Moje życie zamieniło się w istną rutynę. W zasadzie było nią już znacznie wcześniej, ale teraz właściwie nie widzę różnicy między jednym dniem, a drugim. Praca, uczelnia, dom i tak dzień w dzień.
Tak więc, w pośpiechu wybiegam z kawiarni, pędząc w stronę samochodu, aby pojechać na uczelnię bo dziewczyna, która mnie zmienia oczywiście nie umie zrozumieć, że nie może się spóźniać, bo prędzej czy później wyjdę i zostawię lokal bez żadnego personelu. Odkładam torbę na tylne siedzenie i pakuję się na miejsce pasażera, wkładając kluczyki w stacyjkę. Przed samym zamknięciem drzwi, usłyszałam moje imię i kroki w moją stronę. Od razu rozpoznałam głęboki głos mojego ojca. Podniosłam wzrok, aby sprawdzić czy się nie mylę. Ku szczęściu lub nieszczęściu, był to on. Ubrany w długi, czarny i przede wszystkim drogi płaszcz i apaszkę na szyi.
-Madeleine, widzę, że nie masz teraz czasu... - powiedział zrezygnowany. - Twoja siostra powiedziała, że cię tu znajdę.
-Muszę jechać na zajęcia, ale będę tam tylko półtorej godziny. - tłumaczyłam i wskazałam na moje miejsce pracy. - Poczekaj tutaj a potem porozmawiamy.
Skinął głową i uśmiechnął się w moją stronę. Nie mając za wiele czasu, zamknęłam drzwi i jak najszybszej odjechałam z parkingu, nie chcąc spóźnić się na zajęcia.
Wbiegłam do budynku, będąc już spóźnioną całe trzy minuty. Może to niewiele, ale dla osoby zawsze punktualnej - o trzy za dużo. Pukam dwa razy do drzwi, po czym wchodzę do środka. Już zajmuję miejsce, kiedy widzę coś, co mi nie pasuję. Pierwsza ławka i przedostatnia. Mój wzrok przykuwają cztery osoby, których wcześniej tu nie widziałam, ale kojarzyłam je z widzenia. Kiedy zatrzymałam spojrzenie na Mendesie, siedzącym w ostatniej ławce, skojarzyłam wszystkie fakty.
Kurwa - pomyślałam.
Ta kartka, którą dał mi dyrektor do przekazania. Nie bardzo skupiłam uwagę co na niej było napisane, ale rzuciłam okiem, składając ją, aby schować do kieszeni spodni. Teraz już wiem, że o co chodziło. Maynard przeniósł kilku studentów z drugiej grupy studiujących medycynę do naszej. Oczywiście, jakby inaczej, przeniósł też Mendesa. No przecież to oczywiste.
Chyba mnie nie zauważył, namiętnie zapisując coś na kartce. Zajęłam swoje stałe miejsce obok Jasmine, która wyszczerzyła zęby, zauważając mnie.
-Widziałaś?! - spytała szeptem, kiedy profesor zaczął wykład. - Teraz już na pewno mi się uda.
Wiedziałam co ma na myśli, ale nie chciałam z nią o tym rozmawiać. Wsłuchałam się w to o czym mówi wykładowca, zapisując ważne informacje.
Kiedy usłyszałam słowa 'to tyle co mam dla was na dzisiaj' szybko wyszłam z klasy, nie oglądając się za siebie. Byłam ciekawa, o czym mój tata chce ze mną rozmawiać. Od ostatniego telefonu, który do niego wykonałam w sprawie pieniędzy, nie rozmawialiśmy. W sumie bardzo rzadko pojawia się bez zapowiedzi, więc tym bardziej chciałam dowiedzieć się, co go do mnie sprowadza.
Wyszłam z budynku i zobaczyłam, że ojciec czeka już na mnie przed wejściem. Podszedł do mnie i nieporęcznie objął mnie na przywitanie. Obaj staraliśmy nie pokazywać po sobie, że jest dość niezręcznie. Wolałabym, aby od razu przeszedł do rzeczy.
-Wróćmy może do tamtej kawiarni. - stwierdził.
Przytaknęłam, kiedy drzwi się otworzyły, a tata akurat musiał się odwrócić. Te drzwi otwierały się co chwilę, bo wiele uczniów wychodziło ze środka. Były właściwie non stop otwarte, bo wszyscy wychodzili naraz. On musiał odwrócić głowę na sekundę w tamtą stronę, ale to wystarczyło, żeby go zauważył.
CZYTASZ
Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfiction
FanficMadeleine Evans, dla znajomych Maddie lub Mad. Nie ma ich zbyt wiele, bo czas woli spędzać sama z powodu takiego usposobienia oraz chęci do nauki. Studiuje medycynę na pierwszym roku, będąc jedną z najlepszych na uczelni. Inteligenta, bystra, sarka...