Shailene
-Więc, o czym chcesz rozmawiać?- zaczyna Tanner.
-Wiesz co się dzieje z Theo?
-Żyje, jest zdrowy, wyszedł niedawno ze szpitala.
Przewracam oczami.
-Tyle to i ja wiem. Czuję, że ty wiesz coś więcej. Coś się stało? Nie chcesz mi powiedzieć?- dopytuję.
Mój brat wzrusza ramionami. Coś się dzieje, czuję to.
Tanner wzdycha. Zmienia pozycję. Zakłada nogę na nogę i krzyżuje ręce pod piersią.-Widziałem go jak wychodził ze szpitala... Z Ruth.
Marszczę brwi. Coś we mnie pęka. Z Ruth? Nie rozumiem.
Nagle przez moją głowę przechodzi myśl: A co jeśli w wyniku tego wypadku, on mnie nie pamięta?-Kilka dni temu dzwonił do naszej mamy- kontynuuje Tanner- Mówił, że na razie do ciebie nie przyjedzie, tłumaczył się, że nie zniesie tego widoku.
Czyli mnie jednak pamięta.
Ale jakiego widoku do cholery? Aż tak źle wyglądałam? Jak chcę się z nim spotkać!-Jakiego widoku?- pytam.
-No wyglądałaś jak roślinka, jakby już było po tobie- Tanner się śmieje.
-Dzięki.
-No hej! Pytasz, to odpowiadam!
Uśmiecham się do niego lekko.
Nie chce mi się wierzyć, że Theo nie przyjechał do mnie tylko dlatego, że wyglądałam jak martwa. Przecież przed wypadkiem zarzekał się, że jestem dla niego najważniejsza. A jak ktoś jest dla kogoś ważny to wygląd, zwłaszcza z powodu osłabienia, nie gra żadnej roli.
A co jeśli zrozumiał, że jednak kocha Ruth? Czuję jak łzy napływają mi do oczu. Chciałabym to jak najszybciej wyjaśnić. Trzepoczę rzęsami, żeby pozbyć się łez.
To wszystko jest jak jakiś sen- koszmar. To nie jest moje życie, które dotychczas było spokojne, bez żadnych większych niedomówień, dopóki on znów się nie pojawił.
-A wiesz gdzie jest mój telefon?- pytam lekko drżącym głosem.
-Mama go ma, a co?- chłopak ściąga brwi.
Kręcę tylko głową. Jak ja chcę żeby Theo był przy mnie. Dlaczego on się tak zachował?
Staram się uspokoić i powstrzymać od płaczu. Zauważam, że moja mama się przebudza. Otwiera oczy, i od razu się uśmiecha.
-Dzień dobry- wita się.
-Cześć mamo- odpowiada Tanner.
Ja się tylko uśmiecham. Mama podchodzi do mnie i całuje w czoło.
-Jak się czujesz, Shai?- pyta.
-Dobrze- kłamię.
-Ja będę się już zbierał, za kilka godzin mam samolot, a muszę jeszcze zdać pokój i coś zjeść- Tanner schyla się nade mną i całuje w czoło, tam gdzie wcześniej mama- Trzymaj się siostrzyczko, mam nadzieję, że za tydzień spotkamy się już w domu- uśmiecha się.
Mama żegna się z Tannerem, ten wychodzi a mama wraca do mnie.
-Dałabyś mi mój telefon?- pytam.
-Jasne- uśmiecha się, sięga do torebki i wyciąga z niej moją komórkę- Dasz radę utrzymać?
-Tak- chwytam telefon w dłoń i odkładam go na stolik, obok łóżka- Może pojedziesz do hotelu, odpoczniesz? Dobrze ci to zrobi.
-Nie chcę cię zostawiać.
-Mamo! Ja mam dwadzieścia pięć lat, nie jestem dzieckiem, poradzę sobie. A poza tym mam dobrą opiekę lekarską- uśmiecham się.
Mama wzdycha.
-No dobrze, masz rację.
Wstaje z krzesła i odstawia je po ścianę. Uśmiecha się i zmierza w kierunku drzwi.
-Będę wieczorem- mówi, macha i wychodzi.
Kiwam głową. Czekam aż stracę ją z punktu widzenia. Biorę telefon, odblokowuję i wybieram numer Theo. Muszę do niego zdzwonić. Wciskam zieloną słuchawkę.
-Ten numer jest nieprawidłowy. Przepraszamy.
Marszczę brwi i się rozłączam. To nie możliwe. Dzwonię jeszcze raz. Ten sam komunikat. Łza spływa mi po policzku.
💩💩
CDN.