Rękami kurczowo ściskałem rękawy bluzy, zasłaniające bandaże. Byłem zły na siebie, a jeszcze bardziej na Newta. Obiecałem sobie, że nie będę odreagowywał w taki sposób. Dużo się od tamtej pory zmieniło.
Kiedyś, chciałem się najpierw przygotować na śmierć.
Do wczoraj, pragnąłem jej uniknąć.
Teraz, znów jestem pomiędzy i za nic nie potrafię tego zmienić.
Zdaję sobie sprawę, że mam teraz Minho, Teresę i Bena z powrotem. Te trzy najważniejsze dla mnie osoby są obok. Brakuje jednej, którą też do nich ostatnio zaliczałem, a ona mnie zdradziła.
Po co cieszyć się ze szczęścia z bliskimi, skoro zawsze znajdzie się ktoś, kto za wszelką cenę będzie chciał wgnieść cię w ziemię, zabierając przy tym wszelką nadzieję i wiarę?
***
Zobaczyłem osobę, do której zmierzałem. Po kilku krokach stałem już przy azjacie.
- Hej, Thomas! Gotowy na dzisiejszy trening? - zaczął, od razu wchodząc w temat, który chciałem poruszyć.
- Cześć. Ja właśnie w tej sprawie. - nerwowo przygryzłem wargę.
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko w najlepszym porządku. Po prostu nie czuję się jeszcze na siłach, aby wrócić do lacrosse. Mam nadzieję, że rozumiesz - skłamałem.
Byłem gotowy. Przedwczoraj sam prosiłem go, by pogadał z trenerem. Nie liczyłem, że od razu dostanę się do drużyny. Udało się jednak załatwić pozwolenie na udział w treningu. Potem miało być z górki.
Jednak ślady na nadgarstkach skutecznie mi to uniemożliwiały.
- Jasne, nie ma problemu. Kiedy się zdecydujesz na pewno, daj znać. A teraz, zasuwamy na boisko. Nikt ci nie broni popatrzeć na mistrza - powiedział z uśmiechem, wskazując na siebie.
Nie chcę go okłamywać, ale muszę.
Nienawidzę cię, Newt.
🔷🔷🔷
Nie jestem pewna, czy chcecie spotkania Newta i Thomasa, bo będzie to się równało z zakończeniem opowiadania. Lepiej więc to przemyśleć 😂✨
CZYTASZ
Please death, just make this breath my last.
FanfictionThomas nie radzi sobie z własnymi myślami. Stracił najbliższych, a razem z nimi odszedł kawałek jego duszy. Newt po prostu nienawidzi patrzeć na ból innych. *hurt/comfort*