Patrząc na odlatujący samolot Shawna, starałam myśleć się o pozytywach. Dostał doskonałe stypendium, na jednej z najlepszych uczelni na świecie. Taka szansa nie zdarza się codziennie i każdemu, więc jestem z niego niesamowicie dumna. A drugiej strony, jeżeli Mendes miałby teraz przeprowadzić się tam na stałe, oszalałabym. Prócz Shawna, nie mam tu już nikogo, z kim spędzam czas. Co prawda, moje stosunki z ojcem wciąż ulegają poprawie, ale jest to mój tata, więc nie myślę o nim, jak o koleżance czy chłopaku. Gdybym miała zostać tu sama, zwariowałabym z nudów i tęsknoty. Nie zatrzymałabym go jednak, gdyby zdecydował się to zrobić. Decyzja należy do niego i musi podjąć ją samodzielnie i wierzę, że to zrobi.
Jak codzień, idę do pracy, bo pracuję teraz na pełen etat, póki nie mam zajęć. Odpowiada mi to, bo zarabiam więcej pieniędzy, do tego nie nudzę się w domu.
Tradycyjnie idę tam pół godziny przed otwarciem, aby wszystko przygotować. Przecieram stoliki, ustawiam filiżanki czy ustawiam krzesła. Weszło to w moją rutynę, więc nie sprawia mi to kłopotu.
Otworzyłam już kawiarnię, przekręcając tabliczkę na napis 'otwarte' i odkluczyłam drzwi. Jak to zwykle z rana, nie było zbyt wielu klientów. Czasem tylko wpadnie ktoś po kawę na wynos lub jakieś ciastko.
Podając kawę kobiecie po trzydziestce, oddając jej również resztę i paragon, zauważyłam jak ktoś wchodzi do środka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nie był to nikt mile widziany.
Kobieta w pośpiechu wyszła, wyrzucając paragon do kosza przy wyjściu. Stanęłam wyprostowana, patrząc na osobę przy drzwiach.
-Jeszcze masz czelność tu przychodzić? - spytałam.
Podszedł bliżej, opierając się rękoma o ladę. Chciałam go stąd wyprosić, ale byłby zdolny naskarżyć mojemu szefowi, a na to już nie mogę sobie pozwolić.
Był to oczywiście Will.
-Możemy porozmawiać? - usłyszałam.
Wydawał się dziwnie opanowany i spokojny. Nie ugięłam się jednak pod tym.
-Nie widzisz, że pracuję i jestem zajęta?
Rozejrzał się wokół po pustej sali. Akurat nie było tu nikogo oprócz nas, a ja stałam z założonymi rękami. Przewróciłam oczami, marszcząc brwi.
-Czego ty ode mnie jeszcze chcesz?
-Przeprosić. - powiedział, drapiąc się po karku. - Chciałem cię przeprosić Maddie. I Shawna też.
Uniosłam brwi, myśląc, że się przesłyszałam. Nie byłam ufna, więc tym bardziej trudno było mi uwierzyć, że nagle z własnej woli chciał to zrobić. Pokazałam mu, że może mówić dalej, bo szczerze byłam ciekawa, o co chodzi.
-Wiem, że zjebałem, okej? - mówił. - Mógłbym zwalić całą winę na alkohol, ale tak to nie działa. Oboje za dużo wypiliśmy i jakoś tak wyszło. Nie wiem co mam powiedzieć, żebyś nie była na mnie zła. Nie wiem też, czy Mendes mi wybaczy. Tyle lat się przyjaźniliśmy, nie wiem czy uda mi się to naprawić...
-Długo się znacie? - zainteresowałam się.
-Przyjaźniliśmy się już osiem lat, dlatego jakoś dziwnie mi teraz bez niego.
Zdziwiłam się, bo Shawn nigdy mi nic o tym nie mówił. Myślałam, że byli znajomymi i nic ponad to.
-Shawna jakiś czas nie będzie. - rzuciłam.
-W porządku. - usłyszałam.
Zajęłam się przecieraniem blatu, kiedy czułam na sobie jego wzrok. Podniosłam dyskretnie głowę. zauważając, jak świdruje mnie wzrokiem.
-Naprawdę przepraszam. - mówił ze skruchą. - Oceniłem cię, wcale cię nie znając. Nie każe ci się teraz ze mną zadawać, ale chociaż mi wybacz.
Założyłam ręce na piersiach, mrużąc oczy. Patrząc i słuchając go, miałam wrażenie, że mówi czystą prawdę. Nie miałam tak naprawdę podstaw, aby mu nie uwierzyć.
-Zgoda. - powiedziałam. - Z Shawnem może być trochę trudniej. Jest na ciebie nieźle wkurwiony.
-Szczerze mówiąc, nie dziwię mu się. - zaśmiał się, ale był to raczej nerwowy śmiech.
Zapytał o to, gdzie on teraz jest i kiedy wraca. Usiadł na wysokim krześle przy ladzie i zataczał palcem małe kółka na jej powierzchni. Poprosił o szklankę wody, więc mu ją podałam.
Rozmawialiśmy jakiś czas i okazał się on całkiem miłym i inteligentnym człowiekiem. Wydawał się być tego zupełnym przeciwieństwem, ale po tej rozmowie zmieniłam o nim zdanie. Opowiedział mi o tym jak poznali się z Mendesem, o tym jak zaczęli się przyjaźnić, ale niedługo po tym musiał już iść. Nie wiem czy będziemy się jeszcze widywać, ale jeśli Shawn mu wybaczy to zapewne tak. Byłam ciekawa, jak na to zareaguje.
*
Późnym popołudniem, koło osiemnastej pojechałam na cmentarz, aby odwiedzić grób mojej siostry. Za każdym razem kiedy tam jeżdżę, mówię do niej tak jak za dawnych czasów. Jedyne co się zmieniło, to to, że nie otrzymuje odpowiedzi. Przyzwyczaiłam się już do tego i kiedy nie mam komu się wygadać, przyjście tutaj naprawdę pomaga
Siadam na ławeczce, która już tu od dawna była i patrzę przed siebie. Było lato, lecz wieczory są chłodne, więc obejmuje się rękoma, mając na ramionach jedynie sweterek. Nie chciałam nic mówić, wolałam pozostać w trwającej ciszy. Zamknęłam oczy i czułam jak delikatny, zimny wiatr rozwiewa moje włosy.
-Nie wiedziałem, że cię tu dziś spotkam. - usłyszałam.
Odwróciłam się i ujrzałam za sobą mojego ojca. Wstałam i przytuliłam go na powitanie. Zauważył, że jest mi zimno, więc zdjął płaszcz, który zarzucił mi na ramiona. Podziękowałam mu za to, siadając ponownie na ławce, a on tuż obok mnie.
-Jak się masz? - spytał pełen troski.
-Jakoś. - wyznałam, zmuszając się do uśmiechu. - Jak ty sobie radzisz?
Zanim odpowiedział, zastanowił się chwilę. Złączył swoje dłonie, stukając jedną stopą o ziemię.
-Mówią, że jak się człowiek z tym pogodzi, to jest lepiej. - patrzył w dal. -Ale nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się to zrobić.
Pogładziłam go po plecach, dodając otuchy. Mnie jest ciężko, a co dopiero jemu - on stracił dziecko.
-Ja to jeszcze nic - powiedział. - Gdybyś wiedziała co dzieje się teraz z waszą mamą...
Posłałam mu pytające spojrzenie. Spojrzał w ziemię, przebierając palcami.
-Kompletnie się załamała. - zaczął. - Nie wychodzi z domu, całe dnie tylko opowiada o tym jak bardzo was skrzywdziła, nie zajmując się wami jak byłyście małe.
Przetarłam oczy obiema dłońmi. Oparłam łokcie na udach, patrząc w ziemię.
-Mówi też, że nie może stracić ciebie. - kontynuował. - Tylko bardzo się boi do ciebie w ogóle odezwać, bo wie, jaki zrobiła błąd.
Po chwili ciszy, dodał:
-Wybaczyłabyś jej?
Zamknęłam oczy, nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Musiałabym się nad porządnie zastanowić, bo nie nie byłam w stanie podjąć decyzji w trzy sekundy.
-Nie wiem. - powiedziałam szeptem.
Objął mnie, wiedząc, że nie jest to łatwe. Oparłam głowę o jego ramię, zamyślając się. Nie spodziewałam się tego po mojej matce i szczerze mówiąc, zdziwiłam się. Gdyby ona przyszła do mnie i chciała na spokojnie porozmawiać, wysłuchałabym tego co ma mi do powiedzenia. Nie wiem tylko, co miałabym jej odpowiedzieć. I o tym właśnie nie mogę przestać teraz myśleć.
---------------------------
CZYTASZ
Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfiction
FanfictionMadeleine Evans, dla znajomych Maddie lub Mad. Nie ma ich zbyt wiele, bo czas woli spędzać sama z powodu takiego usposobienia oraz chęci do nauki. Studiuje medycynę na pierwszym roku, będąc jedną z najlepszych na uczelni. Inteligenta, bystra, sarka...