Hyewon nawet nie zorientowała się kiedy minęły trzy dni od spotkania z Sehunem w szklarni laboratoryjnej. Wraz z nadejściem piątku, nadeszły i pewne nieudogodnienia...
- Jak tak można męczyć człowieka? - wzdychała, łapiąc się za jedno udo, potem za drugie, a następnie delikatnie nacisnęła swoje przedramię, po czym poddała się w sprawdzaniu swoich mięśni, gdy poczuła przeszywający ją ból.
Zakwasy były straszne... ale Sehun jeszcze straszniejszy, o czym zdążyła się szybko przekonać.
- Widujemy się codziennie o 17:00 w tej oto siłowni. Zanim nauczę cię odpowiednich chwytów, trzeba wyrobić ci kondycję inaczej wszystkie techniki zdadzą się na nic, bo jeśli nie będziesz potrafiła w odpowiednio szybkim tempie zablokować przeciwnika, nawet najlepsze chwyty będą bezużyteczne.
Słuchała go z uwagą, gotowa do treningu. Kazał jej wziąć ze sobą strój do ćwiczeń, ręcznik, odpowiednie buty oraz coś do związania jej długich włosów, czyli w skrócie miała wziąć całą torbę rzeczy, z którymi nie miała szczególnie dużej styczności...
Zaraz po wprowadzeniu na salę ze sprzętami, wręczył jej dużą butelkę napoju izotonicznego oraz ochraniacze na nadgarstki, które tak naprawdę ochraniaczami nie były.
- Czemu przez to moje ręce tak ciężko się poruszają? - zajęczała, patrząc błagalnie na chłopaka, który tylko pokręcił głową z dezaprobatą.
- Jeszcze nie zaczęliśmy, a ty już narzekasz noona - zacmokał, po czym poprawił ciężarki na jej rękach - To ma wzmocnić twoje nadgarstki, żeby szybko ci ich ktoś nie połamał. Nie mówiłem, że będzie lekko.
I nie było lekko. Zgodnie z jego instrukcjami, na siłowni mieli wyrabiać jej siłę, a codziennie rano musiała dbać o swoją kondycję, biegając na bieżni, którą co prawda miała w domu, ale nie wiedziała o tym dopóki Yeongho nie zaprowadził ją do domowej siłowni. Ojciec miał coś takiego w domu i nigdy jej nie powiedział?
Z dnia na dzień musiała zwiększać pułap i biegać coraz większy dystans. Gdyby cały czas biegała tyle samo, to nie robiłaby żadnych postępów a jej organizm w szybkim tempie przyzwyczaiłby się do tej monotonii. Pierwszego dnia musiała przecierpieć 10 kilometrów, następnego miała do przebiegnięcia 11... Dzisiejszy cel to 12 kilometrów. Jednak z zakwasami, które doskwierały jej już od dwóch dni, to wcale nie będzie takie łatwe jakby się mogło wydawać.
Zegar wskazywał godzinę 6:30. Nie miała już zajęć na uczelni i jedyne co mogła teraz robić to uczyć się do zbliżających się egzaminów. Dlatego szybko musiała załatwić bieganie, by spokojnie usiąść nad książką i powtarzać materiał, który ją obowiązywał do testów. A jeszcze miała do ogarnięcia sprawy szpitala... wpakowała się w niezłe bagno, ale miała nadzieję, że trud się opłaci i chociaż nie będzie wąchać kwiatków od spodu. Przynajmniej nie tak szybko jak się tego obawiała...
Ustawiła bieżnię na 12 kilometrów do przebiegnięcia, włożyła słuchawki i zaczęła dzienny maraton przy dźwiękach ulubionej muzyki. Na początku było ciężko zmusić nogi do intensywnego treningu, ale kiedy przekroczyła magiczną liczbę 5, wpadła w rytm i nawet ból już jej nie doskwierał. Teraz mogła spokojnie dobić do końca... Tak jej się przynajmniej wydawało.
W pewnym momencie zobaczyła przed sobą Baekhyuna, który z ciekawością spoglądał na licznik, by po chwili głupio się uśmiechnąć. Jego ekspresja trochę zdezorientowała dziewczynę, więc przerwała na chwilę bieganie, wiedząc że nie był to dobry pomysł, ale nie mogła nic na to poradzić, bo głupi uśmiech chłopaka skutecznie ją rozpraszał. Jak już jej przerwał, to chociaż z nim trochę pogada.
![](https://img.wattpad.com/cover/70206602-288-k213851.jpg)
CZYTASZ
I'm right behind you || EXO [W trakcie poprawek 6/52]
FanficDo Hyewon została postawiona w trudnej sytuacji. Musi wyjść za mąż za człowieka, którego nie widziała od sześciu lat i nie jest z nim w najlepszych stosunkach. Niedługo potem napotyka na swojej drodze mężczyznę, który, ratując ją z opresji, zaintryg...