Kiedy wyraźnie zdezorientowana odpowiedziałam, że przyjadę, otrzymałam od lekarza adres szpitala, w którym rzekomo znajduje się Shawn. Zastanawiało mnie w tym momencie wiele rzeczy. Co do jasnej cholery się stało, że ten idiota wylądował w szpitalu i dlaczego akurat ja zostałam o tym powiadomiona. Czy przypadkiem nie mieliśmy ściśle trzymać się tej głupiej umowy?
Zestresowana i wstrząśnięta telefonem, zaczęłam szybko zarzucać na siebie sweter oraz pakować wszystkie rzeczy ze stolika do torby.
-Dostałam telefon, Shawn trafił do szpitala. - powiadomiłam ojca, będąc w połowie drogi do wyjścia.
-Jak to? Co się stało? Co z nim? - zaczął zadawać kilka pytań naraz.
Wyszłam na zewnątrz, czując chłód wieczora. Po chwili za mną wybiegł również tata, chowając portfel do kieszeni marynarki.
-Pojechać z tobą? - spytał, znajdując się przy moim samochodzie.
-Nie, pojadę sama. - zapewniłam go. - I nie mów nic matce. Ani Maggie. Nikomu nic nie mów, nie wiemy co się wydarzyło.
Wydał się wyrozumiały, ponieważ jedyne co zrobił to podniósł kąciki ust i nic nie powiedział. Złapał mnie za dłoń, mówiąc, abym uważała na siebie. Nie przedłużając, wsiadłam do pojazdu, zastanawiając się coraz bardziej, co zastanę na miejscu.
Z racji późnej godziny i lokalizacji budynku nie spotkałam na swojej drodze zbyt wielu aut, co za tym idzie, nie byłam zmuszona stać w korkach. Po kilkunastu minutach parkowałam samochód na szpitalnym parkingu. Sama nie jestem do końca pewna, czy nie zatrzymałam samochodu na miejscu dla inwalidów, ale zignorowałam to. Z początku pośpiesznie kierowałam się do wejścia, ale będąc coraz bliżej, bardziej zwalniałam. Nienawidzę tego uczucia. Z jednej strony bardzo chcesz się czegoś dowiedzieć, lecz z drugiej, chciałbyś odwlekać to jak najdłużej się da.
Podchodząc do wielkich drzwi, pchnęłam je mocno, wiedząc, że trzeba użyć do tego dużej siły. Znajdując się w środku, pierwsze co mnie uderzyło to specifyczny zapach, gwar i pośpiech. Wierzyłam, że będzie to w przyszłości moja codzienność. Nie z przypadku studiuję medycynę, marzę o karierze lekarza, najlepiej chirurga. Wiem, że trzeba włożyć w to wiele pracy, ale nie jest to dla mnie przeszkoda, a raczej motywacja. Jeżeli moje postępy w nauce będą wyglądać tak jak do tej pory, mogę być spokojna o własną przyszłość.
Ruszyłam na wprost, stając przy nie wysokiej ladzie, za którą siedziała młoda kobieta z krótkimi, blond włosami.
-Przepraszam, gdzie znajdę Shawna Mendesa? - zaczęłam. - Dostałam telefon od ordynatora, że jest tutaj.
Nic nie mówiąc, ale uważnie słuchając, wzięła do ręki telefon i kliknęła na nim jeden przycisk, przykładając go do ucha.
-Przyszedł ktoś do Mendesa. - zawiadomiła, po czym rozłączyła się od razu, zwracając do mnie. - Proszę chwilę zaczekać.
Odsunęłam się na bok, opierając łokciami na blacie. Co prawda nie musiałam czekać długo, ale szybko zaczęłam się niecierpliwić. Rozglądałam się wokół siebie, aż wreszcie zauważyłam mężczyznę w białym kitlu, trzymającego w dłoni papiery, które wertował. Wyprostowałam się i spojrzałam na niego.
-Pani Evans? - spytał, właściwie nie patrząc na mnie, lecz wciąż na kartki.
-Tak. - zgodziłam się. - Mogę wiedzieć co z nim?
-Rozumiem, że jest pani jego dziewczyną tak? - spytał, podnosząc na mnie wzrok.
-Tak. - nie pokazałam po sobie, że nie mówię prawdy. - Tak, jestem.
-Tak myślałem. Kiedy został tu przywieziony jedyne co mówił to pani imię i kazał do pani zadzwonić, wciskając telefon pielegniarce. - zaczął iść, więc dotrzymałam mu kroku. - Miał również ponad promil alkoholu we krwi.
To by wiele wyjaśniało. Już zaczęłam zastanawiać się co nim kierowało, ale wiadomo co alkohol robi z człowiekiem.
-Wygląda to na niezłą bójkę. - mówił. - Ma złamaną lewą rękę, pełno siniaków oraz stłuczeń i niewielkie obrażenia wewnętrzne.
Mendes idioto - pomyślałam.
-Jakie obrażenia wewnętrzne? - dopytałam, kiedy zatrzymaliśmy się pod jedną z sal.
Spojrzał na mnie, podnosząc jedną brew.
-Odma opłucnowa zamknięta. - usłyszałam. - Musimy usunąć płyn z okolic płuc drenażem, ale najpierw podaliśmy kroplówkę, aby wytrzeźwiał.
Odwrócił się bez słowa i szedł przed siebie.
-Aha, może pani teraz do niego wejść. - powiedział, wskazując na drzwi dokładnie obok mnie.
Skinęłam głową i podziękowałam. Zniknął za zakrętem, a ja stanęłam na wprost pomieszczenia. Powoli nadusiłam na klamkę, cicho wchodząc do środka.
Pokój był bardzo mały z równie małym, jednym oknem. Ściany pomalowane na biało i nic prócz łóżka, w którym leżał nie kto inny, a Shawn. Leżał w swoich ubraniach na nie pościelonym szpitalnym łóżku z welflonem na wewnętrznej stronie łokcia i wbitą w niego igłą. Bandaż na lewej ręcę nie był przesiąknięty krwią, z czego wywnioskowałam, że złamanie jest zamknięte. Obok niego stał stojak a na nim powieszona torebka z jakimś przezroczystym płynem. Spał, ciężko oddychając.
Lepiej, że śpi - pomyślałam - inaczej zwijałby się z bólu.
Na twarzy miał zaschniętą krew i siniaki. Na jego białej koszulce również można było łatwo zauważyć trwałe ciemno-czerwone plamy.
Nie miałam pojęcia co się stało i boję się tego dowiedzieć. Mam nadzieję, że nie zrobił żadnego głupstwa, za które będzie miał potem problemy.
Złapałam krzesło, stojące w rogu i usiadłam przy łóżku. Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, która powinna tu siedzieć. Ale skoro już tu przyjechałam, jestem na to skazana.
*
-Ała, kurwa mać! - usłyszałam i od razu wybudziłam się z płytkiego snu.
Podniosłam głowę, masując kark, który bolał przez zaśnięcie na siedząco. Zauważyłam przed sobą chłopaka, który prawdopodobnie właśnie się ocknął.
Masował się po klatce piersiowej okrężnymi ruchami. Miał zaspane oczy i roztrzepane włosy na wszystkie strony.
-Mad, co ty tu robisz? - spytał, trochę bełkocząc.
-Lepszym pytaniem byłoby, co ty tutaj robisz. - odpowiedziałam.
Wciągnął głośno powietrze w płuca, zaraz krzywiąc się i kaszląc.
-Lepiej pójdę po lekarza.
Wyszłam i poszłam ponownie do recepcji. Spotkałam akurat po drodze ordynatora, który akurat szedł sprawdzić co z nim.
-Teraz przewieziemy go na inny oddział, aby założyć drenaż. - poinformował mnie. - Będzie pani musiała tutaj zaczekać.
Wszedł do pokoju, głośno witając się z Shawnem. Stałam oparta o framugę drzwi, obserwując jak macha mu przed oczami małą latareczką. Mówił coś do siebie pod nosem i odłączył kroplówkę.
Stanął za łóżkiem i zaczął ciągnąć je, aby wyjechać z pomieszczenia.
-Zostaniesz tutaj? - spytał Shawn.
-A mam wybór? - rzekłam i usiadłam w poczekalni.
Blado uśmiechnął się, trzymając mocno rękę na klatce piersiowej.
Wiele osób siedziało dookoła mnie. Zapewne rodzina, przyjaciele i bliscy pacjentów. I jestem też ja. Tylko dlaczego akurat ja?
---------------------
CZYTASZ
Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfiction
FanfictionMadeleine Evans, dla znajomych Maddie lub Mad. Nie ma ich zbyt wiele, bo czas woli spędzać sama z powodu takiego usposobienia oraz chęci do nauki. Studiuje medycynę na pierwszym roku, będąc jedną z najlepszych na uczelni. Inteligenta, bystra, sarka...