Chociaż moja siostra jest już mężatką, wciąż urządzamy sobie nasze wspólne wieczory w moim mieszkaniu. Siedzimy całą noc aż do samego rana, rozmawiamy o wszystkim i o wszystkich i wypijamy kilka butelek czerwonego wina. Myślałam, chociaż bardzo tego nie chciałam, że teraz to się niestety skończy. Na szczęście kiedy o tym wspominałam, wyśmiała mnie, mówiąc, że będziemy je teraz urządzać nawet częściej niż przed jej ślubem, bo musi odpocząć od Chrisa. Mnie to pasuje, bo uwielbiam spędzać z nią czas.
Obydwie jesteśmy w kuchni i wszystko przygotowywujemy. Odkorkowuję butelkę wina, a Maggie robi jakąś sałatkę z kurczakiem. Kiedy wynoszę wszystko co jest gotowe do salonu i ustawiam na stoliku, słyszę dzwonek do drzwi.
-To pewnie kurier z moimi nowymi książkami! - powiedziałam, podbiegając do drzwi.
Otwieram je szeroko i widzę osobę, której już szczerze powiedziawszy mogłam się tu spodziewać.
-Serio? - zapytałam. - To już nawet nie jest zadziwiające, że tu przyszedłeś.
Oparł sie o framugę i jak zwykle szeroko uśmiechnął.
-Dobra, popatrzyłeś sobie już? Teraz spadaj stąd, bo nie jestem sama.
Zmarszczył brwi i chciał zajrzeć do środka, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
-Jasne, ciekawe z kim. - zakpił. - Masz aż tak wysokie ego, że bierzesz siebie za dwie osoby?
Oczywiście moja twarz nie pokazała mu tego, ale w duchu stwierdziłam, że to całkiem dobry tekst i muszę go zapamiętać.
-Bardzo zabawne. - złożyłam ręce na piersiach. - Jestem z... kolegą.
Wypaliłam i spojrzałam mu pewnie w oczy.
-Ty nie masz kolegów. - stwierdził, coraz bardziej chcąc zajrzeć w głąb mieszkania.
-Może kogoś poznałam? - starałam dać mu to do zrozumienia.
-To może mi go przedstaw...
-Może nie mam ochoty... - zaczęliśmy się przedrzeźniać niczym dzieci w przedszkolu.
Wtedy za moimi plecami stanęła Maggie.
-O, Shawn! - przywitała go wesoło.
Wydął usta i uniósł brwi, patrząc na mnie spod nich. Zacisnęłam usta w wąską linie i wywróciłam oczami. A już prawie udało mi się go spławić.
-Musisz już iść, mamy babski wieczór. - zaczęłam zamykać drzwi, ale on je przytrzymał.
-Szkoda, bo mam dwa bilety do kina... - spojrzał najpierw na mnie, potem na Margaret. - Trudno, pójdę sam.
Już odwrócił się i skierował w stronę schodów, kiedy moja siostra jak zwykle nie umiała trzymać języka za zębami.
-Zaczekaj! - zawołała.
Obrócił się jakby tylko na to czekał, wkładając ręce do kieszeni.
Przymknęła drzwi, ściszając głos.
-Zmiana planów, idziesz z nim do kina! - powiedziała cicho.
-Chyba sobie żartujesz! - nie starałam się nawet szeptać, chcąc, aby to usłyszał. - To miał być nasz wieczór, a nie mój i tego idioty.
-Oj przestań! - skarciła mnie. - Pasujecie do siebie, poza tym, czy ty w ogóle masz oczy? Widziałaś jaki to jest przystojniak? - powiedziała bardzo cicho, aby na pewno nie słyszał.
-Może ty go sobie weź!
Otworzyła ponownie drzwi i uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Mad już idzie.
Westchnęłam ze złością i chwyciłam mój sweter, wiszący na wieszaku.
-Ja tu sobie zostanę i odpocznę od bycia żoną. - zaśmiała się. - Baw się dobrze, zobaczysz, jeszcze mi za to podziękujesz.
Przytaknęłam jej z wyraźną ironią i wyszłam z mieszkania.
-Mam nadzieję, że chociaż film wybrałeś dobry. - rzuciłam i zbiegłam po schodach, a on zaraz za mną.
*
Chociaż oczywiście nie mam ochoty tego przyznawać, ale raz to zrobię - udało mu się wybrać dobry film, taki, że nawet na chwilę zapomniałam, że wyciągnął mnie z domu bez uprzedzenia i zostawiłam Maggie samą. Wiem, że nie będzie mi miała za to za złe, bo gdyby nie chciała, abym szła, powiedziałaby mi to, a ja z przyjemnością spławiłabym Mendesa.
Tak się nie stało, bo właśnie wychodzimy razem z sali kinowej.-Przyznaj, że ci się podobało Evans. - powiedział pewnie. - I nie jest to jedyna rzecz, którą robię i jesteś zadowolona...
-Film był okej. - rzuciłam. - A co do innych rzeczy to nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek powiedziała ci, że mi się podoba.
Zmrużył oczy i lekko się uśmiechnął.
-Nie musisz mi nic mówić. - podszedł do mnie i złapał mnie za tyłek obiema dłońmi. - Wystarczy że mam uszy i oczy szeroko otwarte. - zbliżył się do mojego ucha. - A ty nogi.
Chcąc nie chcąc wywołał mały uśmiech na mojej twarzy. Odsunęłam się od niego i popukałam go w głowę.
Wsiedliśmy do samochodu, włączając głośno muzykę, ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Zatrzymał się pod wejściem i wyłączył silnik, zostawiając cicho włączone, grające radio.
-Shawn, wiesz, że - zaczęłam, zakładając włosy za ucho. - Ten nasz układ...
-Coraz bardziej przestaje go przypominać. - dokończył. - Wiem, widzę.
Siedzieliśmy w ciszy, nie wiedząc co teraz powiedzieć. Nie chciałam żadnych zobowiązań i wciąż ich nie chcę, ale to co on robi, tak naprawdę mi nie przeszkadza, ale nie umiem stwierdzić czy mi się to podoba. Jest to 'jakieś' i sama nie wiem jak się z tym czuję. Czas pokaże co z tego wyjdzie, ale nie chcę się spieszyć.
-Przestaje go przypominać... - powtórzył szeptem pod nosem i wysiadł z samochodu.
Chciałam zrobić to samo, ale podszedł do moich drzwi i otworzył je za mnie. Wyszłam z samochodu i stanęłam obok niego.
Popatrzył na mnie przez chwilę, po czym lekko mnie objął i pożegnał się.
-Spadaj już Mendes. - powiedziałam ze śmiechem, kiedy stał i gapił się na mnie.
Spodziewałam się jakiegoś tekstu z użyciem mojego nazwiska, ale on tylko lekko uniósł kącik ust i wrócił do auta. Nie czekając bez czynnie pod blokiem, odwróciłam się i otworzyłam kluczami drzwi od klatki.
------------------------
CZYTASZ
Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfiction
FanfictionMadeleine Evans, dla znajomych Maddie lub Mad. Nie ma ich zbyt wiele, bo czas woli spędzać sama z powodu takiego usposobienia oraz chęci do nauki. Studiuje medycynę na pierwszym roku, będąc jedną z najlepszych na uczelni. Inteligenta, bystra, sarka...