15

23K 898 112
                                    

Po skończonych zajęciach, zdeterminowana i gotowa, udałam się do pobliskiej kawarni. Nie miałam pojęcia czy szukają kogoś do pomocy, ale co mi szkodzi zapytać. Miałam jednak nadzieję, że uda mi się zdobyć tą pracę, bo nie wiem gdzie indziej mogłabym szukać.

Zostawiłam samochód pod uczelnią, bo do miejsca, którego się udawałam było naprawdę blisko. Obok kawiarni znajdowały się jakiś mały sklep spożywczy, fryzjer i bar z fast-foodem.

Weszłam do środka i uderzył mnie zapach świeżo mielonej kawy i pieczonego ciasta. Podeszłam do lady, za którą stała nie wysoka, lekko przy kości kobieta.

-Dzień dobry. - powiedziałam. - Mogłabym rozmawiać z kierownikiem?

Skinęła tylko głową, nie odzywając się ani słowem. Poszła na zaplecze, po chwili wracając z jakimś mężczyzną.

-Witam, w czym mogę pomóc?

-Szukam pracy. - nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. - Chciałam zapytać, czy jest tu może jakiś wolny etat?

-Niestety nie. - odrzekł, a ja już chciałam wychodzić. - Ale, jeżeli odpowiada pani praca kelnerki to proszę chwilę zaczekać.

Usiadłam na wysokich, barowych krzesłach przy ladzie, bawiąc się własnymi kluczami od mieszkania.

-Proszę pojechać tutaj. - podał mi karteczkę z napisanym na niej adresem. - Wczoraj dzwonił do mnie ich szef, czy nie mamy za dużo personelu. Myślę, że posada powinna być jeszcze wolna.

Szczerze podziękowałam mu za ten gest, bo przecież mógł normalnie powiedzieć, że nie ma tu dla mnie pracy. Zerknęłam na kartkę wychodząc i przypomniałam sobie, że wiem gdzie jest ta ulica, więc nie powinnam mieć problemu ze znalezieniem tego miejsca.

Wyjmując telefon i sprawdzając nazwę kawiarni w internecie, przypadkowo na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i spostrzegłam, że to Mendes, którego swoją drogą cały dzień dziś nie widziałam.

-Uważaj jak chodzisz. - powiedziałam.

-Bardzo śmieszne. - rzucił i wyminął mnie.

-Czekaj, pogadamy chwilę? - spytałam.

-My? Chcesz 'pogadać'? - wykonał cudzysłów w powietrzu. - Chyba nie dlatego utrzymujemy kontakt.

Był dziwnie oschły i nie żartował jak zawsze przedtem. Zdziwiło mnie to trochę, ale nie pokazywałam tego.

-Niech między nami zostanie to, co od początku miało pomiędzy nami być.

Rzucił, po czym odwrócił się i wsiadł do swojego auta.

Będąc trochę zdziwiona, sama wsiadłam do swojego. Chwilę siedziałam w nim przed włączeniem silnika i patrzyłam się przed siebie. Nie chcąc o tym myśleć i zastanawiać się nad tym, ruszyłam w poszukiwaniu pracy.

Okazało się, że było to nawet bliżej niż się spodziewałam. Faktycznie wiedziałam gdzie znajduje się ta ulica, a kawiarnia była na samym jej początku. Na szybie wisiało ogłoszenie, mówiące, że poszukują tu kelnerki. To oznacza, że chyba mam pracę.

Otworzyłam drzwi i zrobiłam dokładnie to samo co piętnaście minut temu.

-A więc Madeleine - spytał mnie szef miejsca. - Pracowałaś wcześniej jako kelnerka?

-Nie.

-Pracowałaś w gastronomii?

-Nie.

-Gdzie pracowałaś wcześniej.

Dobra, weź się się garść bo nie dostaniesz tej roboty.

-Powiem szczerze, że nigdzie, to moja pierwsza praca, ale na pewno dam sobie radę. - wysilałam się na sztuczny, wymuszony uśmiech i złożyłam ręce jak do modlitwy. - Proszę?

-Dobra, niech stracę. - powiedział. - Szukam kogoś już bardzo długo, więc w porządku, masz tę pracę.

Podziękowałam mu i usiedliśmy przy stoliku, aby ustalić mój grafik.

Był to wysoki mężczyzna z zielonymi oczami. Może nieco po trzydziestce, ale ubrany był jak nastolatek. Zdziwiłam się w ogóle, że jest tu szefem, bo wygląda na kolesia na zmywaku.

Po dwudziestu minutach wszystko było ustalone. Przychodzę na kilka godzin po zajęciach i jak będzie trzeba, zostanę do zamknięcia. Idzie mi to na rękę, bo wynagrodzenie wystarczy na wszystko, będę miała nawet na własne drobne wydatki

Wróciłam do domu i zrobiłam wszystko to, co zawsze robię. Przebieram się, zmywam makijaż, jem coś i uczę się.

Kiedy już usiadłam do książek, przypomniała mi się dzisiejsza sytuacja z Mendesem. Wzięłam telefon i napisałam do niego. Nie chciało mi się nad tym godzinami zastanawiać, wolałam mieć konkrety.

Ja: Dlaczego nagle zmieniasz zdanie?

Mendes: Nie zmieniam zdania, trzymam się umowy.

Ja: Ale wcześniej tego nie robiłeś.

Mendes: A czy to właśnie nie jest to, co chciałaś, żeby było?

Miał rację. Miał pieprzoną rację, bo to prawda. Chciałam od samego początku, aby nasz układ nie zamienił się w przyjaźń. Miał to być tylko fajny seks bez żadnych zobowiązań. Gdybyśmy utrzymali to w ten sposób od początku, to wszystko było w porządku. Teraz jest mi trochę dziwnie. Shawn zmienił swoje zachowanie o trzysta sześćdziesiąt stopni od ostatniego spotkania. Najpierw był miły, cały czas zagadywał i chciał wychodzić gdzieś razem. Wyglądało to na beznadziejny podryw, którym i tak by nic nie zdziałał. Teraz stara się trzymać ode mnie z daleka. Wcale mi to nie przeszkadza, bo przecież tego sama od początku chciałam. Ale załóżmy, że trochę brakuje mi jego głupich tekstów i głupkowatego uśmieszku, kiedy mówi nie śmieszne żarty. Nie tak, że za nimi tęsknię i nie mogę bez nich żyć. Dodawały do mojego życia, jakby to ująć, rozrywki? Sama nie wiem, ale było jakoś inaczej. Teraz znowu jest tak jak było czyli po staremu. Znowu ta sama rutyna każdego dnia, ale nie stwarza to dla mnie problemu. Teraz dużo czasu muszę spędzić na nauce, a do tego wzystkiego doszła jeszcze praca. Muszę przyznać, że tak będzie lepiej, ale czy mówię do końca szczerze? Sama nie wiem. Wiem tylko, że nie mogę powiedzieć o tym nic siostrze, bo od razu ubzdura sobie, że zakochałam się w nim. Tak, oczywiście nie jest.

A może po prostu byłam samotna bez żadnych przyjaciół, więc ktoś kogo polubiłam sprawił, że teraz czuję się dziwnie? Faktycznie, jest to chyba pierwsza osoba, która nie irytuje mnie swoim zachowaniem i nie jest głupia jak but.

Natłok głupich myśli zaśmiecał mi głowę, a nie mogłam na to pozwolić. Nauka na mnie czeka i tym właśnie muszę teraz się zająć.

------------------------------------

Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz