Thomas: Rozmawiałem z Benem.
Thomas: To mój starszy brat.
Thomas: Wydaje mi się, że obaj tego potrzebowaliśmy.
Thomas: Płakaliśmy, wspominaliśmy. Otworzyliśmy się na siebie nawzajem. Pomyślałem nawet przez chwilę, że jest jak dawniej. Teraz wiem, jak ważni dla siebie jesteśmy. Aby naprawić siebie, muszę się jakoś z tymi wszystkimi wydarzeniami pogodzić. Nie byłoby to łatwe, gdybyśmy żyli obok siebie, nie zamieniając nawet słowa.
Thomas: Widzieć ból w jego oczach i jednocześnie uśmiechać się jak gdyby nigdy nic...
Thomas: Byłoby to takie fałszywe. Najzwyklejsze kłamstwo w żywe oczy.
Thomas: To wszystko nie będzie łatwe. Wiem o tym. Pojawią się wzloty i upadki, dni lepsze i takie, podczas których będę siedział w kącie pokoju, nie mając ochoty na nic.
Thomas: Zdaję sobie teraz jednak sprawę, że on zawsze będzie przy mnie, wyciągając pomocną dłoń. Ja zrobię to samo, gdy zajdzie taka potrzeba.
Thomas: Bo o to w rodzeństwie chodzi. Łącząca nas więź, nie istnieje bez powodu.
Thomas: Wiemy, że możemy na kogoś liczyć, a oni na nas. Mimo, iż jesteśmy świadomi, że dzieje się tak po prostu z zasady, wierzymy, że jest to szczere.
Thomas: Po prostu odczuwamy, że tak powinno być. My sami chcemy, aby tak było.
Thomas: Dziękuję Newt.
Thomas: Naprawdę jestem wdzięczny. Dzięki tobie widzę, co może dać jedna, zwyczajna rozmowa.
🔷🔷🔷
CZYTASZ
Please death, just make this breath my last.
FanfictionThomas nie radzi sobie z własnymi myślami. Stracił najbliższych, a razem z nimi odszedł kawałek jego duszy. Newt po prostu nienawidzi patrzeć na ból innych. *hurt/comfort*