27

18.7K 855 141
                                    

Kurczowo trzymałam ręce na jego plecach, czując na policzku jak mokra jest jego koszulka. Nie chciałam go puszczać, teraz - ani już nigdy. Ponownie poczułam jego dotyk i ten zapach, za którym tęskniłam chyba najmocniej. Dopiero teraz dotarło do mnie, że podczas, gdy ja starałam się sobie wmówić, że go nie potrzebuję, było dokładnie na odwrót. Jego obecność sprawia, że mam jakąkolwiek nadzieję.

-Co ja mam teraz robić Shawn? - spytałam, kiedy choć trochę udało mi się uspokoić.

-Niestety jedyne co możesz zrobić to być dobrej myśli. - odsunął się lekko, aby spojrzeć na mnie.

Za pewne byłam cała czerwona i tusz do rzęs spływał po moich policzkach.

-Ale na pewno nie masz płakać. - dodał szeptem, wycierając kciuckiem moje łzy z pod oczu. - Nie wolno płakać, Evans.

Słysząc jak mówi moje nazwisko, jeden kącik moich ust uniósł się do góry. Pokiwałam głową, biorąc kilka chusteczek, które leżały na biurku obok. Wytarłam dokładnie twarz, patrząc w lustro wiszące w korytarzu.

-Pojedziesz tam ze mną? - zapytałam, chcąc, aby się zgodził.

-Oczywiście. - Uśmiechnął się i położył rękę na moich plecach.

Ubrał jasną kurtkę dżinsową i wyszedł zaraz za mną.

Spojrzał na mnie i cofnął się do mieszkania. Automatycznie sama spojrzałam w dół i przypomniałam sobie, że zostawiłam płaszcz w szpitalu. Wyszedł po chwili z czarną bluzą z kapturem, którą założył mi na ramiona.

Z kieszeni wyjęłam kluczyki, obchodząc samochód, aby znaleźć się przy miejscu kierowcy. Podszedł zaraz za mną, łapiąc w pół otwarte przede mnie drzwi.

-Nie będziesz prowadzić w takim stanie. - wziął kluczyki z mojej ręki. - Ja to zrobię.

Zgodziłam się na to, bo sama dobrze zauważyłam, jak bardzo trzęsą mi się ręce. Wsiadłam z drugiej strony i przyłożyłam głowę do szyby. Shawn położył rękę na fotelu, na którym siedziałam i obrócił głowę do tyłu, aby wyjechać z parkingu.

-Nie umiesz parkować. - stwierdził.

-Zamknij się. - szturchnęłam go ręką, na co on szeroko wyszczerzył zęby, spoglądając na mnie.

Po chwili spoważniał, łapiąc mnie za dłoń, leżącą na moim udzie. Trwaliśmy w perfekcyjnej ciszy, jadąc do celu.

Dojeżdżając na miejsce, zaczekałam chwilę z wysiadką. Zapatrzona w okno, powiedziałam Shawnowi tyle, ile ma chwilę obecną sama wiem.

-Nie dam rady na nią spojrzeć, porozmawiać... - mówiłam.

Nic nie mówił, tylko ściskał moją dłoń. Kiwając głową, dałam mu do zrozumienia, że możemy iść.

Weszliśmy do środka, spowalniając krok. Idąc do góry, byłam dziwnie zestresowana i niespokojna.

Znów kręcił się tu ten lekarz, który mi o tym powiedział. Podeszłam i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on zaczął:

-Nic nie mówiłem jeszcze pani siostrze, bo nie wiedziałem gdzie pani jest. - przekazał. - Możemy teraz?

Spojrzałam na Shawna, który skinął głową w moją stronę. Wiedziałam, że nic nie zdziałam przedłużając to. Zrobiłam to samo w stronę mężczyzny, który wyrażając współczucie, otworzył drzwi przede mną. Zauważyłam tam Chrisa, który najwidoczniej wrócił już z pracy.

Shawn został na zewnątrz, więc odwróciłam się do niego. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, a on niepewnie ją złapał. Uścisnęłam ją mocno, wchodząc do pomieszczenia.

-Gdzie ty byłaś Maddie? - usłyszałam głos siostry. - Cześć, Shawn?

Powiedziała z dozą zdezorientowania w głosie, ale nie było to czas i miejsce na tłumaczenie jej tego teraz.

Stanęliśmy z boku, przy oknie. Christopher stał tuż obok Maggie, a lekarz nieopodal drzwi, które właśnie zamykał.

Margaret rzucała jakieś komentarze w moją stronę, pytając się co mi się stało. Starałam się na nią nie patrzeć, więc wbiłam wzrok w podłogę.

Doktor zaczął mówić. Z każdym kolejnym słowem, zaciskałam swoją dłoń na dłoni Shawna coraz mocniej. Nie chciałam widzieć wyrazu jej twarzy, kiedy dowie się na co jest chora. Nikt oprócz lekarza nic nie mówił. Kiedy wreszcie wypowiedział to, zamknęłam oczy. Jedyne co usłyszałam to głośne westchnięcie Chrisa. Usłyszeliśmy jeszcze, że chemia zaczyna się już od jutra, i że zrobią waszystko co w ich mocy, aby wszystko skończyło się dobrze.

Podniosłam w końcu głowę. Moja siostra siedziała na łóżko tak samo jak wcześniej. Nie umiem powiedzieć o czym właśnie myślała, ale na pewno nie wyglądała jak osoba, która właśnie otrzymała taką informację.

Mężczyzna wyszedł i w pomieszczeniu zostaliśmy tylko my. Cisza roznosiła się po pokoju, tylko Chris chodził w kółko i przecierał twarz co chwilę.

-No to - zaczęła Maggie. - Może już idźcie.

Wszyscy spojrzeli po sobie. Skinęłam głową, nie dziwiąc się wcale, że chce pobyć w samotności. Będąc już prawie na zewnątrz, usłyszałam głos Chrisa. Moja siostra głośno wykrzyczała, że ma się wynosić. Wyszedł zmarnowany, delikatnie zamykając drzwi. Spojrzał na nas i nikt nie wiedział co powiedzieć.

-Nie bierz tego do siebie, to normalne. - chciał podnieść go na duchu Mendes.

Spojrzał tylko, krzywiąc się.

-Kim ty w ogóle jesteś?

Wymieniliśmy szybkie spojrzenia. Wtrąciłam się, mówiąc szybko:

-To jest Shawn. A to Chris, mąż mojej siostry.

Uścisnęli dłonie. Zrobiło się dość niezręcznie, bo nie był to dobry moment do rozmowy o życiu. Chłopak powiedział, że wyjdzie się przewietrzyć, więc poszedł w stronę windy.

Usiedliśmy na krzesłach na korytarzu, patrząc przed siebie. Oparłam głowę o jego ramię i myślałam.

Już wiem, że najbliższy czas nie będzie łatwy. Przed moją siostrą długa i niełatwa droga. Będzie ciężko, będzie boleśnie i nieprzyjemnie. Najważniejsze, aby nie być w tym czasie samemu, ale na szczęście ona nie jest sama. Ma nas wszystkich przy sobie i nie zamierzamy nigdzie się ruszać.

Nie będę płakać i będę pokazywać jej, że będzie dobrze i tak jak dotychczas, musi trzymać się dobrych myśli.

Shawn objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej do siebie. Wtuliłam głowę w jego ramię, dziękując za obecność tutaj. W odpowiedzi jedyne co zrobił, to pocałował czubek mojej głowy, opierając brodę na niej.

-------------------------

Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz