczęła uciekać w kierunku windy, jednak zanim zdążyła do niej wsiąść, ktoś złapał ją za rękę i obrócił ku sobie.
- Ale z ciebie wariatka... spokojnie, to tylko ja – zaśmiał się czarnowłosy, ukazując dziewczynie rządek idealnie białych zębów.
Hyewon odetchnęła głęboko, widząc przed sobą Myungsoo, który w tej chwili zanosił się głośnym śmiechem. Gdy opadły wszystkie emocje, zaczęła na powrót myśleć racjonalnie i pokręciła głową na swoją własną głupotę. Przecież nikt o zdrowych zmysłach, nawet przestępca, nie zaatakowałby człowieka w głównym holu szpitala, w dodatku w biały dzień, gdy przesiadywało w nim tylu ludzi. Zdała sobie sprawę, że jej krzyk mógł nieco zadziwić wszystkie obecne tam osoby.
- Myungsoo... – westchnęła – Jeszcze raz wytniesz mi taki numer, a nie ręczę za siebie – zmierzyła go zabójczym spojrzeniem, co nie zrobiło na chłopaku najmniejszego wrażenia – A teraz wybacz, ale mam sporo pracy, a chciałabym wrócić do domu o ludzkiej porze.
- Ej... myślałem, że pójdziemy się gdzieś przejść – zaczął narzekać.
- Wybacz, ale nie mam na to czasu – wyjaśniła, wciskając przy okazji guzik wskazujący na 6 piętro. Myungsoo szybko wskoczył do windy, żeby dziewczyna mu nie uciekła. Jeszcze nie skończył rozmowy...
- Daj sobie pomóc! Znam się na tym równie dobrze jak ty – podsunął, nie zamierzając się poddać. Miał na dzisiaj pewne plany związane z dziewczyną i nie uśmiechało mu się ich zmieniać.
Brunetka westchnęła po raz drugi i pokiwała głową w geście poddania. W sumie nie miała nic do stracenia, a pomoc przyjaciela naprawdę mogła jej się przydać. Może dzięki temu wyjdzie wcześniej i nie będzie wracać do domu po ciemku. Tylko był jeden tyci problem...
- Kto to jest, Hyewon? – pani Shin automatycznie zadała to pytanie, gdy dziewczyna razem z Myungsoo weszła do gabinetu. Uśmiechnęła się serdecznie do kobiety i spokojnym tonem zaczęła jej wszystko tłumaczyć.
- Pan Kim Myungsoo jest dyrektorem szpitala w dzielnicy Dobong-gu. Zna się na tym, jest w tym kierunku dobrze wykształcony i pomoże mi dzisiaj z dokumentacją. Więc jeśli pani ma jakieś ważne sprawy do załatwienia, nie mam nic przeciwko, żeby pani skończyła już pracę zwłaszcza, że zbliża się godzina 15:00. Jestem pewna, że z pomocą mojego przyjaciela, dokumentacja będzie dobrze wypełniona i nie będzie z tym żadnego problemu – uśmiechnęła się miło, czym wprowadziła kobietę w małe zakłopotanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/70206602-288-k213851.jpg)
CZYTASZ
I'm right behind you || EXO [W trakcie poprawek 6/52]
FanfictionDo Hyewon została postawiona w trudnej sytuacji. Musi wyjść za mąż za człowieka, którego nie widziała od sześciu lat i nie jest z nim w najlepszych stosunkach. Niedługo potem napotyka na swojej drodze mężczyznę, który, ratując ją z opresji, zaintryg...