Ostatnio zaniedbywałam moją siostrę i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Za wiele myślałam, siedziałam w samotności i nie byłam pewna niczego. Teraz już jestem i wcale nie czuję się lepiej. Pierwszy raz myślę bez przerwy o kimś, nie mogę przestać i chciałabym, aby był obok. Ja, uwielbiająca najbardziej tylko swoje własne towarzystwo, nie chcę już dłużej być sama. Trudno było przyznać mi to sama przed sobą, ale kiedy już to zrobiłam - czuję ulgę. Nie wiem czy tak powinnam nazwać to uczucie, ale nie jestem do tego przyzwyczajona. Nie umiem dzielić się swoimi uczuciami czy nazywać ich. Do niedawna - Nie wiedziałam jeszcze, że umiem je czuć.
Jadę po zajęciach do pracy Maggie, żeby zrobić jej niespodziankę i wynagrodzić mój brak czasu dla niej. Wiem, że to zrozumie, bo jest najbardziej wyrozumiałą osobą jaką znam. Jakim cudem aż tak się różnimy?
Podjeżdżam pod dom kultury, w którym pracuje. Zajmuje się tam organizacją występów, spektakli czy koncertów. Wszyscy ją tam znają i kiedy ktoś ma jakiś problem, zgłasza się do niej. Zawsze ma jakieś rozwiązanie czy poradę.
Wchodzę do środka i kieruję się do jej gabinetu. Dzieli go z jeszcze jedną dziewczyną, chyba mniej więcej w moim wieku. Po drodze mijam wiele osób, które kiedyś już tu widziałam. Znałam ich z widzenia, ale nie miałam pojęcia jak się nazywają. Nie chciałam również tego wiedzieć, jakoś przeżyję bez tych cennych informacji.
Zapukałam trzykrotnie do drzwi i uchyliłam je tak, aby zmieścić tam swoją głowę. Pierwsza w oczy rzuciła mi się ruda czupryna jej koleżanki, a dopiero później blond włosy mojej siostry. Obydwie spojrzały na mnie, po czym Margaret szeroko się uśmiechnęła i podeszła do mnie.
-Cześć siostrzyczko. - powiedziałam, kiedy przytuliła mnie.
Odwzajemniłam uścisk, potrzebując rozmowy z nią. Posłałam jej wzrok, mówiący, żebyśmy stąd wyszły. Dała znać drugiej dziewczynie, że musi iść i ona ma się wszystkim zająć. Z racji tego, że to ona jest pod jej skrzydłami, nie mając za dużego wyboru - zgodziła się. Zaklaskała w dłonie i zabrała swoją torbę. Schowała jakieś papiery z biurka do szuflady i pokazała mi ręką, że możemy iść.
Pojechałyśmy do mojego mieszkania. Wstawiłam wodę na kawę, wsypując granulki do kubków. Zaniosłam parujące napoje do salonu, stawiając je na biurku. Usiadłam na kanapie, opierając głowę o jej oparcie. Siostra siedziała naprzeciw mnie, obejmując mnie wzrokiem.
-Co jest? - znała mnie aż za dobrze. - Mów.
Zamknęłam oczy i przetarłam powieki dłońmi. Spojrzałam w sufit i powiedziałam:
-Miałaś rację.
-Zawsze mam. - rozweseliła się. - Ale w czym tym razem?
Westchnęłam i oparłam zaciśniętą piąstke na skroni.
-Pamiętasz jak... - trudno było mi to wyznać. - Mowiłaś, że...
-Maddie, co z tobą, wysłów się! - zaśmiała się i lekko mnie sztruchnęła.
-Chodzi o Mendesa dobra. - nie patrzyłam na nią.
Zapiszczała jak oparzona i usiadła bliżej mnie. Złapała mnie za dłonie, więc skierowałam wzrok na nią. Uśmiechała się od ucha do ucha i ściskała moje ręce.
-Czyli jednak! - cieszyła się.
-Nie wiem czy jest z czego się cieszyć... - powiedziałam. -
-A to niby dlaczego? - zdziwiła się.
Rozgadałam się. Mówiłam o wszystkim co mi ślina na język przyniosła. O tym, że nigdy nie zrobię pierwszego kroku, i o tym, że nie umiem być w związku i, że wątpię, żeby on w ogóle tego chciał. Nie należę do tych osób, które od razu działają, kiedy czegoś chcą. Nie umiem tak postępować, siedzę z boku i obserwuję przebieg wydarzeń. W tym przypadku, muszę po prostu wmawiać sobie, że nic nie czuję i może uda mi się w to uwierzyć.
CZYTASZ
Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfiction
FanfictionMadeleine Evans, dla znajomych Maddie lub Mad. Nie ma ich zbyt wiele, bo czas woli spędzać sama z powodu takiego usposobienia oraz chęci do nauki. Studiuje medycynę na pierwszym roku, będąc jedną z najlepszych na uczelni. Inteligenta, bystra, sarka...