Rozdział 37

1.5K 149 60
                                    

Dzisiaj niedziela... a w niedzielę czasami są bonusy :p Dlatego wstawiam nowy rozdział, bo mi się szybko napisał :D nie jest jakoś szczególnie porywający, ale tak miało być i dało radę go napisać, z czego się cieszę :D

W takim razie... enjoy :D i mam nadzieję, że mnie nie zabijecie xD

A i jeszcze jedno! Jakby co, to zbieżność nazwisk przypadkowa :p ale jeśli chcecie, to możecie sobie utożsamiać gościa z tą gwiazdką, którą być może znacie (fani KNK się zorientują) :p

***

Z chwilą gdy Hyewon zauważyła postawnego szefa Seulskich Diabłów, ogarnęła ją lekka panika, zwłaszcza że ten człowiek miał przy sobie broń i to nie byle jaką. Takim karabinem mógł z łatwością zabić kogoś w sekundzie, co nie było pocieszające dla dwójki uciekającej z tej kryjówki. Na dodatek Baekhyun uparł się by obserwować otoczenie na zewnątrz, zupełnie zapominając, że wewnątrz również może się coś czaić.

I czaiło się.

- Cień, do cholery! – upomniała go, mając olbrzymią gulę w gardle.

Jednocześnie podniosła obie ręce w geście poddania, dając znać przeciwnikowi, że nie ma złych zamiarów i nie zamierza atakować. Chociaż nie była do końca pewna czy to cokolwiek pomoże...

Kiedy Cień w końcu się opamiętał i obrócił do tyłu, znieruchomiał na widok karabinu wycelowanego prosto na niego. Automatycznie podniósł ręce w ten sam sposób co dziewczyna, by nie denerwować niepotrzebnie stojącego przed nim człowieka...

- Kopę lat, Cień – odezwał się z ironicznym uśmiechem, po czym wycelował w głowę jeźdźca, uprzednio przeładowując broń – Miło, że wpadłeś na imprezę.

- Jihun – Shadow wypowiedział jego imię bardzo ostrożnie, jakby bojąc się, że każde niewłaściwe słowo może być przyczyną pociągnięcia za spust – Może porozmawiamy jak cywilizowani ludzie? Opuść broń, jak cię proszę...

Wysoki chłopak zdawał się być czymś bardzo zaskoczony. Patrzył na jeźdźca ze zdziwieniem, ale chwilę później złośliwy uśmieszek znowu odmalował się na jego twarzy.

- Fajnie usłyszeć twój prawdziwy głos pajacu – odrzekł, wciąż trzymając karabin w ręce – Ale nie myśl, że tym razem ci odpuszczę. Skoro już się tutaj pojawiłeś, a za niedługo zostanę przechwycony przez gliny, które wezwał ten padalec Myungsoo, to przynajmniej się ciebie pozbędę...

- Wow, wow! To nie za dużo? – odezwała się dziewczyna, robiąc krok do przodu.

I to był błąd, bo w sekundzie stała się nowym celem. Widząc na sobie lufę karabinu, natychmiast znieruchomiała, czując jak krew odpływa jej z twarzy. Nigdy w życiu nikt do niej nie celował. Nawet z zabawkowej broni... teraz, wiedząc, że nie jest to zabawka a prawdziwy karabin, poczuła taki strach, jakiego nigdy nie czuła. Nogi miała teraz jak z waty, jednak dzielnie stała nieruchomo, gdyż jeden nieuważny krok, a ten człowiek mógł bezsensownie strzelić z własnego widzimisię...

- Nie pomyślałem w sumie – mruknął Jihun, przypatrując się przestraszonej brunetce – Jeśli zabiłbym ciebie, to byłoby ciekawiej...

- NIE WAŻ SIĘ JEJ TKNĄĆ!

Diabeł zadrżał, słysząc gniewny krzyk swojego wroga, jednak nie spuścił lufy w dół, tylko nadal trzymał ją wycelowaną w dziewczynę, którą niedawno kazał uprowadzić. W końcu parsknął śmiechem i pokręcił głową, patrząc z litością na wściekłego Cienia.

- Naprawdę? Pozwoliłeś by taka dziewczyna była twoją słabością? Biedny...

W momencie gdy Jihun patrzył na niego z uśmiechem, Baek zauważył jedną ciekawą rzecz... Cienka czerwona laserowa linia, przedostawała się przez okno, które było jedynym punktem łączącym pomieszczenie ze światem zewnętrznym. I właśnie z zewnątrz promieniował celownik, prosto w ramię szefa Diabłów.

I'm right behind you || EXO [W trakcie poprawek 6/52]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz