31

18.8K 793 276
                                    

Obudziłam się wcześnie rano z ogromnym bólem głowy. Nie dziwiłam się temu ani trochę, bo mogłam się tego spodziewać po wczorajszym wieczorze.

Spojrzałam na zegarek, była siódma dwadzieścia. Ostatnio zwykle budzę się w tych godzinach, więc byłam do tego przyzwyczajona. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, do którego widoku nie byłam przyzwyczajona z rana.

Obok spał Shawn, i będzie pewnie przez jeszcze dobrych kilka godzin.
Leżał na brzuchu, z głową przy poduszce, tak, że widziałam tylko jej prawą część. Nie miałam zamiaru go budzić, więc delikatnie usiadłam na skraju łóżka. Podniosłam z podłogi swoje majtki i jego bluzkę, ubierając je, zanim wstałam.

Na palcach poszłam do kuchni, robiąc sobie mocną kawę, bez mleka ani cukru. Wypiłam ją patrząc w okno, próbując poukładać sobie w głowie różne rzeczy.

Była sobota. Nie ma dzisiaj wykładów, ale powinnam pójść do szpitala oraz pracy. Było to do pogodzenia, więc sprawdziłam grafik w moim telefonie. Powinnam pojawić się dziś w kawiarni o godzinie trzynastej.

Akurat, aby całe przedpołudnie spędzić u siostry. Jestem na dobrej drodze ułożenia sobie tego wszystkiego.

Zebrałam swoje rzeczy i przebrałam się w nie. Trzy razy upewniłam się, że na pewno mam klucze i portfel, kręcąc się po pokoju.

-Już idziesz? - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.

Dopiero co się obudził, bo nie mógł nawet utrzymać otwartych oczu. Przytaknęłam mu, wrzucając dokumenty do torby.

Przed wyjściem położyłam się obok niego na łóżku, patrząc w sufit i kładąc złączone dłonie na brzuchu.

-Idę do Maggie. - mówiłam. - A potem do pracy.

-A potem? - spytał.

-No nie wiem, pewnie do domu. - odparłam.

-Możesz iść do domu, wziąć parę rzeczy - oparł głowę na ręce. - i wrócić tutaj.

Spojrzałam na niego, chcąc sprawdzić jaki ma wyraz twarzy. Miał lekko czerwone oczy, ale był zupełnie poważny.

-Nie posprzątałam w pokoju, nie wiem czy rodzice mnie puszczą...

Udałam grymas na twarzy, wstając. Złapał mnie jednak za dłoń, ciągnąc do siebie. Upadłam na nim, a jego ręce od razu znalazły się na moich biodrach. Uśmiechał się jak to miał w zwyczaju.

-Przyjdę. - szepnęłam i przygryzłam wargę.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej, zjeżdżając jedną dłonią na mój tyłek. Przywarłam swoimi ustami do jego, przejeżdżając ręką po jego włosach, układając je. Patrzył uważnie na to co robię, obserwując każdy ruch.

Chciałam wstać, ale nie puścił mnie. Spojrzałam na niego poirytowanym wzrokiem, z czego on tylko się śmiał.

-Przepraszam, czy mogę już iść? - zapytałam.

-Tak, spadaj. - zrzucił mnie na bok, udając, że idzie dalej spać.

Parsknęłam śmiechem, widząc ten marny pokaz aktorski. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, próbując zachować powagę. Zarzuciłam torbę na moje ramię, idąc założyć buty i płaszcz.

Wróciłam do pokoju, całując chłopaka w czoło. Złapał mnie za rękę, masując jej wierzch kciukiem.

-Trzymaj się tam  - usłyszałam. - u Maggie.

Pokiwałam głową, zapewniając, że tak zrobię. Wyszłam z mieszkania, kierując się do samochodu.

Jadąc do szpitala, przypomniałam sobie co działo się tam wczoraj. Sytuacja nie jest za bardzo kolorowa, odtworzyłam sobie w głowie wszystko co powiedział lekarz. Dopiero teraz dotarło do mnie, że będzie ona wymagać przeszczepu serca. Wiem, z czym taki zabieg się wiąże i jaki jest ryzykowny. Dlaczego to musi spotykać akurat moją siostrę,  która zawsze była dla wszystkich taka dobra i pomocna?

Boję się wejść do środka, pamiętając co było ostatnio. Robię to jednak z lekkim zawachaniem, nie wiedząc czego się spodziewać.

Pierwsze co widzę to jej lekarza, który chyba już mnie dobrze zapamiętał, bo to on podszedł do mnie, a nie ja do niego.

-Co z nią? - spytałam od razu, nie zważając na zbędne przywitanie.

-Niestety, nie wybudziła się z narkozy, tak jak przypuszczaliśmy. - mówił smętnie. - Jej serce również samo nie pracuję, jest podłączona do pompy wspomagającej.

Zamknęłam oczy. Zacisnęłam pięści, podnosząc głowę w górę.

Wytłumaczył mi jeszcze parę spraw, które bliscy powinny wiedzieć o stanie pacjenta. Miałam wielką nadzieję i wciąż staram się ją mieć, ale po tym wszystkim co usłyszałam, coraz trudniej mi być dobrej myśli. Chyba nawet najbardziej pozytywna osoba na świecie w tym momencie trochę się podłamała.

Znów jest dokładnie tak samo jak było wczoraj. Siedzę przy niej, trzymam ją za rękę i gadam do siebie. Wątpię, żeby słyszała to co mówię, ale nigdy nie wiadomo.

Ciężko mi na nią patrzeć, kiedy leży nieprzytomna. To jest jak sen, z którego bardzo długo nie może się wybudzić. Chciałabym, aby ten koszmar się już skończył.

*

Kiedy cztery minuty przed trzynastą wpadłam do kawiarni, akurat zastałam tu szefa. Często go nie ma, kiedy pracuję, ale teraz akurat stał za ladą i patrzył na mnie jak wchodzę do pomieszczenia.

-Dzień dobry, nie spóźniłam się! -powiedziałam, zdejmując w pośpiechu płaszcz.

-Chyba muszę to zapisać w kalendarzu, panna Evans pojawiła się w pracy! - mówił żartem, ale wiedziałam, że jak dalej będę tak robić, to może się to dla mnie źle skończyć

Nic już nie mówiąc, ubrałam zielony fartuch i zabrałam się do pracy. Musiałam czymś zająć umysł, a praca jest do tego idealna.

Zbieram filiżanki ze stolika, przecierając go ścierką.

-Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam. - usłyszałam.

Odwróciłam się, nie rozpoznając głosu. Zauważyłam za sobą chłopaka, którego kojarzyłam z uczelni. Wydawało mi się nawet, że jest kolegą Shawna, ale nie byłam tego do końca pewna.

-James? - nie miałam pojęcia jak się nazywał, więc wymyśliłam pierwsze lepsze imię, żeby dowiedzieć się jak naprawdę mu na imię.

-Logan - poprawił mnie z uśmiechem. - Maddie, prawda?

Skinęłam głową. Zaczął jakąś rozmowę o uczelni, czyli typowa pogadanka dwóch osób, które średnio się znają.

-A co u Shawna, kiedy wyjeżdża, dowiedział się już?

Spojrzałam zdezorientowana, próbując dać mu do zrozumienia, że to chyba jakaś pomyłka.

-Dokąd miałby wyjeżdżać? - spytałam.

-No stypendium, Londyn... - zdziwił się. - Nic nie wiesz?

-Nie. - odparłam. - Jakie stypendium, powiedz mi...

-Evans, zapraszam cię tutaj do mnie! - usłyszałam głos mojego szefa, który już wychodził.

Posłałam mu nieszczery uśmiech, przepraszając na chwilę. Podeszłam do mężczyzny, który poprawiał krawat przy samej szyi.

-Wychodzę, zostajesz sama. - oznajmił. - Bez żadnych akcji proszę, chcę zastać ten lokal taki sam jak teraz, gdy wychodzę, jasne?

Pokiwałam głową. Nie dziwiłam się w sumie, że jest taki w stosunku do mnie. Bardziej dziwi mnie, że jeszcze mnie nie zwolnił, ale jestem mu za to wdzięczna.

Kiedy wyszedł, chciałam wrócić do Logana, ale siedział już ze znajomymi, więc nie chciałam im przeszkadzać.

Teraz kolejna rzecz będzie zaśmiecać mi umysł. Mam nadzieję, że to całe stypendium to tylko jakieś głupie nieporozumienie. Przecież Mendes powiedziałby mi o tym, prawda?

Odpowiedź w mojej głowie była jednoznaczna, lecz nie byłabym sobą, gdybym nie zadręczała się różnymi scenariuszami tej sytuacji.

------------------------------------

Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz