37

15.7K 745 120
                                    

-I ty masz zamiar zmieścić to wszystko - Shawn wskazał palcem na moje ubrania na łóżku, a potem na walizkę. - w to?

-Mniej więcej. - przytaknęłam. - W czymś muszę przecież chodzić.

Uniósł jedną brew, układając usta w dziubek, aby nie roześmiać się.

-Jak dla mnie to - podszedł bliżej i podniósł mnie tak, że usiadłam na biurku. - nie powiedziałabym, że musisz.

Musnął moje ucho, kładąc ręce na uda. Objęłam go wokół szyi, delikatnie przejeżdżając paznokciami po karku.

-Muszę pojechać do rodziców. - powiedziałam.

-Nie uważasz, że też powinienem się pożegnać? - uśmiechnął się lekko, ale mówił poważnie.

-Jasne, że tak, ja tylko nie wiem jak zareaguje mama, o ile jeszcze tego nie wie. - wyjaśniłam. - Tacie już to powiedziałam, może jej to przekazał.

-Myślisz, że zainteresuje się twoim wyjazdem?

Nie mówiłam mu o sytuacji na cmentarzu i o tym, co usłyszałam od ojca. Nie wiem czy to co czułam można nazwać strachem, ale nie uśmiechało mi się z nią widzieć.

-Nie masz już zbyt wiele czasu. - usłyszałam. - Jutro o tej porze będziemy już w samolocie.

Chcąc, nie chcąc uśmiechnęłam się. Niesamowicie cieszę się z szansy, jaką oboje otrzymaliśmy. Oddałam już klucze do mojego mieszkania, odeszłam z pracy i załatwiłam sprawy na uczelni. Jedyne co teraz na mnie czeka to Londyn i tego się trzymam.

Po dokończeniu pakowania się i sprzątania mieszkania Shawna, postanowiłam w końcu pojechać do rodziców i mieć to z głowy. Muszę zrobić to przed wyjazdem, i teraz właśnie jest odpowiedni moment.

Shawn prowadzi, kiedy ja siedzę na miejscu pasażera i wyglądam przez okno. Jak zwykle czuję stres i układam w głowie miliony scenariuszy. Tak bardzo chciałabym pozbyć się tego, że nawet najbardziej błachymi sprawami zamartwiam się, jakby od nich zależało moje życie. Pocieram o siebie obie dłonie, które mam mokre od nieprzyjemnego potu. Dojeżdżamy na miejsce i czekam chwilę zanim wysiąde z auta.

Tata musiał zauważyć nas przez okno, bo zanim weszliśmy na posesję, czekał w drzwiach. Przytuliłam go na powitanie, a Shawn uścisnął z nim dłoń. Standardowe pytanie jakie usłyszeliśmy to oczywiście 'jak się macie', a my tradycyjnie odparliśmy, że dobrze.

-Młodzi przyjechali się pożegnać? - spytał z rozbawieniem.

Skinęliśmy głowami, na co on ucieszył się. Poszedł do kuchni zrobić kawę, kiedy my zostaliśmy sami w salonie. Zostawiłam tam na chwilę chłopaka samego, dołączając do taty.

-Jest... - chciałam spytać o mamę, ale domyślił się, o co zapytam.

-Jest. - odparł. - Na górze, jak cały ostatni czas.

Spuściłam wzrok na ziemię. Wróciliśmy wspólnie do salonu, niosąc trzy filiżanki. Rozmowa jak zwykle toczyła się głównie między ojcem a Shawnem, a ja siedziałam tylko obok i przysłuchiwałam się temu. Świetnie się dogadują, co raczej mnie cieszy.

Kiedy minął już jakiś czas, ojciec, chyba niezbyt chętnie, zaczął:

-Powinnaś przynajmniej powiedzieć słowo na pożegnanie matce. - usłyszałam.

Wiedziałam, że powinnam. Wiedziałam, że zaraz będę musiała to zrobić, ale coś mnie blokowało. Kiedy próbowałam zebrać się na to, aby pójść do jej pokoju, usłyszeliśmy kroki na schodach.

Wszyscy skierowali wzrok na drzwi, w których zaraz pojawiła się ona. Muszę przyznać, naprawdę nie wyglądała za ciekawie. Miała na włosach opaskę, która niechlujnie utrzymywała je z dala od czoła. Ubrany miała szlafrok, a pod spodem dresy. Moja matka - kobieta zawsze elegancka i zadbana, wygląda teraz jak zupełnie nie ona.

Spojrzała na nas wszystkich, zakrywając usta dłonią.

-Córeczko...

Nie wiedziałam do końca co mam zrobić. Jedynie wstałam, patrząc na nią. Atmosfera zrobiła się dziwna i napięta.

-Shawn - powiedziałam, a on wstał. Złapałam go za rękę. - Poczekaj na mnie w samochodzie dobrze?

Uśmiechnął się blado, przytakując. Uścisnął dłoń z moim ojcem, a przechodząc obok mojej matki, nie wiedział co zrobić. Ona nie zwróciła na niego nawet uwagi, więc jeszcze przed wyjściem powiedział donośne 'Do widzenia', po czym wyszedł.

-Może ja też pójdę... - usłyszałam od ojca, po czym skierował się na górę.

Zostałyśmy w pomieszczeniu same. Nie wiedziałam co robić, więc tylko stałam tam i obserwowałam ją. Widziałam, że chce coś powiedzieć, więc czekałam, aż to wydusi.

-Maddie... - wydukała tylko i podeszła bliżej.

Chciała mnie przytulić, ale złapałam jej rękę zanim to zrobiła. Wyglądała na niezadowoloną z tego powodu, ale doskonale powinna wiedzieć, czemu tak reaguję.

-Wyjeżdżasz tak? - zaczęła. - Do Londynu?

-Tak. - odpowiedziałam krótko.

-Nie szkoda wszystkiego ci tu zostawiać? - spytała, a ja zdziwiłam się.

-Co masz na myśli? Teraz kiedy... - było jeszcze za wcześnie, żeby przeszło mi to przez gardło, bez załamania głosu. - Margaret już nie ma, nic mnie tu nie trzyma.

Jej wyraz twarzy zmienił się. Zacisnęła usta i próbowała uśmiechnąć się, ale na nic się to nie zdało.

-Myślałam, że teraz spróbujemy wszystko na nowo... - powiedziała i uroniła łzę. - Ale ty wyjeżdżasz...

-Nawet nie zaczynaj. - byłam zdenerowana. - Naprawdę mogłaś pomyśleć o tym wcześniej, niż po śmierci twojej ulubionej córki!

Wiem, że byłam bezwzględna. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie umiem być inna, w stosunku do niej. Nic nie zwróci mi mojego dzieciństwa i nie ważne jak byśmy się nie starali, nie nadrobimy straconego czasu. Jesteśmy dla siebie jak obcy ludzie i tego nie da się już cofnąć.

-To nie tak. - zaczęła łkać. - Jest mi wstyd, że dopiero śmierć Margaret otworzyła mi oczy. - zrobiła dłuższą pauzę. - Ja po prostu nie chcę stracić również ciebie.

-Przykro mi, ale jestem pewna, że to stało się już dawno temu. - chwyciłam
torbę z kanapy. - Przepraszam, muszę już iść.

-Maddie. - powiedziała jeszcze, kiedy otwierałam drzwi wejściowe. - Chociaż mi wybacz.

Mówiła błagalnym tonem. Patrzyła na mnie ze smutkiem. Nie umiałam inaczej. Nie umiałam odpowiedzieć inaczej.

-Żegnaj mamo. - Nie spojrzałam na nią, tylko wyszłam z domu.

Zamknęłam drzwi, ale na szczęście nie wyszła za mną. Zeszłam po schodkach, zatrzymując się i łapiąc powietrze. Shawn wysiadł z samochodu, podchodząc do mnie.

-Wszystko dobrze? - spytał, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.

Miałam łzy w oczach i nie wiedziałam co powiedzieć. Nic więc nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam przecząco głową. Przytulił mnie, mówiąc, że wszystko się jakoś ułoży. I ja, i on wiedzieliśmy, że nie jest to prawda, ale co innego miał powiedzieć. Złapał mnie za rękę i wsiedliśmy do samochodu.

Można powiedzieć, że zaczynam nowy rozdział w życiu. Mam nadzieję, że ze szczęśliwym zakończeniem.

-----------------------------------
mam wene i dobre serduszko:)

Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz