-Słucham? - spytał widocznie zdenerwowany chłopak. - Masz jeszcze czelność mówić coś takiego?
Stałam z boku całkiem zdezorientowana. Obserwowałam ich obu, nie wiedząc co myśleć. Nie chciałam się również odzywać, bo co niby miałabym powiedzieć.
-Nie uważasz, że to nie przypadek, że ponownie na siebie wpadliśmy? - poprawiła torbę na ramieniu, która wyglądała na ciężką.
-Uważam, że to zwyczajny pech. - patrzył jej w oczy, jeszcze chwilę po tym jak to powiedział.
Wyminął ją i wyszedł na zewnątrz. Dziewczyna patrzyła przed siebie, jakby trawiła jego słowa. Zerknęła na mnie, posyłając w moją stronę sztuczny uśmiech. W tym momencie odwróciłam się i wyszłam, zostawiając ją samą. Chciałam jeszcze zapytać się co tu robi, ale odpuściłam to sobie.
Shawn opierał się o maske samochodu. Stanęłam niedaleko, patrząc wprost na niego. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, próbowałam dać mu do zrozumienia, że chciałabym wiedzieć o co tu chodzi. Kiedy zignorował to, powiedziałam:
-Shawn, kto to był? - nie wiedziałam co innego mogłam powiedzieć.
Pokiwał głową, przejeżdżając ręką po włosach.
-Nie teraz, Maddie. - usłyszałam, a po tym trzask zamykanych drzwi auta.
Wsiadłam do środka za nim. Oparłam
łokieć o szybę, stukając palcami o nią.-Czyli mi nie powiesz?
-Nie teraz. - zamknął oczy i był bliski szału. - Bądź cicho przez chociaż pięć minut.
Ściskał kierownice tak mocno, że jego palce zrobiły się białe. Zrobiłam jak powiedział, więc patrzyłam tylko przez okno. Nie wiem co to za dziewczyna i boję się tego dowiedzieć.
Wróciliśmy do domu. W ciszy wjechaliśmy windą na nasze piętro, idąc do mieszkania. Po przekroczeniu progu, Shawn pierwsze co zrobił to zamknął się w sypialni. Nie szłam za nim, bo wiedziałam, że nic tym nie zdziałam. Chciałam skupić się trochę na nauce, ale wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie. Kiedy minęło kilka godzin, a on stamtąd wciąż nie wyszedł, postanowiłam spróbować. Zapukałam do drzwi. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc weszłam do środka. Siedział na skraju łóżka, odwrócony do mnie plecami. Powoli podeszłam do niego, siadając tuż obok. Zauważyłam wtedy, że trzyma w ręku zdjęcie.
-Twoi rodzice? - nie chciałam zakłócać tej ciszy, więc powiedziałam to szeptem.
Na zdjęciu był Shawn, dwójka starszych osób i ktoś jeszcze, ale zasłaniał tą osobę palcem.
Przytaknął, kiwając lekko głową. Złapałam go za wolną dłoń, delikatnie głaszcząc jego skórę moim kciukiem. Zdjął palec z twarzy osoby, którą zasłaniał i zwrócił zdjęcie tak, abym je widziała. Ze zdziwienia otworzyłam usta, gapiąc się na zdjęcie.
-Stephanie była moją dziewczyną, to fakt. - zaczął. - Ale skończyło się to trzy lata temu i nic mnie z nią nie łączy.
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiwając głową. Wiedziałam to, a przynajmniej miałam ogromną nadzieję, że właśnie tak jest. Teraz miała pewność, bo mu ufam.
-Moi rodzice nie żyją od trzech lat. - mówił.
Czułam, że to będzie miało ze sobą jakieś powiązanie. Zamknęłam oczy, słuchając tego co mówi.
-Przyjechaliśmy tu do Londynu na wakacje. Moja mama uwielbiała Stephanie. Czasami miałem wrażenie, że lubi ją bardziej ode mnie. - zaśmiał się. - Było cudownie. Spędzaliśmy tyle czasu we czwórkę, co mogło pójść nie tak?
Mówił, a jego głos coraz bardziej się ściszał. Ściskał fotografię dwoma palcami, tak, że pozostanie na nim wgniecenie.
-Któregoś wieczoru zadzwonił do mnie Will. - kontynuował. - Nieźle nabroił, siedział na dołku, byłem jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Był moim najlepszym przyjacielem. Kupiłem bilet i wróciłem do Kanady. Oni tu zostali, po co mieli wracać ze mną pięć dni przed dniem wyjazdu? Następnego dnia dostałem telefon.
Przestał mówić, podnosząc głowę. Odetchnął głęboko, kontynuując:
-Następnego dnia dostałem telefon. Dowiedziałem się, że moi rodzice nie żyją. - powiedział to szybko, pewnie, żeby mieć to już za sobą. - Oboje zginęli w wypadku samochodowym. Prowadziła Stephanie.
-Nie możesz jej tego wybaczyć. - skomentowałam.
-To bym jej zapewne wybaczył. - spojrzał na mnie pełen goryczy. - Ona była pod wpływem alkoholu, Maddie. Wsiadła za kierownicę z dwoma osobami, chociaż wiedziała w jakim jest stanie. Z tego co lekarz mówił, oni też nie byli trzeźwi, dlatego pewnie tego nie zauważyli. I tego już nigdy jej nie wybaczę.
Objął mnie ramieniem, tak, że wtuliłam głowę w jego ramię. Nie musiałam nic mówić, teraz i tak żadne słowa tu nic nie pomogą.
-Z początku obwiniałem wszystkich. - dodał. - Siebie, że mnie tam nie było. Willa, że przez niego wróciłem do Kanady. Ale zdałem sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie jej wina. Nikogo innego, tylko jej.
-Tak bardzo ci współczuję. - gładziłam jego plecy. - Wiem, jak to jest stracić ukochaną osobę.
Pocałował moje czoło.
-Ona już nigdy nie wróciła do Kanady. Została w Londynie na stałe. - ciągnął. - I akurat na nią musieliśmy tutaj trafić.
Mnie też wydawało się to dziwne. Chciałabym wiedzieć czy to tylko niefortunny przypadek, czy miała z tym coś do czynienia.
Naprawdę mu współczułam, sama nie wiem co zrobiłabym w takiej sytuacji. Przypomniałam sobie wtedy wielką torbę na ramieniu tej dziewczyny i to, że spotkaliśmy ją jak wchodziła do szpitala. Coś podpowiadało mi, że niestety, ale chcąc nie chcąc jeszcze się z nią spotkamy.
------------
CZYTASZ
Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfiction
FanficMadeleine Evans, dla znajomych Maddie lub Mad. Nie ma ich zbyt wiele, bo czas woli spędzać sama z powodu takiego usposobienia oraz chęci do nauki. Studiuje medycynę na pierwszym roku, będąc jedną z najlepszych na uczelni. Inteligenta, bystra, sarka...